Giunta, jak miło spotkać bratnią duszę, ja też słucham wszystkiego, łącznie z zespołem Strachy na Lachy i Lao Che, które bardzo cenię. Ale na bezludną wyspę wzięłabym przede wszystkim barokowe kawałki, za długo by wymieniać i kilkadziesiąt innych z różnych epok, np. Reguiem Gabriela Faure, głęboko oczyszczające i Stabat Mater Pergolesiego na sopran i kontratenor, no i oczywiście operę Turandot Pucciniego, o miłości silniejszej od lęku przed śmiercią, ach jakie to budujące!.
Rennie masz rację co do nazwisk. Tak mi się przypomniało trochę nie na temat, ale śmiesznie, że mój znajomy spotkał kiedyś parę narzeczonych, on miał na nazwisko Oszust, a ona Małolepsza. Fajna parka, nie?