Dlaczego przestałam być opiekunką?

06 marca 2014 22:09 / 1 osobie podoba się ten post
Hellyspring - Dziękuję kochana-odkopujesz moje wspomnienia,których nie chciałam pamiętać,ale nie da sie uciec.One są w nas.Ożywają niekiedy w najmniej oczekiwanym momencie powodując bezsenność.Miałam podobnie ze znaną w Niemczech pisarką ksiązeczek dla dzieci,dość ciężkawa Dama.Do dziś nie wiem jak udało mi się ją podnieść?Chyba tylko przerażony wzrok jej męża dał mi siłę udźwignąć ją i postawić do pionu.I jego bezradność...może na policję zadzwonimy?,albo straż pożarną?,-kochany staruszek
06 marca 2014 22:19 / 10 osobom podoba się ten post
Poczekaj, cierpliwości :)
Nie będzie niestety typowego happy endu, jak sie pewnie domyślasz, bo babcia stała już w zasadzie jedną noga nad grobem, była dla mnie przykładem, że ludzki organizm tez ma swoją "datę wazności". Brzmi to może strasznie, ale biedna babuleńka była już, jesli już się odnieść do tej metafory, "przeterminowana", bo prostu ciało przestało działać tak, jak powinno, umysł tez był zniedołężniały, babcia zupełnie bezbronna i bezsilna; gorzej od niemowlecia, bo wszak niemowlę w przypadku zlokalizowania źródła niewygów uspokaja sie, gdy na powrót jest wszystko OK, a tymczasem moja pacjentka była już w takim stanie, że prawdopodobnie ból towarzyszył jej stale, o czym miałam sie przekonać nadchodzacej nocy.

Zarówno "opiekunka kontraktu" jak i opiekunka, którą zmieniałam uprzedzały, że babcia budzi się w nocy i zdarza jej się wołać, ale na ogół zdarza się to raz i mam "nie zwracać na to uwagi".

Ale ludzie kochane !!
Jak ja mam nie zwracac uwagi i smacznie się wylegiwać, jak za ścianą, o 1.00 w nocy, zaczyna lamentowac i wzywać Boga 101letnia, cuerpiąca kobieta ??
Bo i owszem, babcia przebudziła się tylko raz.
Ale wyła z bólu 4 godziny.
Ale "miałam nie zwracac uwagi".
Przeciez to by poruszyło nawet kamień, z wybiciem ósmej, zaraz zadzwoniłam do PM i kategorycznie zażądałam rozmowy z Łspok, a tymczasem w tle krzyczała babcia (miała przerwy na takie krótkie drzemki, ale za każdym razem po przebudzeniu znowu zaczynała płakać).
Kiedy moja pierwsza rozmówczyni z PM usłyszała, co sie u nas dzieje, powiedziała przez telefon "Boże, niech jej pani coś da, niech jej lekarz coś przepisze, przecież człowiek nie moze tak cierpieć!"

Ale co zrobić, jesli człowiek ma 101 lat i zwyczajnie się "przeterminował" ??
Tu już niestety nie pomogą żadne specyfiki :(

I mam nadzieje, że pani Łapok dobrze zapamiętała rozmowę, którą z nią tego poranka przeprowadziłam.


cdn.
06 marca 2014 22:28
Ja nie moge ale sie wciagnelam w cdzytanie tego lepiej niz w nie jedna ksiazke. jestem ciekawa co dalej :)
07 marca 2014 00:24 / 2 osobom podoba się ten post
Jolek

Ja nie moge ale sie wciagnelam w cdzytanie tego lepiej niz w nie jedna ksiazke. jestem ciekawa co dalej :)

No ja też... Czuję się jakbym skończyła oglądać serial w najmniej oczekiwanym momencie.
07 marca 2014 02:13
I tak wybiła 2:13 a ja na "opiekunkowie" ;)
07 marca 2014 08:17 / 12 osobom podoba się ten post
Otóż, jak wspomniałam, ta historia nie jest od poczatku do końca uporządkowana, acz w 100% prawdziwa, nie jestem w stanie jednak powiedzieć dokładnie, kiedy udało mi się w końcu nawiązać bezpośredni kontakt z Łapokiem. Z tego, co pamiętam, było to juz po moim wybuchu histerii, bo owej strasznej pierwszej nocy, kiedy babcia tak bardzo cierpiała, a ja nie mogłam jej w żaden sposób pomóc; oczywiście na początku pani, która jako pierwsza odebrała telefon próbowała nakłonić mnie do zmiany decyzji o NATYCHMIASTOWYM opuszczeniu stelli, mętnie coś tam tłumacząc, że przecież to się zdarza, że poprzednia opiekunka, że tyle czasu, że bla, bla, bla. Jednakowoż w momencie, kiedy podstawiłam słuchawkę pod jęczacą pacjentkę, pani dała za wygraną.

"Czy pani rozumie, że pani Łapok wysyłając mnie tutaj naraziła na szwank zdrowie moje oraz przede wszystkim pacjentki ? Może nawet życie! Prosze mnie w tej chwili z nia połączyć i przysłac na moje miejsce kogoś o odpowiednich kwalifikacjach!"

W niedługim czasie pani Łapok dowiedziała się ode mnie, że jest nieuczciwą, wygodną biurwą, która za nic mając dobro opiekunek i podopiecznych steruje kontraktami tak, żeby jej było jak najwygodniej, że zrobie wszystko, aby poniosła konsekwencje swojej lekkomyslności oraz że nikomu nie życzę takiego nieodpowiedzialnego opiekuna kontraktu. Ponadto zarzuciłam jej zatajanie prawdy ("Podnosnik do łóżka ? Widziała pani kiedyś podnośnik do łózka?" "Ależ ja nie mówiłam o podnośniku do łózka, tylko do toalety..." "Macie w tym bajzlu nagrywane rozmowy, więc może sobie pani sprawdzić, co pani mówiła i o ile rozminęła się pani z prawdą! Po co mi podnosnik do toalety, skoro szczytem marzeń jest posadzić pacjentkę na przenośną toaletę) i skończony egoizm.

"Czy pani, będąc jeszcze opiekunką, miała kiedyś do czynienia z bezwładnym, słabym, chorym człowiekiem, który wciąż krzyczy z bólu ? Co by pani zrobiła gdyby jakaś nieudolna kontrahentka wysłała pania w takie miejsce?"
"Nigdy nie byłam opiekunką" - odparł oschle Łapok po drugiej stronie słuchawki
"Więc to wyjaśnia pani głupotę i niekompetencję !!!!" wrzasnęłam "Po pleckach za biurko, a pacjenci niech umierają ! Nikt, bez doswiadczenia w tej branży, nie znając jej z punktu widzenia opiekunki, nie powinien znajdować się na takim stanowisku jak pani ! Jeśli mojej podopiecznej coś się stanie, to proszę pamiętać, pani będzie ją miała na sumieniu !!!!"

Tak minął wieczór i poranek. Poczatek dnia trzeciego.

cdn.
07 marca 2014 08:32 / 11 osobom podoba się ten post
Jeśli chodzi o warunki, jakie miałam zapewnione, to tutaj nie rozminięto się z prawdą - miałam do dyspozycji pokój z niewielkim balkonem, z tym że po tym, jak urzędował tam wujeczny siostrzeniec, trudno mi było odczuć jakąkolwiek prywatność. A, nie wspomniałam byłam, ze pan ów był już też sędziwy licząc sobie ponad 70 wiosen, co zresztą łatwo wydedukowac, skoro moja pacjentka była po setce. Ale myslę, że różnica wieku i brak najmniejszego zaufania w stosunku do mnie (na pierwszy rzut oka ocenił, że "się nie nadaję" i na każdym kroku okazywał mi otwartą niechęć. Vice zresztą versa - jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie). Dość jednak, że tygodniowo miałam przeznaczona na zakupy kwotę 70euro (nie tak wcale mało, biorąc pod uwagę, że babcia prawie nie jadła, ale też bez fajerwerków) - pytanie tylko, kiedy te zakupy zrobić - dziesiąta woda po kisielu dbała też o zaopatrzenie w napoje (Gerolsteiner) ale poza tym zero wygód, czyli brak internetu, tanich rozmów do Polski czy ogródka. Wanna z zupełnie zbędnym podnosnikiem, a w kuchni czas jakby się zatrzymał przed 30 laty.

To nie sa dla mnie jakieś gigantyczne problemy, ostatecznie jestem w pracy, a nie na wakacjach.
Póki co, tego poranka, gdy zdecydowałam juz ostatecznie, że nie zostaję, bo nie podołam ani fizycznie, ani psychicznie, z babcią na szczęście było cokolwiek lepiej; uspokoiła sie odrobinę, zjadła śniadanie, nie chciała do toalety, więc karmiłam ją w łóżku, włączyłam telewizor i zostawiłam w takim półśnie, przekonana, iż lepiej bedzie dla nas obu, gdy nie będę jej teraz na siłę targała z łózka, gdy chwilowo, chwała Najwyższemu, nie odczuwa stałego bólu (a przynajmniej nie krzyczy).

I tak nas mniej więcej zastał stryjeczny bratanek, gdy przyszedł odwiedzić ciotke w okolicach wczesnego popołudnia.

cdn.
07 marca 2014 13:01 / 3 osobom podoba się ten post
Witaj Helly ! Ja Ciebie też pamiętam. Ostatnie Twoje posty czytałam gdy byłaś u profesora. Pisz co było dalej. Niejedna z nas odnajduje w Twoich wspomnieniach fragment swoich. Masz rację, że nieudolne koordynatorki powinno się piętnować. To jest zbyt trudna i odpowiedzialna praca aby na tym stanowisku znajdowały się niedołegi i arogantki. Wszystkie doskonale wiemy, że takich w firmach nie brakuje.
07 marca 2014 14:19 / 2 osobom podoba się ten post
Alina

Witaj Helly ! Ja Ciebie też pamiętam. Ostatnie Twoje posty czytałam gdy byłaś u profesora. Pisz co było dalej. Niejedna z nas odnajduje w Twoich wspomnieniach fragment swoich. Masz rację, że nieudolne koordynatorki powinno się piętnować. To jest zbyt trudna i odpowiedzialna praca aby na tym stanowisku znajdowały się niedołegi i arogantki. Wszystkie doskonale wiemy, że takich w firmach nie brakuje.

No niestety nie brakuje,a nawet jest ich zdecydowana wiekszość:(
07 marca 2014 14:27 / 1 osobie podoba się ten post
hogata76

No niestety nie brakuje,a nawet jest ich zdecydowana wiekszość:(

No niestety tak jest o czym przekonałam się niedawno. A że złozyłam wypowiedzenie kontraktu to ich zmobilizowało do rzetelnej rozmowy ze mną. Kuźwa kasa kazdemu zasłania oczy, a to, że w tym całym bajzlu ktoś się męczy, to już nie ważne. 
 
tylko co z tego, ze moje na wierzchu, skoro pojadę do domu kompletnie wypompowana.....................
07 marca 2014 14:57 / 6 osobom podoba się ten post
natka

No niestety tak jest o czym przekonałam się niedawno. A że złozyłam wypowiedzenie kontraktu to ich zmobilizowało do rzetelnej rozmowy ze mną. Kuźwa kasa kazdemu zasłania oczy, a to, że w tym całym bajzlu ktoś się męczy, to już nie ważne. 
 
tylko co z tego, ze moje na wierzchu, skoro pojadę do domu kompletnie wypompowana.....................

No Oni za Twoje leczenie psychiki nie bedą płacic,ale kase za Ciebie bedą mieli:(
07 marca 2014 18:51
hogata76

No Oni za Twoje leczenie psychiki nie bedą płacic,ale kase za Ciebie bedą mieli:(

Dokładnie.
08 marca 2014 08:04 / 9 osobom podoba się ten post
Wiecie, moje drogie, ja być może wówczas (a i również chwilami teraz, z perspektywy czasu) zbyt ostro oceniam poczynania owego syna kuzyna czy też jakie tam inne powinowactwo/pokrewieństwo łączyło tę postać z moja pacjentką. Nie zrozumcie mnie źle; może i babcia miała coś zaoszczędzone gdzieś na książeczce, ale ten mężczyzna (nie pamiętam już jego imienia, ale wiem, że było wyjątkowo obrzydliwe i typowo niemieckie; jakby ktoś jechał grabiami po asfalcie... Nie wiem, Heinrich ? Czy jakoś tak...) nie chciał absolutnie dla niej źle i rzeczywiście wykazywał troske w odniesieniu do jej wątłej i chorej osoby, lecz cóż z tego, skoro ta jego troska o nią obum nam (czyli mnie i podopiecznej) przysparzała więcej własnych trosk ... Nie mam wątpliwości, że jak na krewniaka tak dalekiego stopnie nie musiał czuć się zobowiązany do zajmowania się zniedołężniałą dalszą ciotką, a jednak robił to, poświęcał swój czas, przywoził napoje, etc. Tylko że ona potrzebowała opieki lekarskiej, a nie opiekunki i pan starszy zdawał się tego nie widzieć, natomiast moje sugestie zbywał lekceważącym machaniem ręką, na co pewnie nie bez wpływu pozostawał fakt dzielącej nas różnicy dwóch pokoleń (że przez skromność nie dodam, że takze przepaść intelektualna... Cóż, nie chcę wspominać, że ... no dobra, nazwijmy bezwłosego krewnego umownie owym Heinrichem, ale jakkolwiek by go nie nazwać, zbyt lotny to on nie był).

W każdym razie odwiedził nas (bez zapowiedzi, jak to miał w zwyczaju) w okolicach 14.00 i zaczęła sie dyskusja, dlaczego babcia w łóżku. Więc zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że mam istotnie problem z transferem, pacjentka bardzo cierpiała w nocy, a że nie potrzebowała do toalety, to nie przesadzałam jej do pozycji siedzącej, bo i po co, skoro tak jej dobrze.

Na co Heinrich z oburzeniem zarzucił mi niewykonywanie obowiązków i jął wybudzać sędziwą podopieczną z półdrzemki celem uszczęśliwienia jej sadzając na wózek. Na nic zdały się moje ostrzeżenia, Heinrich wszak wie lepiej, co jest dobre dla jego ciotki.
Kiedy udało mu się już babcię wyrwać z letargu, wziął się do transferu równie profesjonalnie jak ja, wzniecając przy tym lawinę błagań, jęków i okrzyków "pomocy". Tylko że chłop, mimo siededziesiątki na karku, zawsze zostanie jednak silniejszy niż szczupła, mało doświadczona kobita, więc siłą przetransportował bezwładną babcię na wózek, szarpiąc ją jeszcze dodatkowo, by "wygodniej siadła".

Jak juz siedziała, zapadła ponownie w zwyczajny półletarg usmiechnąwszy się wcześniej blado do Heinricha (widocznie go poznała), co on poczytał sobie za sukces.

Miałam tego serdecznie dość.

Zaproponowałam, że skoro jest taki mądry, to niech teraz posiedzi z babcią z dwie godzinki, a ja za ten czas skoczę szybko na zakupy i krótki spacer. "Należy mi się czas wolny" poinformowałam dzesiątą wodę po kisielu, a ów, nie kryjąc niezadowolenia, nie mógł wszak nie przyznać mi racji. O rozmowie z agencją na razie nie wspomniałam.

Wzięłam koszyk na zakupy i wyszłam z tego okropnego mieszkania. Potrzebowałam wytchnienia, a wiedziałam, co może mnie czekać wieczorem. I nie przeliczyłam się w założeniach.

cdn.
08 marca 2014 18:56
Gdzie jest Helly????
08 marca 2014 19:15 / 3 osobom podoba się ten post
gosia35

Gdzie jest Helly????

No przecież ma Dzień Kobiet! A nie jak my tu... na wygnaniu!