Muszę z kimś popisać, właśnie umarła moja PDP. Nie dam rady sama, umarła mi na rękach.
Przez pierwszych 5 lat mojej pracy w DE nie przeżyłam śmierci podopiecznego .Po zmianie pracy 2 osoby w ciągu kilku miesięcy zmarło praktycznie przy mnie .Gdy przyjechałam na nowe miejsce podopieczna była już bardzo słaba i rodzina od razu mi powiedziała że to już długo nie potrwa .tak też było .Ale w tej rodzinie zobaczyłam jak można sprawić aby umieranie było godne .Starsza pani nawet sekundy nie była sama , podzieliliśmy obowiązki ,ktoś cały czas trzymał ją za rękę ,rozmawiał póki była świadoma .To była osoba wierząca więc łatwiej było ją uspokoić , łatwiej znaleźć trafiające do niej słowa .Kiedy odeszła a było to w nocy nie czułam lęku ,nie miałam nieprzyjemnych odczuć - tylko różne myśli o przemijaniu ,o hierarchii wartości w naszym życiu i o tym co zabierzemy ze sobą gdy odejdziemy na tamtą stronę , bo tylko dobro dane innym jest tak naprawdę dorobkiem naszego życia .Z tą rodziną utrzymuję kontakt do dziś i mogę powiedzieć że dzięki nim śmierć przestała budzić we mnie lęk a tylko smutek i refleksje ale na temat życia .
Doris- morfina przynosi ulgę ale osłabia ośrodek oddechowy w ukł nerwowym - jeśli płytko oddycha to przyspieszy koniec . A wybroczyny na nogach to mogą być plamy opadowe .Czasem powstają jeszcze u żyjących .Trzymaj się !