28 lutego 2015 22:51 / 15 osobom podoba się ten post
ŚWIEŻYNKA W DOJCZLANDII
TUŻ PRZED WYJAZDEM- STRES I REFLEKSJE O ŻYCIU W POLSCE
To jest bardzo długi post, bo potrzebuję różne rzeczy z siebie wyrzucić i uporządkować przed wyjazdem.
Dziś stres związany z moim wyjazdem osiąga chyba swoje apogeum i potrzebuję się wypisać.
Dzisiaj są moje urodziny. Dokładnie 26 lat temu zawitałam na ten świat. Jutro zaczynam nowy etap w życiu- jak to trafnie ujęła Balutka-za co Ci Balutko dziękuję :).Prawie wszystko już załatwione, ale wciąż brakuje mi potwierdzenia odbioru mnie na dworcu w Hamburgu. Sądziłam, że w tym celu wyślę grzecznościowego sms do córki pdp, która ma być osobą odbierającą. Dziś odkryłam jednak, że mam tylko numer na telefon stacjonarny do tej pani. A ja potrzebuję numeru komórkowego by czuć się komfortowo. Byłam wczoraj w biurze Eurolines którym jadę i usłyszałam, że autobusom dość często zdarzają się opóźnienia. Na prawdę nie mam ochoty dzwonić o 5 rano na czyjść domowy telefon, który nie wiem czy i kto odbierze, tłumaczyć kim jestem i dlaczego dzwonię- a wszystko to podczas jazdy autobusem, która przecież cicha nie jest. Nie czuję się, aż TAK mocna z niemieckiego- boję się, że ktoś mógłby mówić z akcentem, szybko, no i ten hałas podczas jazdy. Dodatkowo, boję się, że coś takiego mogło by mnie sporo wynieść,dużo prościej byłoby mi wysłać sms i mieć dużo większą pewność, a więc i komfort, że moja informacja dotarła. By to rozwiązać zadzwoniłam do niemieckiej koordynator, która jest Polką, ale nikt nie odebrał. Zadzwoniłam więc na numer alarmowy polskiej agencji i doświadczyłam bardzo przyjemnego kontaktu z sympatyczną kobietą po drugiej stronie słuchawki :). Nie tylko sympatyczną, ale i pomocną:). Próbowała kilkukrotnie na przestrzeni kilku godzin dodzwonić się na podany telefon stacjonarny córki pdp, ale bezskutecznie :(. Będzie próbować jutro do południa jeszcze, ale na prawdę cała ta sytuacja z brakiem kontaktu z niemiecką stroną pogłębia tylko niepotrzebnie mój i tak silny stres przed moim pierwszym wyjazdem. Mam nadzieję, że nie będę jednym z tych rzadkich przypadków kiedy opiekunka jedzie na próżno i dopiero dzwoniąc z pustego dworca do polskiej agencji dowiaduje się, że musi wracać! W tym miejscu potrzebuję dać wyraz mojej frustracji: każdy z nas ma inne potrzeby, ja jadąc gdzieś pierwszy raz, potrzebuję informacji zwrotnej, że wszystko aktualne- by się nie stresować. Potrzebuję tej informacji z niemieckiej strony, bo to ona bezpośrednio organizuje mój pobyt w DE. Czuję się niepewnie bez tego potwierdzenia, do tego dochodzi stres przed nowym miejscem i na prawdę kiepsko sobie dziś z tym radzę. Stresuję się, że nie dostałam numeru komórkowego oraz nie podoba mi się w mojej agencji to, że nie dostałam odpowiedzi na wszystkie z kilku e-maili dotyczących mojego wyjazdu i o niektóre informacje musiałam dodatkowo dzwonić i się dopytywać! W Polsce takie koszty jestem w stanie udżwignąć, ale za granicą? W końcu: jestem bardzo niezadowolona, że moja agencja nie powiedziała mi podczas prezentacji oferty, że stała osoba do opieki też jest od nich- tak bym mogła z nią porozmawiać. Dałoby mi to poczucie większej realności tych ludzi do których jadę, bo póki co, ciągle mam obawy, że tak na prawdę nie ma dla mnie tej pracy, pomimo zakupionego biletu i że będę stać na pustym dworcu. To są moje obawy. Uff, poczułam się dużo lepiej jak je tu wyraziłam. Mam nadzieję, ze dzięki temu zrobi się we mnie miejsce na coś bardziej pozytywnego:).
Wczoraj dużo załatwiałam. Byłam, przykładowo, w Spółdzielni Mieszkaniowej, by złożyć oświadczenie, że nikogo w mieszkaniu nie będzie. Młody pracownik tak bardzo pomagał mi w wypełnieniu druku, że w ogóle nie zwrócił uwagi na to, że zrobiłam to błędnie i gdyby nie przypadkowe sprawdzenie druku przez inną panią, moja wizyta byłaby na próżno bo dalej płaciłabym jakby w mieszkaniu ktoś mieszkał !! Ale nie tylko to mnie złości. Złości mnie to, że gdy grzecznie mu o tym powiedziałam (co mimo mojej grzeczności nie mogło być dla niego najmilszym z doświadczeń) spotkałam się próbą przerzucenia odpowiedzialności za błąd na mnie!! No na prawdę!! A dziś, na poczcie trafiłam na panią, która zapytana normalnie: "Ile płacę?", odpowiedziała mi prawie krzycząc: "Moment, jeszcze nie policzyłam." Wszystko można powiedzieć, ale nie w taki sposób. Nie uznaję odreaogowywania stresu na Bogu ducha winnym ludziom. Jeśli poczuła się przeze mnie, np.: popędzana (co nie było moją intencją, ale przyznaję, że byłam nieco zniecierpliwiona długim czekaniem), to mogła mi o tym normalnie powiedzieć- na pewno bym to zrozumiała. Odpowiedziałam kobiecie spokojnym, ale stanowczym tonem, żeby nie podnosiła na mnie głosu i, że wszystko można powiedzieć, ale nie w taki sposób. A ta kobieta dalej słownie się przepycha! Odpuściłam, bo nie miało to sensu, ale się zdenerwowałam i na prawdę i w przypadku tego człowieka z spółdzielni i w przypadku tej pani z poczty miałam w którymś momencie wrażenie, że mam do czynienia z małymi dziećmi, a nie dorosłymi. Naszła mnie refleksja, że są kwestie w moim kraju, które na prawdę lubię- bliskość i głębia w relacjach z ludźmi o którą, mam wrażenie, trudniej na zachodzie. Są też jednak takie momenty jak te opisane przeze mnie, gdzie, myślę, że Polakom dużo brakuje do profesjonalnej obsługi klienta i być może dlatego nasz rynek pracy wygląda tak jak wygląda. Inny przykład? Kilka dni temu w pociągu ja i jeszcze jakaś dziewczyna nie mogłyśmy otworzyć drzwi, podszedł do nas konduktor, zaczął je otwierać i mówić, że on je otwiera, a czy my go do domu zaprosimy i inne tego typu aluzje seksualne. Dziewczyna uśmiechała się speszona, a ja odpowiedziałam stanowczo, że jego żarty są nie na miejscu i czy uważa, że takie zachowanie przystoi konduktorowi? Mam smutną refleksję, że dużo ludzi narzeka jak w Polsce źle, ale Polacy w kwestii obsługii klienta są daleko za Zachodem, co tyczy się także mojego pierwszego akapitu.
Na koniec kilka słów refleksji o sytuacji finansowej w moim kraju. Byłam wczoraj w banku chcąć założyć książeczkę mieszkaniową. Dowiedziałam się, że od niedawna nie ma już takiej możliwości, a była ona bardzo korzystna, bo cały kapitał zbierał się w jednym miejscu więc i procent był wyższy. Teraz są jakieś lokaty oszczędnościowe, ale mają ograniczenie dla miesięcznych wpłat do 1000zł. Żeby przypadkiem za dużo nie zaoszczędzić. Rachunki oszczędnościowe też mają bardzo niskie oprocentowanie. Właściwie zostaje inwestowanie, ale to się trzeba znać, a tymczasem w dwóch bankach do których wczoraj zawitałam, jedna z pań nachalnie namawiała mnie na kupno akcji albo wzięcie kredytu. Wyjeżdżam za granicę żeby odłożyć, a nie mogę tego w nic sensownego ulokować. Mam wrażenie, że kiedyś na oszczędzaniu w bankach można było coś zarobić, dziś są to grosze. Oczywiście byłam tylko w dwóch bankach, ale na ten moment mój odbiór rzeczywistości w Polsce jest taki, że ceny są absurdalnie wysokie w stosunku do zarobków, a banki nie oferują żadnego sensownego zysku za ulokowanie w nich swoich pieniędzy; gdzie: przy dłuższej pracy w opiece nie są to przecież aż tak małe sumy.
Ogólnie jest we mnie dużo rozżalenia na sytuację w Polsce, dużo lęku i niepenwości co do pracy w DE i tego czy w ogóle ją w poniedziałek zacznę, dużo złości i buntu wobec tego z czym często spotykam się w różnego rodzaju instytucjach oraz wobec tego, że chciałam z czymś wrócić do Polski po wygnaniu na Zachodzie, a teraz nie wiem czy jest sens wracać w ogóle. Jakoś to wszystko zebrało się we mnie i musiało się ze mnie ulać. Oczywiście życie ma też dużo pozytywnych stron, ale by zrobić dla nich miejsce potrzebowałam pochylić się nad tym co mnie frustruje i boli. Dziękuję za Twój czas- droga osobo po drugiej stronie łącza:):).