07 marca 2015 21:19 / 11 osobom podoba się ten post
ŚWIEŻYNKA W DOJCZLANDII
MOJA PODOPIECZNA (7-03-2015)
Moja podopieczna ma 86 lat, jasne włosy i jest dobrą osobą. Rano niejednokrotnie czeka na mnie już zastawiony stół, a moja rola sprowadza się do zaparzenia kawy starszej pani i przygotowania jej tostów z marmoladą. Każde śniadanie to niezmiennie mocna kawa z odrobiną mleka i łyżeczką curku oraz jedna opiekana w tosterze bułka z sporą ilością masła i marmoladą. Na deser jogurt albo ułożone artystycznie na małym talerzyku od fliżanki owoce- zazwyczaj mandarynka w towarzystwie kilku kulek winagrona- jest to moja inwencja którą wprowadziłam, bo podopieczna mało pije, a ja chciałam ją zachęcić do owoców. Pomysł się przyjął i starsza pani opowiedziała już o nim córce. Ja się tym bardzo cieszę, bo sprawia mi przyjemność takie artystyczne układanie rzeczy, a i wywiązuje się z swojego obowiązku by dopilnować wypijania odpowiedniej ilości płynów. Na koniec leki: z tego co wiem to przeciwbólowe. Moja podopieczna ma demencję, inkontynencję i raka, ale rodzina podjęła decyzję, że w tym wieku nie będzie już przeprowadzać żadnej operacji, więc każdego dnia starsza pani przyjmuje krople przeciwbólowe by zagłuszyć ewentualne bóle i jeszcze jakieś tabletki. Śniadania są zazwyczaj zjadane w całości, gorzej bywa z obiadami czy kolacjami. To demencja zbiera swoje żniwo powodując, że osoba, którą się opiekuje odmawia przyjmowania określonych pokarmów, choć wiem od córki, że je lubi.Czasami odmawia jedzenia w ogóle, przykładowo dziś, jedyne co zjadła na kolację to jogurt, pod tym względem jest więc jak małe dziecko, które jak się zaprze, że nie będzie czegoś jadło to nie zje, a jedyna szansa by nie chodziło głodne to podsunąć mu coś co lubi.
Pomimo demencji, moja podopieczna jest dobrą osobą- dziękuje mi za te małe talerzyki z owcami, które zanoszę jej do saloniku zawsze po śniadaniu, uśmiecha się do mnie i zagaduje czy to w domu czy na spacerze, zazwyczaj słucha się, kiedy mówię, że tak i tak, choć ma momenty kiedy robi się uparta i poddenerwowana, nigdy jednak nie mówi, choćby podniesionym tonem. Te nerwowe momenty są zazwyczaj związane z oczekiwaniem na przyjście córki, która każdego dnia, przyjeżdża po obiedzie i zabiera swoją mamę do swojego domu, tak bym ja mogła mieć pauzę. Ogólnie nie mam z starszą panią żadnych problemów z wyjątkiem wybierania się dokądś w świat, kiedy denerwuje się czekaniem na przyjście córki- czas więc między obiadem a moją pauzą jest dla mnie najbardziej stresujący w ciągu dnia. Wczoraj, w piątek, poszłam po obiedzie do toalety na piętro, a kiedy wróciłam starsza pani, którą zostawiłam w saloniku na parterze była już na ulicy idąc o balkoniku, razem z swoim ukochanym psem. Od wczoraj mam więc postanowienie by czas między obiadem a przyjściem córki spędzać z starszą panią w saloniku na dole, tak by mieć na nią oko. Nie jest to coś z czego jestem zadowolona, bo wolałabym odpocząć w swoim pokoju, ale schodzenie na dół co chwila, by sprawdzić czy seniorka mi nie uciekła jest jeszcze bardziej niefajne.
Dziś, w sobotę, zaliczyłam też pierwszy kryzys związany z opieką nad osobą starszą i demencyjną.Zaczęłam czuć rozdrażnienie osobą starszej pani, które pogłębiło się kiedy rano pokazała mi, że trzeba poodkurzać. Ja o tym wiem! A tak poczułam się trochę jak służąca. Odpowiedziałam jej pogodnie, że odkurzanie po spacerze. Mój łagodny, pogodny ton głosu bardzo dobrze na nią działa, z czego jestem z siebie dumna, że potrafię go zachować nawet jak czuję rozdrażnienie:). Brawa dla mnie ! :):).Wiem, że rozdrażnienie to jest mój problem- bo podopieczną mam marzenie. Jest nieabsorbująca, po śniadaniu jest spacer, a potem mam czas do obiadu dla siebie (zazwyczaj około 40 minut) i po obiedzie też mam czas dla siebie,a potem przychodzi córka i jest pauza. Wiedziałam również wcześniej, że osoby demencyjne są trudne i mam ogólnie dystans do tego co robi-ale te wszystkie drobiazgi z kilku dni zkumolowały się i efektem tego jest moje dzisiejsze rozdrażnienie. Czułam je głównie rano, drzemka podczas pauzy pomogła mi się z nim w dużej mierze uporać, ale wiem, że na pewno jeszcze wróci i potrzebuję znaleźć skuteczny sposób by zadbać o moją higienę psychiczną, co okazuje się konieczne nawet przy tak mało wymagącym podopiecznym jak mój. Myślę, że jednym z głównych powodów są nienaturalnie wczesne dla mnie godziny wstawania i, przez to, jedzenia posiłków. Każdy ma swój własny wewnętrzny zegar, ja naturalnie wstaję o 9, więc przesunięcie tej pory na 6:55 to dla mnie zmiana na tyle duża, że chyba niezdrowa.
A teraz, w ramach higieny psychicznej właśnie- odstresowania się- idę na moje wieczorne ćwiczenia do ogródka z których jestem bardzo dumna i które wprowadziłam już tutaj w Niemczech, wiedząc jak ważne dla mnie jest pozbycie się z ciała napięcia po całym dniu.