Tam gdzie jezdze do Bergneustadt, jade teraz zmienic corke jest zatrzesienie, takie wielkie dorodne. Wszystkie ulokowaly sie na pastwisku dla koni, ja tam w zeszlym roku wlazlam, nazbieralam ale co si strachu najadlam, te konie zwlaszcza ten holenderski to taki napał, sexualnie bardziej zwariowany odemnie. Kilka razy darłam przez płot i w takich chwilach dziekowalam Temu w niebiosach zem nie chlop bo jak nic "klejnoty rodowe" na płocie bym zostawila
Moja babcia zadowolona, kilka sloiczkow w prezentach kolezankom i rodzinie dala, co tam taki prezent? Nie ma jak flaszka Zołądkowej Gorzkiej albo Krupniczka, nie?