Ojciec wziął do ręki kij od motły, mała tak była bita, że kij się złamał... Na następny dzień , ojciec poszedł do pedagog szkolnej i powiedział co mała zrobiła, oczywiście mała zaczęła tłumaczyć, że to nie tak,ale w tym momencie nie było to ważne. Pani pedagog zgłosiła to na policje i w ten sposób już tego samego dnia poszli wszyscy we troje ( pedagog, ojciec i mała) do pani inspektor. Rozmawiali a mała siedziała cicho, bała się, że jak coś powie, to znowu w domu dostanie lanie. Pani policjantka powiedziała, że trzeba coś z tym zrobić i zgłosiła to do sądu... Tak zacząl się 'łańcuszek', który nie zapowiadał nic dobrego...