hawanaTeraz to tylko glodowka pomoze.Ale dzien bedzie niezapomniany:-) Tylko relacji brak.
Relacje są ...a co ma ich nie być :
Wysiadłam z autobusu , rozejrzałam się wokół - Magdy nie ma . Dzwoni telefon - Magda ...odbieram i:
M. " gdzie jesteś ? "....ja " na dworcu "
M." ja też , ale gdzie stoisz ?"
ja " oj , chyba cię widzę ...czy ubrana może jesteś w ciemna kurtkę ...i może rozmawiasz teraz przez komórkę ...masz przy uchu telefon ? "....Noo...i bieg na ile pozwoli babci słuszny wiek , wpadamy sobie w ramiona , buziaki , przytulaski , grzecznościowe " o...jak ładnie wyglądasz " i śmiech z tego " czy masz może przy uchu telefon " . Autobus zatrzymał sie w dość
znacznej odległości od miejsca , gdzie Magdzie stała ...i kwitła .Pszłyśmy w kierunku małego baru , żeby coś wrzucić na ruszt , bo obie bez obiadu . Mi Pszczółka oferowała , że cos na szybko ugotuje , ale odmówiłam , bo powiedziałam , że dziś jej z przyjaciółką pizze ( tfuuu...paskudna nazwa ) , ale w sumie we włoskim barze w którym obslugiwali nas Hindusi

( rozpoznaję ich od razu ) zamówiłysmy sobie po gyrosie z frytkami i dodatki . Hinduska przyniosła nam na talerzach porcje dla chłopów od kosy ....Jeżuuu...mimo , że na tych talerzach wielkości tacy zostawiła każda z nas tyle , że jeszcze jedna osoba by się pożywiła to : ani Magdzie u siebie ani ja nie jadłysmy kolacji , chociaż ten obiad był ok. 13.30 skonsumowany

...Potem oczywiscie po cugasku , spacerek lekki i znów do kawiarni na kawę ...ciasta żadnego nie jadłyśmy , bo za cholerę byśmy nie wcisnęły ...W kawiarni nie było oka na kim zawiesić . Wskazałam Magdzie jednego , ale stwierdziła , że to jakiś pół Down . Porobiłysmy sobie zdjęcia , ale nie wstawimy , bo ujęcia były niekorzystne . Czas końca Magdzinej pauzy zbliżal się niemiłosiernie ( dobre 3 godziny razem ) i trza było dupska ruszyć . Oczywiście miałam zamiar jako zamiejscowa skorzystać z toalety , ale stwierdziłam , że aż tak mi sie siku nie chce . BŁĄD ! ....Pożegnałyśmy się przy dworcu . Autobus mialam za pół godziny , jednak stwierdziłam , że zawartość pęcherza swobodnie dowiozę i z toalety na dworcu nie skorzystałam . BŁĄD ! ....Przyjechałam do F. ( autobus jedie jakieś 20 min. ) i zachciało mi się pojechać przystanek dalej , żeby zobaczyć gdzie jest " centrum " ....BŁĄD ! ...Kiedy kuźwa wysiadłam z autobusu zadzwonił mój telefon . Zanim wyciągnęłam ( czyt. odnalazłam ) go z przepastnej torebki to musiałam już oddzwonić . Dzwoniła córka moich Państwa z informacją , że Pszczółka i jej syn są w szpitalu u Pana i że będa ok. 18.45 w domu ....I co ...poszłam do Rossmana...do domu mody - KiK ...połaziłam , drobniutkimi kroczkami , bo nogi musiałam ściskać . Stamtąd poszłam pod dom i za 5 minut podjechała Pszczółka z wnukiem . Uffff! Wypadku nie było , ale jeszcze 10 minut dlużej i mógłby być . Przestroga dla innych : lepiej wysikac się na zapas , bo może być różnie ...no ! ...