Moje drogie
Miałyście rację!
To może opowiem jeszcze raz jak teraz wygląda mój dzień
Trafiłam do sędziwego Profesora do Essen i czuję się jak na wakacjach. Wstaję między 8 a 8.30, przygotowuje Profesorowi śniadanie na słodko, parzę kawę, Pan Profesor jak słyszy, że się krzątam w kuchni, wstaje nieśpiesznie, zjada, wypija kawę i idzie się położyć jeszcze na pol godziny-3 kwadranse. Potem robimy poranną toaletę, zajmuje około 30minut. W międzyczasie przychodzi Pflegendienst, ale nie maja ustalonych godzin, przychodza po prostu rano i pod wieczór, mają klucze, więc ja nawet nie muszę być "dabei" (wczoraj na przyklad przyszli wczesniej niz zwykle, gdy wieczorem udałam sie jeszcze na szybkie zakupy). Potem, kiedy Profesor jest juz ubrany, przynosze mu gazete i.... to tyle :D Mogę sobie iść na rower (mam do dyspozycji), mogę sobie posiedzieć w necie, mogę iść na zakupy, mogę się jeszcze położyć spać ... Mój pokoj znajduje się na pietrze i mam własną toaletę, nie muszę więc męczyć sie nocami, gdy stetryczały dziadek okupuje godzinami kibelek, zwłaszcza, że Pan Profesor, pomimo bardzo sędziwego wieku (ma 92lata) jest niemal w pełni sprawny. Córka wpada codziennie, ale jest sympatyczna i dość wyrozumiała, mam telewizor w pokoju, mieszkanie jest pełne antyków i dyplomów (Profesor jest uznanym naukowcem), ale nieduże, więc nie ma zbyt wiele do sprzątania. Obiad jemy około 15-16, potem pan Profesor z reguly oglada telewizję, a ja mam do wieczora znowu czas dla siebie. Na dodatek Profesor jest bardzo sympatyczny, uśmiechnięty, nic go nie boli, nie narzeka, nie truje, nie ględzi i cały czas częstuje mnie karmelowymi cukierkami lub proponuje wieczornego drineczka (na powitanie spytał mnie, czy lubię piwo, bo jeśli lubię, to jest w szafce :D) Do dyspozycji na zakupy mam 100 euro/tydzień i nie muszę zbierać rachunków, a gdy wczoraj córka dowiedziała się, że na niedzielę przygotowuję rolady (tradycyjny ślunski łobiod, a co :) ) to dorzuciła jeszcze do budżetu 20euro, a nadmieniam, że nadwyżki są dla mnie i mam przykazane, by traktować je jako kieszonkowe! Boże mój żyć, nie umierać, każdemu życzę takiej stelli, po tym, co przeszłam poprzednio czuje się wprost jak pączek w maśle :) Będę tu tylko miesiąc, bowiem jestem na zastępstwo b. sympatycznej Pani, z którą jestem w kontakcie telefonicznym, więc w razie czego służy mi pomocą i radą, ale zapowiedziałam już, że bardzo chętnie zastąpię ją ponownie przy okazji jej kolejnego urlopu.
W poprzednie miejsce już NA PEWNO nie wrócę. No way :)
Trzymajcie kciuki, żeby zostało tak, jak jest :)