06 lipca 2014 12:11 / 2 osobom podoba się ten post
Wróciłam na chwilę do domu z babcią z ewangelickiej mszy. Babcia zmęczona, położyć się chciała, o 13.00 znów idę z nią tam na obiadek.
Moje spostrzeżenia: nie pierwszy raz uczestniczyłam tu w De w ewangelickiej mszy ale dziś ze zdwojoną siłą wbiły mi się w mózg sprzeczności. Muszę to przetrawić sama i dojść do jakiś konkluzji. Albo może sprzeczności na pierwszy rzut oka są nimi, a tak naprawdę jedno z drugim się uzupełnia. Mowię o mentalności ewangelicko-niemieckiej. Na razie kłóci mi się "sparen" ze społeczeństwem obywatelskim i silnym poczuciem przynależności do wspólnoty. Otóż kościół w ub. roku przechodził przebudowę, wspólnota zebrała 21700eur datków na m.in budowę windy dla niepełnosprawnych i starszych osób, wieża wyremontowana, piwnice, ogrzewanie. Ichnie biskupstwo też się dołożyło itd. No i luterańskiego: skromność, pracowitość i oszczędzanie jakoś na razie nie mogę połączyć z hojnością (nie tylko materialną ale i niematerialną). Przychodzi mi na myśl: daję nie dając (materia) jeśli wezmę pod uwagę niemieckie "sparen" i "geizig".
I oczywiście charytatywność: plan architekta, księgowego, pani przedszkolanki, pani od fortepianu itd.
No więc popłynęłam czy sens jakiś w tym moim wywodzie jest?