margaritka59Moje dzieciństwo też kojarzy mi się rosołem i makaronem domowym w każdą niedzielę.To był cały rytuał. Raniutko na pniaczek szła kura, albo kogut, pózniej oparzanie gorącą wodą , osmalanie denaturatem i rozprawianie. Warzywa były prosto z ogrodu.Cebula przypiekana na kuchni. Każdy z domowników miał swoje ulubine części z tego kuraka i na szczęście się nie pokrywały. Mieszkałam w domu wielopokoleniowym. Babcia robiła kluski tzn makaron, ale jak ona te placki z ciasta szybko i drobno kroiła, to do dzisiaj wspominamy. W radyjku "Matysiaki", czy " W Jezioranach" .Tych audycji osobiście nie słuchałam, ale wiem ,że coś takiego było. Ach, to były czasy...
Nasza rodzina była duża - 9 dzieci plus rodzice - to z mięskiem z kogucika było ubożuchno. Mnie zawsze dostawało się skrzydełko. Ale rosołek pycha, przyrządzony tak jak piszesz.