Jeśli myślicie, że się opierniczam, to niestety nie!
Jeśli myślicie , że od rana stroję się dla Pudziana , to też nie!
Poszłam wczoraj spać z lapkiem(czyt. nie wyłączyłam go). Pdp śpi z dwoma pilotami, a ja co, gorsza? Wcale nie.Tylko ten piernik rano zastrajkował, z internetem połączyć się nie chciał. Do tego jeszcze kominiarz przyszoł, trza było co nieco doglądnąć,po guzik do pokoju wejść,bo przy dresie guzików nie mam, a w lapku wrócić do wcześniejszych ustawień. Jak już ogarnęłam wszystko, to jeszcze przeglądarka nie odpalała. Szczęściem, ten guzik jeszcze w mojej kieszeni był, bo to taki geszenk z katalogu wysyłkowego i pdp dała mi na pamiątkę, więc przyszyty nie jest, można jako amulet nosić. Potrzymałam i alles klar! Zdążyłam się z Wami przywitać i czas wycieczki nadszedł.Strój wyjściowy mam tylko jeden, na szpilki za zimno, ale...uczesanie zmieniłam! Trzeba przecież trochę pointrygować
Kierowca był inny, także uprzejmy, ale...Kartkę do podpisania mnie podsunął.Ja bym chyba osobą niepełnosprawną nie mogła być. Wobec takich nietaktów nie umiem milczeć! Nic to, tutaj cicho siedzę, ale uwagę panu zwróciłam, że to pani Mydełkowa podpisać musi. Więcej się do mnie nie odezwał i pojechał na skróty, chyba na złość.Przy wysiadaniu ja do niego przemówiłam , bo byłam ciekawa o której po nas przyjedzie. Nie, żebym interesowna była, ale Pocahontas nam geldy dała na kawę i ciastko, no to musiałam wiedzieć.Odpowiedział, chyba urazy nie chował. Dalej poszło jak po maśle, bo drogę już znałam. Nawet czekać nie musiałyśmy, bo Pudzian gdzieś na spacerku był, albo na fajeczce i ledwo my się zjawiłyśmy w hallu, to nas wylewnie powitał i do gabinetu zaprosił. (Dobrze, że w kolejce nikt się nie zbuntował).Elegancko wystrojony jak przedtem, w biały garnitur, czerwone buty sportowe, ale nie to jest takie zniewalające w nim. Ten szczery uśmiech naokoło twarzy po prostu podcina kolana.Musiał jeszcze jakiegoś pacjenta zza kotarki wyekspediować, ale nam się kazał rozgościć.Gdy przyszedł pdp zaczęła go zagadywać na temat kuchennych zapachów, które po drodze minęłyśmy, więc krótko z nią pogadał, a potem przeszedł do sedna sprawy i nóż o mnie wypytywać...
-Czy hawana trzyma dyscyplinę?
-Oj, bardzo.
I już się Pudzianowi gębula śmieje, już oczkami iskrzącymi na mnie spogląda, aż się zarumieniłam chyba. A potem jak nie zacznie obłapiać, za kolanka chwytać, tyle że ...podopieczną
Tak z nią wywijał, tematy różne poruszał, nawet polityczne komentarze na temat Trumpa rzucał. A na zakończenie powiedział, że jest dużo lepiej
No to ja mu też uśmiech ciepły posłałam i rozstaliśmy się, ale do piątku
Potem z pdp do kawiarenki poszłam , takiej z oknami wychodzącymi na parking przed szpitalem. Pdp ciastko wybrała, ja też , kawki zamówione, ale przy kasie mi paragonu babulec nie dał, więc pogoniłam, nie ma to, tamto.
Siedzimy sobie z pdp, delektujemy się ciastkiem, kawą i widoczkiem(ludzie marzną na dworze, a my w ciepełku).Nawet nie zauważyłam, kiedy Pocahontas do nas podeszła. Zadowolona, uśmiechnięta, pewnie kogoś znowu pocięła i poszyła, ale mniejsza o to.Pogadała krótko i szybko uciekła. Pdp zaszeptała do mnie:
-Ładnie wyglada w bieli, nie?
-Ślicznie!
I to była prawda.Spodnie białe, kitelek podkreślający figurę, czarne włosy schludnie związane i zero makijażu.Jak tu nie wyglądać ładnie?
Za chwilę nasza taksówka podjechała.Pomachałam panu przez szybkę, żeby się nie boczył i poczekał i wio do domku. Zdążyłam pdp rozebrać, jeszcze z wózkiem w przedpokoju byłyśmy a tu dzwonek do drzwi...
Może ktoś zgadnie co dalej