Dzięki, ale czy wszyscy tak szybko się przywiązujecie ?
Dzięki, ale czy wszyscy tak szybko się przywiązujecie ?
Basiu da się . Przykre to co pisze pewnie dla niektorych bardziej wrazliwych. Ale z całą pewnością piszę , że da się.
Dzięki, wiem, że nie jest to łatwa praca. Ale dzięki Wam jakoś powoli zaczynam wracać do życia.
Grypa mnie rozkłada, ale Twój post nie daje mi spokoju ... Z moich pdp nikt nie umarł przy mnie, ale przy mnie umarł mój ojciec (jeszcze próbowałam go reanimować) i jakies dwa tygodnie po pogrzebie jechalam na zlecenie . Bardzo prosiłam w firmie żeby nie wysyłali mnie do przypadku, w którym ze śmiercią mogę się ponownie spotkać bo muszę miec czas żeby to w sobie "przetrawić" i jakoś się z tym pogodzić... Dali mi zlecenie, które z opisu wyglądało cacy, ale ja uparłam się na telefon do opiekunki i go dostałam ... Dziewczynie powiedziałam jak sprawa ze mną wygląda, a ona na to - to tu nie przyjezdżaj... I jeszcze, że po śmierci pdp nie bierze trudnych zleceń przez pół roku bo tyle trwa żeby jakoś się od takiego zdarzenia oddalić i sie z nim pogodzić... I tyle to trwa jak juz się z ręką pdp trzyma też śmierć za rękę ... To była bardzo mądra i doświadczona opiekunka, żałuję że się nigdy z nią nie spotkałam... Na jej rękach umarło kilku pdp, ale zawsze dawała sobie później czas... Dlatego Kobietko w firmie egzekwuj dla siebie (na przyszłość) lżejsze zlecenie...))))
kobietka, wspolczuje Ci tego wadarzenia , ale z tym sie trzeba liczyc. Mleczko napisala bardzo madrze i powiem ci, ze jeszcze przed kilkoma miesiacami tez podchodzilam do tej pracy z w pelni oddanym serem. cierpialam z tego powodu. Wlasnie dzieki opiekunkowie, zaczelam traktowac terazniejszosc z dystansem, w zanadrzu myslac o przyszlosci. TAAAAK , to jest tylko praca jak kazda inna. Wszyscy jestesmy tu z jakiegos powodu a w szczegolnosci dla zarobienia na nasze zycie. Jesli bedziemy sie rozkminiac nad sytuacja pdp, to okaze sie , ze te pieniadze, ktore zarobimy pomagajac pdp dobrnac do ICH konca, nie beda mialy znaczenia. Wystarczy, ze wiekszosc z nas opuszcza naszych njblizszych, tesknota, uciekajace zycie..... nie nalezy brac na swoje barki zbyt wiele. Robic swoje, dbac o pdp i tyle. Koleja zycia jest smierc i trzeba sie z tym pogodzic. Zapewne czytalas o opiekunkach , ktore bedac tutaj, stracily swoje zycie, umarly:( pisalam wczesniej, ze znalam jedna , ktora znalazla na podworku pdp nastepnego dnia po zgonie, pflegedienst. Do przodu dziewczyno, wazne jest Twoje zycie. Lekarze tez nie moga brac do serca kazdego zgonu i MY tak samo. :aniolki:
Dzięki za miłe słowa, tak, noc minęła, ale raczej bez mojego udziału. Przy śmierci byłam mojej prawdziwej Babci, ale odchodziła przez kilka dni, a tu nagle, miałam PDP położyć spać, siedziała na łożku i zaczęło się. Kompletnie jestem rozwalona, nie mam pojęcia co mam robić, chyba jeszcze dzisiaj zadzwonię do agencji, prawda? Nie nadaję się chyba do tej pracy, po dwóch tygodniach za bardzo się zżyłam z PDP.
Przyda się napewno. Pomału nabierzesz dystansu, emocje będą, bo są zawsze, ale coraz lepiej będziesz sobie z nimi radzić- nie, nie to nie znieczulica jeszcze:). W związku z wieloma takimi doświadczeniami może się pojawić jakieś rutyniarstwo, no ale nie wiem, czy to lepiej czy gorzej- może zalezy od tego w jakich formach będzie się to przejawiać. Podejmując się opieki paliatywnej, oraz z racji mojej pracy w "poprzednim wcieleniu", zaobserwowałam to, że konającej osobie potrzebne jest poczucie bezpieczenstwa, kogoś nad kim własne emocje nie zapanują, a będzie potrafił wyciszyć lęki, niejako przeprowadzić na tą drugą stronę umierającego, bo o ile to nie jest śmierć nagła, to procesowi umierania lęk towarzyszy, nawet u osoby pogodzonej ze śmiercią.
Twoim emocjom się nie dziwię- trudno pogodzić się ze śmiercią tej osoby, którą się polubiło- normalne ludzkie uczucia. Nie oznacza to,że się nie nadajesz na opiekunkę- wręcz przeciwnie :) Z biegiem czasu ogarnijące Cię w takich chwilach emocje weżmiesz w karby, i ukierunkujesz je własnie na wsparcie podopiecznych w tych trudnych momentach.
No jak Ty się nie nadajesz, to kto?
Dzięki, wiem, że nie jest to łatwa praca. Ale dzięki Wam jakoś powoli zaczynam wracać do życia.
Kobietka, a ja to jestem bardzo dumna z twojej postawy nawet baaaardzo dumna, bo nie zamknęłaś się w sobie, nie uciekłaś dałaś z siebie wszysko co najlepsze.........zuch , zuch dziewczyna.
Jeśli o mnie chodzi to ja zawsze daje z siebie wszysko, pracuję tak jak umiem najlepiej i nie ważne czy mnie ktoś doceni czy nie, ale mam zawsze czyste sumienie. Moja pierwsza praca, ale drugi wyjazd i śmierć.....no cóż nie chciałam tego ale się stało....potem jeszcze dwa razy....szkoda, że wtedy nie miałam opiekunkowa........
No jak Ty się nie nadajesz, to kto?
Dzięki.
Dzięki za miłe słowa, tak, noc minęła, ale raczej bez mojego udziału. Przy śmierci byłam mojej prawdziwej Babci, ale odchodziła przez kilka dni, a tu nagle, miałam PDP położyć spać, siedziała na łożku i zaczęło się. Kompletnie jestem rozwalona, nie mam pojęcia co mam robić, chyba jeszcze dzisiaj zadzwonię do agencji, prawda? Nie nadaję się chyba do tej pracy, po dwóch tygodniach za bardzo się zżyłam z PDP.
Kobietka ja też się zawsze angażuję. Dzięki kolezankom z tego forum wiem, że z czasem stanę się twardsza, a w zasadzie to już mogę powiedzieć że jestem twardsza, niż na początku. Staram się o tym myśleć tak: ludzie pracujący w pogotowiu, w szpitalach - dla nich zgony są czymś powszednim, a mimo tego pracują, dają radę. Są bohaterami, bo choć to wszystko wydaje się makabryczne, to przecież śmierć to coś naturalnego, co spotka każdego z nas. A oni mają z nią do czynienia na co dzień, a przecież też są ludźmi - często o wielkim sercu. Z tego punktu widzenia uważam, że my - opiekunki i tak mamy łatwiej. Ale przywiązanie jest przywiązaniem... ech trudne to wszystko :zalamka2:
Hej. Nie wiem czy już pisałaś, czy wiesz co dalej? Bo tak siedzę i myślę o Tobie.