08 kwietnia 2015 18:19 / 3 osobom podoba się ten post
ŚWIEŻYNKA W DOJCZLANDII
NIEMIECKA WPADKA (8-04-2015)
Dziś do południa wybrałam się na szybkie zakupy do Edeki- brakowało kilku artykułów spożywczych. Byłam już w przedpokoju, gotowa do wyjścia, gdy moja podopieczna zawołała mnie z salonu i zapytała czy kupię jej świeże tulipany. A dokładniej mówiąc 3 tulipany. Zdziwiłam się troszkę czemu tak mało, ale dobrze, mogą być przecież 3, co mi do tego. Po zakupach w Edece idę na deptak, gdzie mieści się dużo sklepów, z ciekawymi, przykuwającymi wzrok wystawami. Wśród nich, wsunięty nieco w głąb, przyjemny, mały sklepik pełen świeżych kwiatów.
-Poproszę 3 tulipany.-mówię. Wybieramy z sympatyczną sprzedawczynią 3 różnokolorowe tulipany, ja znów dowiaduję się, że bardzo dobrze po niemiecku mówię (chciałabym, chiaa-łaaaam bym!), płacę i wracam. Na długiej osiedlowej dróżce, kilkanaście kroków przed blokiem zatrzymuje mnie niecodzienny widok: piękny i dostojny, ubrany w aksamitną czerń kogut o wyraziście czerwonym grzebieniu. Stoi z boku, przygląda mi się jednym błyszczącym okiem, a gdy nieco się oddalam, rusza z namysłem w przeciwnym kierunku. Kogut. W środku miasteczka? A dookoła same bloki. Pełna zafrasowania wracam i wręczam podopiecznej 3 tulipany, a każdy innego koloru. No tak jak chciała, bo miały być "drei, bunt". Starsza pani zdziwiona przez krótką chwilę, zaraz zaczyna się śmiać, bo co ona tylko z 3 tulipanami zrobi? No miały być "bunt" i takie są: żółty, czerwony i fioletowy. Więc dziś zamiast trzech wiązanek z tulipanów (drei bunt) o, które poprosiła ma 3 różnokolorowe tulipany (drei, bunt). Umiar dobra rzecz. Śmiałyśmy się jeszcze z tego później na spacerze i przy obiedzie, który o dziwo, dziś bardzo jej smakował i chwaliła.