Ciekawa jestem, jak wygląda Wasza „rutyna dnia codziennego” podczas opieki nad pacjentem. Podejrzewam, że nasza codzienność jest do siebie dość podobna, zależna rzecz jasna, od stanu zdrowia i sprawności pacjenta. Może każda opisze swój jeden „standardowy” dzień z życia opiekunki ? Nie mam porównania z innymi stellami, ale oto, jak rzecz ma się u mnie i mojego pacjenta: Wstaję ok. 7.00, mniej więcej trzy kwadranse przed dziadkiem, jeśli nie zastają go w toalecie, to bardzo dobrze, mogę się spokojnie oporządzić, jeśli zastaję, też dobrze; nie musze go budzić :) Dziadek sam jeszcze w miarę ogarnia toaletę, trwa to około 45 minut, oczywiście trzeba co chwilę zaglądać, jak sobie radzi, w tym czasie przygotowuje śniadanie, wcinam jakąś kromkę, pogimnastykuję się chwilę no i albo dziadka budzę, ubieram i wysyłam do mycia zębów, albo ubieram po toalecie, golę i idziemy do kuchni czekać na wizytę Caritasu. Dopiero po zastrzyku możemy przystąpić do dziadkowego śniadania, podczas którego (to teraz :) ) przeglądam fora, maile, ewentualnie obieram ziemniaki na obiad. Śniadanie trwa zwykle do godziny. Jeśli pacjent ma siły, po śniadaniu idziemy na spacer, przygotowanie do wyjścia wraz z toaletą to około 45 minut, a zatem spacer nie trwa dłużej niż kolejne trzy kwadranse, bowiem o 11.30 mamy kolejną wizytę Caritasu i obiad, który muszę uprzednio przygotować. Czasem podczas spaceru robimy małe zakupy. Jeśli nie ma pogody albo dziadkowi brak sił, oglądamy TV (ja z reguły piszę lub czytam) albo, w ostateczności, kładę go do łóżka do obiadu. Między 11.30-12.00, po kolejnej wizycie podaję dziadkowi obiad i w okolicach 13.00 udaje się on na drzemkę, a ja mam chwilę teoretycznego wolnego, wyjść jednak nie mogę, zatem sprzątam, co jest do posprzątania, zjem swój obiad, czasem coś upiekę na deser, poczytam, film obejrzę, do domu zadzwonię. Dziadek powinien wstać w okolicach 15-15.30, jednak ostatnimi czasy potrzebuje więcej snu, więc mamy małą batalię o popołudniowe wstawanie, dość jednak, że do 16.00 musi już jeść podwieczorek, bowiem o 17.30 znowu przychodzi Caritas i siada staruszek już do kolacji. Wiosną ten czas między podwieczorkiem a kolacją wykorzystywaliśmy na krótki spacer z balkonikiem, lecz teraz dziadkowi brak już sił, idziemy na ławeczkę do ogrodu bądź dziadek ogląda sobie program o zwierzętach, a ja przygotowuję kolację. Dla niego, bo dla mnie rzecz jasna za wcześnie. I wreszcie, po kolacji, najprzyjemniejszy moment dnia, możemy udać się na długi spacer, jeśli pogoda pozwala. Dziadek kończy jeść ok. 18-18.30, nim wyjdziemy, jest już siódma, więc mamy mniej więcej godzinę spacerowania. Po powrocie siadamy przed telewizorem z porcją paluszków, jest to dla mnie czas na moją kolację i wieczorne ogarnięcie kuchni i około 21.30 kładę dziadka do łóżka, która to wyprawa poprzedzona jest kolejnymi bataliami o toaletę i leki. Czekam do ok. 22.30, bo dziadek ma zwyczaj wstawania krótko po udaniu się na spoczynek, ale kiedy mam już pewność, że śpi twardo, oddycham w końcu głęboko i skreślam kolejny dzień w kalendarzu :) Najgorzej, gdy pada i nici z wieczornego spaceru. Nie jest chyba tak tragicznie, gdyby nie te ciągłe batalie z dziadkiem o każdy drobiazg i przedłużające się w nieskończoność najprostsze czynności – wiadomo –starość nie radość, a choroba jeszcze mniejsze szczęście. Dlatego zmieniam miejsce i zależy mi, żeby dowiedzieć się, jak będę żyć z innym dziadkiem/babcią. Jak to u Was z tą codziennością ?
Przeniosłem tutaj Moderator