Pierwsza praca - pierwsza śmierć

11 lutego 2012 14:32

Hej, witajcie, udalo mi sie dzisiaj zlapac zasieg!


Kochane i Kochani - napiszcie pare cieplych slow, bardzo prosze.


Moja pierwsza praca i po dwoch tygodniach jedno z podopiecznych przeszlo na lepsza strone, jest mi tak strasznie smutno, Pan byl bardzo sympatyczny pomimo, ze szybko z wozka przeszedl do lozka na stale. Jedynym pocieszeniem jest to, ze juz nie cierpi. Jego zona na szczescie (w tym wypadku), ma demencje, wiec jakos sobie radze, rodzina rowniez w rownowadze, przesympatyczni ludzie, z ktorymi nie mam zadnych problemow. Ale to nie zmienia faktu, ze mnie jest smutnooo

11 lutego 2012 14:44
ja za drugim razem miałam pana, który po 1,5 miesiąca miał jakiś atak, wylew czy coś (nie wiem bo mój niemiecki nie był wtedy jeszcze tak dobry) no i trafił do szpitala a po szpitalu było z nim tak kiepsko, że już nie wrócił do domu. i choć strasznie mnie denerwował to z jego żoną płakałyśmy zanim wrócił jego syn i nie zdecydował o tym, żeby zadzwonić po karetkę (2-gi syn, który był na miejscu nie chciał wzywać karetki ;/ )
11 lutego 2012 14:45
aha Emilio wiem, że łatwo powiedzieć ale nie smuć się aż tak. pomyśl, że teraz już nie cierpi
11 lutego 2012 14:48
Emilia,wiem jaka to jest trauma...przez te prawie siedem laty pracy,dwoje moich podopiecznych na moich oczach umierało , a mieszkałam sama z podopiecznymi...i musiałam zostać potem sama w tym mieszkaniu....tak, kazda trudność czyni nas mocniejszymi.

Trzymaj się kochana,taką mamy pracę i zawsze musimy się z tym liczyć...
11 lutego 2012 14:57
Emilia,nie moge ci nic wiecej powiedziec tylko glowa do gory,trzymaj sie dziewczyno,to prawda co pisze Ania ze niestety taka nasza praca,i w kazdej chwili ktoras z nas moze tego doswiadczyc,pozdrawiam.
11 lutego 2012 15:41
Ja tez sie przylaczam i glowa do gory.pozdrawiam
11 lutego 2012 18:12
Trzmaj się Emilko! Cóż powiem jak koleżanka wyżej-TAKA PRACA. Mogę się tylko domyślać ,jak Ci ciężko.Mnie odpukać !żadne z podopiecznych nie zmarło.Głowa do góry-Babcia jeszcze została,zajmij sie nią to troszkę zapomnisz.Pozdrawiam Cię serdecznie...:)
11 lutego 2012 21:32
Dzieki Wam serdeczne. Wiem, taka praca - ale zal serce sciska. Babcia w tej sytuacji wygrana, bo nic nie pamieta, chociaz byla w domu. Pewnie przyjdzie sie przyzwyczaic. Dla Dziadka - wiem, ze tak lepiej, bo bardzo cierpial.

Bardzo Wam dziekuje za wsparcie, dobrze, ze mozna sie czasami wyzalic, swojej familii za duzo o tym nie pisze, bo by sie o mnie martwili.

Pozdrawiam goraco z z zimnego w nocy Rellingen k.Hamburga.

Do Justy: nici pewnie wyjda z naszego spotkania, bo dnia wolnego to ja nie mam, a do Hamburga 40 min. autem. Babci nie ozna samej zostawic, niestety, Jej rodzina pracuje (corka i ziec), w soboty i niedziele maja swoje sprawy. Nie narzekam, bo bardzo porzadni ludzie, nieslychanie sympatyczni.
11 lutego 2012 21:39
Emilka jestes bardzo dzielna.Ja jeszcze tego nie przezylam,ale tez sie z tym licze w kazdej chwili.Moja babcia ma skonczone 97 lat.Zawsze jak dluzej pospi to zagladam do niej z sercem na ramieniu.Ale,wlasnie -taka nasza praca.Trzymaj sie.
11 lutego 2012 21:43
ale nic sie nie mart ja mam tak samo nie wychodze trzymaja mie tu w zamknieciu godzin pare dostaje tylko w niedziele zawsze chodzilam z rodzina na kawke czy obiady ale ostatnio zaczelam sie buntowac bo bez babci chociaz pare godzin dla mie mi sie chyba nalezy a nawet do sklepu nie chodze to juz mam dosyc odliczam dni do wyjazdu .A ja jestem w Bergerdorf to nie wiem czy od ciebie daleko pozdrawiam
13 lutego 2012 08:42
Tak, to smutne gdy ludzie odchodzą. Ja przy śmierci jeszcze nie byłam, także nie wiem jak zachowałabym się. Rodzina powiedziała mi, że w razie co, to pierwszy telefon do nich, w ciągu 15min.przyjadą. Gdy babcia śpi dłużej, to zaglądam i patrzę czy oddycha, ma już 92 lata.W naszej p r

acy musimy liczyć się, żę podopieczni odchodzą. Pozdrawiam.
13 lutego 2012 09:05
Witajcie! Dołączę się do współczucia dla Emilki! Dobrze, że zdarzają się, przepraszam - że są empatyczni ludzie a zwlaszcza w tej pracy. Na jakimś forum naczytałam się, że dobrze tak "gebelsom" i że nie należy się zbytnio nimi przejmowac i wiele innych wpisów - szkoda gadać. Ja dielę ludzi na dobrych i złych; na mądrych i głupich a teraz jeszcze na tych co nają serca i go nie mają. Czy to ważne jakiej jest ktoś narodowośi i że w przeszłości zdarzyły się rzeczy, na które nie miałyśmy wpływu..? Ja znam wielu niemców i nie spotkałam się nigdy ze złym lub lekceważącym traktowanie. Może byłam w innej sytuacji. Ale mam nadzieję, że teraz kiedy wyjadę w charakterze opiekunki nie spotka mnie coś nieprzyjemnego. Choć nigdy nie wiadomo....
13 lutego 2012 09:09
Witam ja zachowuje sie tak samo tez zagladam i patrze czy oddycha a zawsze rano jest taka slaba i zle sie czuje i ciagle powtarza ze nie rozumie nic co kolo niej sie dzieje nie moze sie ze staroscia pogodzic musi odespac ranne leki i potem jest az za dobrze pozdrawiam
13 lutego 2012 09:10
no i chce dodac ze juz sie do niej przyzwyczailam i tez nie wiem jak ja bym reagowala jak by odeszla a ma 89 lat
13 lutego 2012 11:26 / 1 osobie podoba się ten post
Ja do swojej babci jestem bardzo przyzwyczajona i traktuję prawie jak rodzinę. To mi ufa najbardziej ze wszystkich członków rodziny, to ja siedzę z nią, a rodzina jest na chwilę . To ja odpowiadam wciąż na te same pytania, to ja trzymam za rękę gdy płacze bo nie rozumie dlaczego jest sama,dlaczego wszyscy odeszli.

Pozdrawiam....