Wypalenie zawodowe

04 listopada 2013 22:30 / 1 osobie podoba się ten post
Haneczka47

Wlasnie w tej pracy musi byc zrozumienie drugiej polowki ,dzieci,bo gdy tylko(brzydkie slowo powiem )tam w domu czekaja na kase to jest zle bardzo zle albo nie czekaja na kase gdy jest urazona meska duma ze zona pracuje a maz w domku w pl,
albo mysla sobie siedzi w de opiekuje sie "babka"ma co jesc gdzie spac to ma tam dobrze nic nie brakuj e nie musi sie martwic o nic ,nie rozumieja jaka ta Nasza praca jest absorbujaca,ile kosztuje nerw.....
.ciezko mamy chociaz pdp dobry czlowiek

Nasza praca jest trudna, ale skoro taka przyszlo nam wykonywac, to ja na przyklad, szukam pozytywow. Nie chce sie umartwiac tym, ze ciezko, trudno, zle i same takie. Pewnie, ze mam dolki, jak wszyscy, naprawde staram sie je zakopywac, wychodze, laze po ulicach, albo szukam czegos w necie, albo gadam z rodzinka - to wlasciwie codziennie robimy.
Ja mam zrozumienie i oparcie w rodzinie, wzajemnie sie wspieramy, ja wiem, ze nie jest tak calkiem dobrze, jak mnie nie ma. Moj slubny i mlodsza dobrze rozumieja, jaka mam prace. Zreszta moja mlodsza pare razy byla u mnie i wie, jak to wyglada.
Brak zrozumienia, albo to, o czym piszesz - to, moim skromnym zdaniem - cos nie tak w rodzinie, moze trzeba usiasc i pogadac?
05 listopada 2013 08:39
kasia63

Anetta - napisałaś "często więc nasze własne potrzeby zostają zepchnięte na ostatnią pozycję."A kto je tam zepchnął????Nie chcę się powtarzać, bo to samo bym napisała co Lawendzie.Dodam tylko,ze Ty jestes za młoda ,żeby życ w ten sposób - małymi kroczkami próbuj cos zmieniać,dłuższe przerwy,wiecej czasu dla siebie,jakis porządny urlop.Żebys kiedys sama do siebie żalu nie miała ,że Ci życie przeleciało na wyjazdach...
A najlepiej to się umówcie z Lawendą na wczasy, a w drodze powrotnej do mnie na kawusie i małe co nieco:)

Kasiu masz całkowitą rację, życie przelatuje mi mdz palcami już od wielu lat, wiem. Staram się to zmienić, opornie idzie ale idę do przodu. Wcześniej byłam matką Teresą dla całej rodziny: mamy i rodzeństwa, od jakiegoś czasu ograniczyłam się do mamy. Zdałam sobie sprawę że jestem wykorzystywana bo mam zbyt dobre serce a jeśli ja pomocy potrzebuję dla mnie nie ma nikogo. Osobą samotnym jest ciężej na wypadek choroby, jak zachoruję nie pójdę do pracy i pomocy od nikogo nie dostanę, to chyba najbardziej mnie przeraża. Staram się myśleć przyszłościowo, może w od wiosny uda mi się pójść tutaj do pracy - już nie w opiece, będę miała więcej czasu dla siebie i może będzie leciało bardziej z górki ;-)
05 listopada 2013 09:09 / 2 osobom podoba się ten post
anetta

Kasiu masz całkowitą rację, życie przelatuje mi mdz palcami już od wielu lat, wiem. Staram się to zmienić, opornie idzie ale idę do przodu. Wcześniej byłam matką Teresą dla całej rodziny: mamy i rodzeństwa, od jakiegoś czasu ograniczyłam się do mamy. Zdałam sobie sprawę że jestem wykorzystywana bo mam zbyt dobre serce a jeśli ja pomocy potrzebuję dla mnie nie ma nikogo. Osobą samotnym jest ciężej na wypadek choroby, jak zachoruję nie pójdę do pracy i pomocy od nikogo nie dostanę, to chyba najbardziej mnie przeraża. Staram się myśleć przyszłościowo, może w od wiosny uda mi się pójść tutaj do pracy - już nie w opiece, będę miała więcej czasu dla siebie i może będzie leciało bardziej z górki ;-)

Nie daj sie.Znam taką sytuację i do niczego dobrego to nie prowadzi,jedynie możesz stać sie zgorzkniałą osobą.Poki czas zmień to.
05 listopada 2013 09:33
wiewiorka

Nie daj sie.Znam taką sytuację i do niczego dobrego to nie prowadzi,jedynie możesz stać sie zgorzkniałą osobą.Poki czas zmień to.

Dzięki Wiewiórka. Czego najbardziej sobie nie życzę to właśnie goryczy w sobie, zdziwaczenia i zdziczenia, na szczęście na razie nie mam takich objawów
05 listopada 2013 10:19 / 1 osobie podoba się ten post
anetta

Kasiu masz całkowitą rację, życie przelatuje mi mdz palcami już od wielu lat, wiem. Staram się to zmienić, opornie idzie ale idę do przodu. Wcześniej byłam matką Teresą dla całej rodziny: mamy i rodzeństwa, od jakiegoś czasu ograniczyłam się do mamy. Zdałam sobie sprawę że jestem wykorzystywana bo mam zbyt dobre serce a jeśli ja pomocy potrzebuję dla mnie nie ma nikogo. Osobą samotnym jest ciężej na wypadek choroby, jak zachoruję nie pójdę do pracy i pomocy od nikogo nie dostanę, to chyba najbardziej mnie przeraża. Staram się myśleć przyszłościowo, może w od wiosny uda mi się pójść tutaj do pracy - już nie w opiece, będę miała więcej czasu dla siebie i może będzie leciało bardziej z górki ;-)

To Twoje życie i ogranicz je do siebie. Na pierwszym miejscu jesteś Ty i Twoje życie, Twoje sprawy. Nie poświęcaj swego życia dla nikogo. Z czasem, jak będziesz starsza zauważysz, że nie warto było. 
05 listopada 2013 10:24 / 2 osobom podoba się ten post
anetta

Dzięki Wiewiórka. Czego najbardziej sobie nie życzę to właśnie goryczy w sobie, zdziwaczenia i zdziczenia, na szczęście na razie nie mam takich objawów :-)

Póki co nie masz.......Dlatego zweryfikuj to, co sie dzieje wokół Ciebie.Piszesz,ze masz rodzeństwo czyli sa osoby,które mogą pomóc w opiece nad mamą ,a i ona sama na pewno chciałaby, żebyś była szczęsliwa.W  tej chwili to chyba daleko do tego.Koniecznie zacznij robić coś tylko dla siebie,bez myślenia o innych i bez wyrzutów sumienia- jestes taka młoda!!!,to najlepszy czas by brać życie garściami-za 20-30 lat jak juz będziesz /może???/ miała na to czas to juz nie będzie takie zabawne jak dziś....Zacznij żyć dla siebie, bo teraz to kręcisz się w kółko i choć nie chcesz,to może sie tak stać ,jak wyżej napisałaś,nawet nie będziesz wiedziała kiedy...Z calego serca życzę Ci pozytywnej odmiany :):):):)
05 listopada 2013 11:58 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Póki co nie masz.......Dlatego zweryfikuj to, co sie dzieje wokół Ciebie.Piszesz,ze masz rodzeństwo czyli sa osoby,które mogą pomóc w opiece nad mamą ,a i ona sama na pewno chciałaby, żebyś była szczęsliwa.W  tej chwili to chyba daleko do tego.Koniecznie zacznij robić coś tylko dla siebie,bez myślenia o innych i bez wyrzutów sumienia- jestes taka młoda!!!,to najlepszy czas by brać życie garściami-za 20-30 lat jak juz będziesz /może???/ miała na to czas to juz nie będzie takie zabawne jak dziś....Zacznij żyć dla siebie, bo teraz to kręcisz się w kółko i choć nie chcesz,to może sie tak stać ,jak wyżej napisałaś,nawet nie będziesz wiedziała kiedy...Z calego serca życzę Ci pozytywnej odmiany :):):):)

Dziękuję Kasiu za słowa otuchy. Ten rok i tak jest już dla mnie przełomowy, myśląc tylko o sobie za 3tyg kupuję kawalerkę by mieć tylko coś mojego, ciężko przyszło ale cieszę się z własnego postępu,  będzie ciasne ale własne ;)
05 listopada 2013 12:00 / 1 osobie podoba się ten post
anetta

Dziękuję Kasiu za słowa otuchy. Ten rok i tak jest już dla mnie przełomowy, myśląc tylko o sobie za 3tyg kupuję kawalerkę by mieć tylko coś mojego, ciężko przyszło ale cieszę się z własnego postępu,  będzie ciasne ale własne ;)

No widzisz!!!to już jest jakis początek zmian:):):)Małymi kroczkami,tupu tupu i zmienisz resztę z reszty swojego życia:):):)Trzymam kciuki:):):)
05 listopada 2013 12:04 / 2 osobom podoba się ten post
To male mieszkanko wreszcie skieruje Cie na właściwy tor.Bedziesz musiala je urządzic a wiec siłą rzeczy przestaniesz myśleć o innych.A potem też,jak będziesz miała wszystkiego dość zaszyjesz sie w swoim gniazdku i poczujesz ,że wreszcie żyjesz.Powodzenia:)))
25 grudnia 2013 23:12
Lawenda

Witam po dłuższej przerwie. Jestem znowu na wyjeździe.
Co sądzicie o tzw. wypaleniu zawodowym? Dotyka to wszystkich, których zawody związane są z intensywnymi i nacechowanymi problemami kontaktami z ludźmi ( pielęgniarki,lekarze,opiekunki, pracownicy socjalni itp.).
Ja już to przerabiałam kilka lat temu, przebrnęłam, jeżdżę dalej już z innym nastawieniem, mniej emocjonalnym.
Niestety, to jednak nie chroni przed powtórką. Właśnie mi się to chyba znowu zdarzyło. Jestem zmęczona, zniechęcona i mam ochotę zaszyć się w domu, we własnym łóżku. Nic mnie nie cieszy, jestem obecnie w wielkim i pięknym mieście, mam trochę wolnego, mogę pozwiedzać, co kocham robić zazwyczaj.....i nie chce mi się. Zastanawiam sie, ile jeszcze tej udręki z obcymi, często nieakceptującymi cię ludźmi, często wrogimi a zawsze mającymi cię gdzieś. Ile jeszcze nowych sztel, ilu nowych ludzi, ile nowych wymagań, ile konieczności dostosowywania się do nowych warunków, ile tych sztucznych uśmiechów, gdy w środku chce sie wyć?
Może powinnam zrezygnować, po 8 latach naprawdę mam dość. Z drugiej strony nie ma wyboru - pracy w kraju nie dostanę i basta.
Jakieś pomysły, jakies przemyslenia?
Chętnie wieczorem poczytam.
 

Wypalenie zawodowe niestety przydarza się w każdym zawodzie - dlatego wskazane jest ponoć zmienianie pracy co dwa lata. Ciężko jednak coś takiego wcielić w życie. Najlepsza radą jest chyba znalezienie sobie jakiegoś relaksującego zajęcia po godzinach, hobby. Wtedy to staje się łatwiejsze. Trzeba też sobie pozwolić na pewne rzeczy, np. kupić sobie buty do których wzdychamy od kilku miesięcy, to bardzo poprawia nastrój :)
26 grudnia 2013 11:27 / 10 osobom podoba się ten post
ania331

Wypalenie zawodowe niestety przydarza się w każdym zawodzie - dlatego wskazane jest ponoć zmienianie pracy co dwa lata. Ciężko jednak coś takiego wcielić w życie. Najlepsza radą jest chyba znalezienie sobie jakiegoś relaksującego zajęcia po godzinach, hobby. Wtedy to staje się łatwiejsze. Trzeba też sobie pozwolić na pewne rzeczy, np. kupić sobie buty do których wzdychamy od kilku miesięcy, to bardzo poprawia nastrój :)

Aniu - bo naszym częstym błędem jest to , że my lubimy wszystkich , tylko nie siebie . Więc przeżywamy i zadręczamy się problemami całego naszego otoczenia - nie tylko najbliższych . A nawet w przypadku najbliższych - nie umiemy bądz nie chcemy wymagać , aby oni przejmowali się nami.Ja długo brałam na siebie wszystko- bo załatwię , zorganizuję , dam radę . Oduczyłam najpierw załatwiać . Okazało się , ze mąż doskonale to robi. Potem oduczyłam zawracać głowę drobiazgami , które już nastepnego dnia wydają się nieważne. Dało się. Ale jest jeszcze coś , czego trzeba się oduczyć. Nie wolno nam żyć życiem podopiecznych .To człowiek potrzebujący takiej pomocy , jaką możemy mu dać jako opiekunka - nie wnuczka , córka , krewna . Nie jesteśmy rodziną  . Wyobraźmy sobie , że lekarz czy pielęgniarka  przeżywa cierpienie każdej rodziny tracącej kogoś bliskiego. Na trudnym oddziale - kilka razy tygodniowo , czasem codziennie patrzy na ludzkie tragedie . Kto to psychicznie wytrzyma ? Współczuć - tak , zrobic , co możliwe - tak .ale na tym koniec .Czy będzie z pelnym zaangażowaniem merytorycznym zajmował się następnym potrzebującym ? Nie - musi mieć jasny , spokojny umysł bo błędu popełnic nie może .Musi  zostawić ,,pracę '' w pracy  -  oddzielić  ją od życia ,,po'' . Ewentualnie zastanawiać się , co jeszcze da się zrobić ,  zajrzeć i skontrolować. I my też tak musimy. Bo sami się wykończymy psychicznie i wypalimy.  A my patrzymy na pdp 24 godz na dobę.Więc - pracujmy , uważajmy na pdp i szanujmy  siebie i dbajmy o siebie.
26 grudnia 2013 17:36 / 2 osobom podoba się ten post
Ja zawsze w pracy dawałam z siebie prawie wszystko. Teraz wiem, że to nie jest dobrze ale inaczej nie potrafię. W opiece lubię zmieniać PDP. Nie chcę żadnych "para rodzinnych" kontaktów, nie chcę przyzwyczajeń. Chcę zrobić swoje i nie czuć się związana emocjonalnie z PDP. Zmiany PDP działają odświeżająco na mnie ;-)))) nawet jeżeli PDP jest "trudniejszym" przypadkiem.
26 grudnia 2013 17:56
To ja może bardziej na wesoło ja nie jestem na obecną chwilę wypalona jedynie dobijaja mnie wypalone papierosy . -to dopiero problem - a tak na poważnie - z przyjemnościa przyjechałam do DE , jestem pełna wigoru , natomiast praca w Polsce totalnie mnie dobija i szukam sposobności pójścia na wzcesniejsza emeryture lub rentę ale chyba jestem za młoda.
26 grudnia 2013 18:21
Mycha

Ja zawsze w pracy dawałam z siebie prawie wszystko. Teraz wiem, że to nie jest dobrze ale inaczej nie potrafię. W opiece lubię zmieniać PDP. Nie chcę żadnych "para rodzinnych" kontaktów, nie chcę przyzwyczajeń. Chcę zrobić swoje i nie czuć się związana emocjonalnie z PDP. Zmiany PDP działają odświeżająco na mnie ;-)))) nawet jeżeli PDP jest "trudniejszym" przypadkiem.

i to chyba dobry sposob na ta prace jest.jak do tej pory to bylam po 1-2 razy na steli teraz zanosi sie ze dluzej tu zostac moge..praca dobra bez stresow pdp nie mowiaca..tylko czy tak do konca chce..nowa stela to nowi ludzie miejsca pewnie ze to stres ale w jednym miejscu calt czas to dla mnie marazm..z drugiej strony wiem co i jak...ot problem jak postapic...
26 grudnia 2013 19:43
ania52

i to chyba dobry sposob na ta prace jest.jak do tej pory to bylam po 1-2 razy na steli teraz zanosi sie ze dluzej tu zostac moge..praca dobra bez stresow pdp nie mowiaca..tylko czy tak do konca chce..nowa stela to nowi ludzie miejsca pewnie ze to stres ale w jednym miejscu calt czas to dla mnie marazm..z drugiej strony wiem co i jak...ot problem jak postapic...

I to jest dylemat zmiany czy ciągle ta sama rodzinka. Jestem tu już 4 wigilię obecnie nie ma duzo roboty, mówiąc szczerze sama ja wynajduję( nie jestem nadgorliwa- o czym oma wie , że to co robie jest ponad) Zastanawiam sie nad zmianą bo calą rodzinke zanam na wyrost znam każde ruchy -a nuda mnie dobija zatem ?