Napisałam cały długi post i nie wiem co wcisnęłam, ale zamiast się ukazać - zniknął... Zaczynam zatem pisanie od początku.
Po raz kolejny dziękuje za dobre słowa i wsparcie duchowe. Gdy czytałam synowi wpisy to był zaskoczony że tyle obcych ludzi się interesowało i stwierdził że to "moje" forum to musi być coś bardzo fajnego :) On również przesyła słowa podziękowania.
Robiona w czwartek kontrolna punkcja dała zaskakujące wyniki. Pleocytoza 18/mm3, inne parametry w normie lub bardzo do normy zbliżone i nawet lekarz był zadowolony że tak szybko udało się zwalczyć chorobę.
Junior od dzisiaj jest w domu i wprawdzie mnóstwa rzeczy mu nie wolno, ale to nic, to pryszcz... Musi się co jakiś czas na chwile położyć, musi unikać całkowicie wysiłku fizycznego, TV, komputera, słońca, owoców cytrusowych i chemii w jedzeniu, ale jest w domu i wraca do sił w tempie zgoła rekordowym!
Nawet fakt że jego tatuś przy mnie zarzucił lekarzom bezprawne przeprowadzenie punkcji za zgodą wyłącznie mojego ojca nie wyprowadził mnie z równowagi, bo lekarz zapytał go czy wolałby może pogrzeb własnego dziecka. Na to już mojemu ex brakło weny twórczej...
I ja kiedyś uważałam tego człowieka za inteligentnego, mądrego faceta?! Hmmm...
Sztela mi się wściekła, bo dziadek oddał babcie do heimu, moja zmienniczka zjechała stamtąd wkurzona jak cholera i zdaje się że dość intensywnie szuka czegoś nowego. A ja na razie zaczynam oddychać normalniej i zauważyłam że jest wiosna ;)))
Mój niedoszły absztyfikant dzwonił do mnie przedwczoraj z pytaniem jak udało mi się załatwić dogodny transport do Polski i usiłował wprosić się do mnie na kawę. Jakoś nie bardzo miałam na tą kawę ochotę, nie wiem dlaczego...
Może ktoś z was wie? ;)