Czy jesteśmy zmuszane, czy robimy to dobrowolnie

07 sierpnia 2013 21:58 / 1 osobie podoba się ten post
A jak Ci powiem,  że moje gawędy z tego wypływają, że mam chłopa, to mi nie uwierzysz, co?Czterech tu jest miejscowych panów Polaków i żaden ku memu radosnemu zdumieniu nie przeklina. Zatem stan nr 1 - Edzio uległ powiększeniu. Więcej szczegółów nie podam i będę już pisać od tej chwili o Platonie. To taki fascynujący dla wszystkich temat!
 
Andrejka, na Ciebie nie sposób się gniewać, bo Ty jesteś słodkie dzieciątko. Pewnie i siedzi w Tobie lwica, jednak w realu jeszcze jej nie widziałam.
08 sierpnia 2013 00:14 / 1 osobie podoba się ten post
IGGA

Oj Natko powinnaś się zastanowić co dalej. Dobrych rad udzielają Tobie w większości kobiety starsze. I nie będą to rady dla młodej dziewczyny.Jesteś młoda, i normalne jest, że chcesz do ludzi.
To nie jest praca dla młodych dziewczyn. Siedzenie przez 24 godziny ze starym schorowanym człowiekiem napewno ma wpływ na nasza psychikę. Nie wiem czy ktoś robił badania co dzieje się z opiekunkami kiedy już wiek im na taką pracę nie pozwala.Nie biorę pod uwagę zagrożeń jakie mamy w wykonywaniu codziennych czynności pielęgnacyjnych pacjenta. Każda pewnie bardzo tego przestrzega.
Nie chciałabym, aby moja córka pracowała w takim zawodzie.
Nie jestem też matką, która chce pomagać swoim dzieciom i dlatego siedzi miesiacami. jestem jedną z tych kobiet, która kiedyś zaufała i została w kraju. Pracowałam bardzo uczciwie do swojej emerytury. Niestety ani moje pobory, ani obecna emerytura nigdy mi nie pozwalały na życie na właściwym poziomie. Całe swoje życie jestem na utrzymaniu a to rodziców a to męża. Nigdy mi moja pensja nie starczała.
Chciałabym teraz spotykać się z moimi przyjaciółkami na kawie, umawiać się do teatru, chodzić na koncerty. Ale niestety za mało pieniążków. Więc za co ja mam kochać te łany szumiące, te łąki zielone? Nie potrafię się rozczulać.
Zapewniam was po drugiej stronie Odry bzy też pięknie pachną.
Natko ty szczęścia szukaj i mądrych przyjaciół Ci życzę.

Igga ja skończyłam 37 lat a od 9 pracuję ze starszymi ludźmi ( 7 lat w PL) i ta praca daje mi dużo zadowolenia. Zawsze chciałam pomagać i dlatego skończyłam studium fizjoterapii a później pedagogikę. Dla mnie jedynym problemem teraz jest niedostateczna znajomość niemieckiego, bo gdybym znała niemieckie piosenki, gry i mogła swobodnie ( bez długiego zastanawiania i jąkania) powiedzieć co pomyśli głowa to byłabym w tej pracy jeszcze bardziej spełniona. Wydaje mi  się, że wiek opiekunki nie ma znaczenia, chodzi raczej o charakter i temperament. Patentu na rację jednak nie mam i może kiedyś ta praca odbije się na mojej psychice ...
08 sierpnia 2013 00:29
judora

Igga ja skończyłam 37 lat a od 9 pracuję ze starszymi ludźmi ( 7 lat w PL) i ta praca daje mi dużo zadowolenia. Zawsze chciałam pomagać i dlatego skończyłam studium fizjoterapii a później pedagogikę. Dla mnie jedynym problemem teraz jest niedostateczna znajomość niemieckiego, bo gdybym znała niemieckie piosenki, gry i mogła swobodnie ( bez długiego zastanawiania i jąkania) powiedzieć co pomyśli głowa to byłabym w tej pracy jeszcze bardziej spełniona. Wydaje mi  się, że wiek opiekunki nie ma znaczenia, chodzi raczej o charakter i temperament. Patentu na rację jednak nie mam i może kiedyś ta praca odbije się na mojej psychice ...

Jeśli czujesz się spełniona w takiej pracy to należy sie cieszyć.Osobiście wolałabym aby moja córka (której ja nie mam, mam tylko jednego syna) piosenki śpiewała na imprezach ze swoimi rówieśnikami. Zamknięcie się z chorym starszym człowiekiem na kilka miesiecy nawet z zagwarantowaną 2 godzinna przerwą musi zostawic jakis ślad na psychice. Przebywanie poza domem, brak możliwości wyjścia do kina, do teatru, spotkania z przyjaciółmi ograniczone. Gdybym była młoda byłoby mi bardzo żal. Chyba, że jest to tylko wyjście tymczasowe i ma sie plany na coś bardziej odpowiedniego dla młodej dziewczyny.
Masz przygotowanie zawodowe, więc pewnie satysfakcjonuje Cie ta praca, ale kiedy tylko opanujesz język nie będziesz pracowała z jednym pacjentem a podejmiesz pracę, gdzie bedziesz mogła wykazac sie w pełni swoja wiedza i doświadczeniem I nie będzie to praca 24godz. na dobę.  Powodzenia. Niech spełniają się Twoje marzenia.
08 sierpnia 2013 00:48
Iga na pewno masz dużo racji ale to też zależy gdzie się trafi i jakie się ma zdolności przystosowawcze. Na obecnej stelli ( szkoda, że się skończyło) zaliczyłąm operę, objazdową wycieczkę po Diusburgu, wszystkie miejskie festyny i koncerty a że jego córki 50 + i wnuki są bardzo sympatyczne to i się pogrilowało, potańczyło itp. Czasem to nawet było dla mnie za dużo ale podopieczny ( 83 lata, zaawansowany AL ale chodzący) był zadowolony więc i ja się cieszyłam. Bo ja,mimo rzekomo, młodego wieku lubię założyć towarzystwo ołowianego tyłka i siedzieć w chałupie.
08 sierpnia 2013 07:14
Asik

Pamietaj Emilia...co nas nie zabije to nas wzmocni :) I to prawda. najdłuzsza sztele mialam w PL...przy tesciowej. 7 lat . Przez ten czas odwyklismy od bycia razem, wychodzenia razem...po smierci teściowej pojechalismy pierwszy raz do mojej rodziny do Gdyni i...pogubilismy sie zaraz na poczatku na dworcu we Wrocławiu :) Kazdy poszedl w swoja strone. Moja psychika siadla...to fakt ale sie pozbieralam :) Człowiek wiele zniesie, przejdzie...nawet z cudzym krzyzem na barkach...i co mnie zdumiewa...wychodzi mocniejszy...większy...bogatszy...po prostu piekniejszy :)

Dla mnie jedyną ręką, która nie zada mi bólu ponad  moją ludzką wytrzymałość jest moja własna - nieuzbrojona ręka.... Nie chcę wystawiać sie na próby co mnie zabije ?, a co mnie tylko wzmocni ? bo nie zależy mi na tym żeby być kamieniem .... Uważam, że należy wycofywać się z miejsc, które nas tylko wzmacniają ... Każda niewygodna pozycja doprowadza tylko do skurczów i deformacji ... Jeżel się da ... to nie powinno się brać cudzych krzyży na własne barki, a jeżeli sie nie da to cały czas trzeba mieć swiadomość, że to krzyż i nic innego i że z tym krzyżem mi jest za cięzko i niewygodnie , i że krzyz mnie boli....    I na poparcie ...
 
 
     ****
 
Obraz tego wielkiego drzewa smaganego wichrem
jest we mnie....
Widziałam je
jak w płaczu burzy liśćmi szlochało...
Kurczowo uczepione ziemi
było bardziej bezradne od kruchej trzciny
ktora umie się nagiąć, pochylić....
Kurczowo uczepione ziemi
nie mogło odejść w bezpieczne miejsce.
Teraz szpeci własną nagością
i boleśnie powyłamywanymi ramionami....
 
 
 
08 sierpnia 2013 11:30 / 6 osobom podoba się ten post
judora

Igga ja skończyłam 37 lat a od 9 pracuję ze starszymi ludźmi ( 7 lat w PL) i ta praca daje mi dużo zadowolenia. Zawsze chciałam pomagać i dlatego skończyłam studium fizjoterapii a później pedagogikę. Dla mnie jedynym problemem teraz jest niedostateczna znajomość niemieckiego, bo gdybym znała niemieckie piosenki, gry i mogła swobodnie ( bez długiego zastanawiania i jąkania) powiedzieć co pomyśli głowa to byłabym w tej pracy jeszcze bardziej spełniona. Wydaje mi  się, że wiek opiekunki nie ma znaczenia, chodzi raczej o charakter i temperament. Patentu na rację jednak nie mam i może kiedyś ta praca odbije się na mojej psychice ...

Judora, nie chcę wnikać w Twoje życie osobiste. W dobie szybko postępującej techniki mamy namiastkę kontaktów międzyludzkich. I nie wiem na jakich podopiecznych trafiasz. Ale wyobraź sobie taki scenariusz: trafiasz na podopiecznego, którego rodzina się nim nie wiele interesuje, jesteś mniej więcej pozostawiona sama sobie, wychodne to spełnienie wielkich marzeń, a Twój podopieczny to osoba depresyjna, wiecznie z niczego niezadowolona, egoistyczna.........Żyjesz tylko dla niego........To wcale nie aż taki rzadki scenariusz!!!! Będzziesz żyć tylko dla obcych ludzi, z dala od domu, prawie jak niewolnik...........Jak długo?  Do emerytury?  Następne 30 lat?
 
 To nie jest atak na Twoją osobę....Broń Boże, siedzimy w tym samym fachu.........Ja po prostu czasami nad tym myślę. Myślisz, że ta praca uszlachetnia? A gdzie zdrowy, ludzki egoizm i pomyślenie o sobie samej............Są podopieczni, którzy nas doceniają, ale ilu jest takich, którzy mają nas za nic?  Przerobiłam obydwie opcje!!!
 
  Nie szukam gruszek na wierzbie. Wiem, jaką pracę wykonuję i czego ona ode mnie wymaga..........Nie ważne z jakiego powodu tu jesteśmy.....dobrowolnie czy też nie, z długami, rodzinami  itd......To wszystko to historia każdej z nas, z osobna. Pominimy to wszystko, pieniądze też..... Pomińmy sytuację ekonomiczną naszej ojczyzny... Pomińmy to jak się pracuje w Polsce i za jakie pieniądze..Pomińmy nasze tęsknoty, problemy.............. .. .Co zostaje?
 
 Dla mnie stwierdzenie, że wykonuję zawód, który bardzo dużo poświęceń wymaga. Ale bilans strat i zysków musi każda z nas sama zrobić......Nie chcę obudzić się za 30 lat ze stwierdzeniem, że mi życie uciekło, bo żyłam tylko dla innych (choć wiem, że taki scenariusz może się zdarzyć nie tylko opiekunce). I nie chcę też znów wywoływać wielkiej dyskusji, bo my już wszystko przerobiłyśmy..  
 
      Nie zawsze chodzi o to, by dyskutować, ilu ludzi, tyle poglądów, czasem tylko o to, by się zastanowić nad samym sobą.
08 sierpnia 2013 13:56 / 5 osobom podoba się ten post
Racja, Natka, warto sie nad soba zastanowic i ... nie dac sie zamknac w klatce ! Wiem, ze osoby, ktore zaczynaja dopiero prace w "zawodzie", czesto wlasnie trafiaja na takie stelle, ok, frycowe sie placi, ale pozniej, w miare nabrania doswiadczenia, poduczenia sie jezyka - szukajcie takich miejsc, gdzie mozna pracowac i jakos, w miare normalnie funkcjonowac, zyc rowniez dla siebie. Czy bedziemy doceniane, czy nie - calkiem osobny temat i prawde powiedziawszy to od szczescia zalezy. Natomiast ja namawiam do odrzucenia strachu przed zmiana firmy, stelli, miasta, posrednika - mialam czas na przemyslenia, kiedys pisalam, ze czuje sie jak ptak w zlotej klatce - minelo, to juz przeszlosc, nauczylam sie asertywnosci. To jest moje zycie i nie moge sobie pozwolic na bycie w niewoli. Bo nie chce.
08 sierpnia 2013 15:12 / 2 osobom podoba się ten post
Natka dziękuję za to, co napisałaś. Póki co trafiałam dobrze, jak trafię źle będę wiać gdzie pieprz rośnie. Nigdy nie miałam wrażenia, że żyję dla podopiecznego czy pacjenta. Ja tylko pomagam a żyję dla siebie i wąskiego grona na którym mi zależy. Nie pytasz o życie osobiste ale może gdybym miała inne to myślałabym inaczej. Nie mniej jednak bardzo jestem Ci wdzięczna, że podzieliłaś się ze mną swoimi odczuciami.
08 sierpnia 2013 20:51
Racja, Natka, warto sie nad soba zastanowic i ... nie dac sie zamknac w klatce ! Wiem, ze osoby, ktore zaczynaja dopiero prace w "zawodzie", czesto wlasnie trafiaja na takie stelle, ok, frycowe sie placi, ale pozniej, w miare nabrania doswiadczenia, poduczenia sie jezyka - szukajcie takich miejsc, gdzie mozna pracowac i jakos, w miare normalnie funkcjonowac, zyc rowniez dla siebie. Czy bedziemy doceniane, czy nie - calkiem osobny temat i prawde powiedziawszy to od szczescia zalezy. Natomiast ja namawiam do odrzucenia strachu przed zmiana firmy, stelli, miasta, posrednika - mialam czas na przemyslenia, kiedys pisalam, ze czuje sie jak ptak w zlotej klatce - minelo, to juz przeszlosc, nauczylam sie asertywnosci. To jest moje zycie i nie moge sobie pozwolic na bycie w niewoli. Bo nie chce


Zgadzam się z tobą.Tylko popatrzcie dziewczyny jaki mamy luksus w tej pracy. W każdej chwili gdy nam jest za ciężko możemy bez strachu, że nie dostaniemy pracy zmienić stellę bądź pośrednika. Czy możemy tak powiedzieć pracując w Polsce?
Przed zaśnięciem wczoraj myślałam o tym co tutaj zostało napisane i wspominałam moją ostatnią pracę w Polsce. Mniej więcej rok temu siedziałam za biurkiem w nieklimatyzowanym pomieszczeniu z dużymi wystawowymi szybami , w które od rana do godziny 14 prażyło słońce. Byłam ubrana w służbowy uniform tj. w żółtą koszulę (bardzo twarzową dla blondynki) czarną spódnicę i uwaga, czarne rajstopy, czarne półbuty. Temperatura w biurze przekraczała 34 stopnie. Siedziałam i cieszyłam się, że mam pracę.
08 sierpnia 2013 21:35 / 2 osobom podoba się ten post
Alina

Racja, Natka, warto sie nad soba zastanowic i ... nie dac sie zamknac w klatce ! Wiem, ze osoby, ktore zaczynaja dopiero prace w "zawodzie", czesto wlasnie trafiaja na takie stelle, ok, frycowe sie placi, ale pozniej, w miare nabrania doswiadczenia, poduczenia sie jezyka - szukajcie takich miejsc, gdzie mozna pracowac i jakos, w miare normalnie funkcjonowac, zyc rowniez dla siebie. Czy bedziemy doceniane, czy nie - calkiem osobny temat i prawde powiedziawszy to od szczescia zalezy. Natomiast ja namawiam do odrzucenia strachu przed zmiana firmy, stelli, miasta, posrednika - mialam czas na przemyslenia, kiedys pisalam, ze czuje sie jak ptak w zlotej klatce - minelo, to juz przeszlosc, nauczylam sie asertywnosci. To jest moje zycie i nie moge sobie pozwolic na bycie w niewoli. Bo nie chce


Zgadzam się z tobą.Tylko popatrzcie dziewczyny jaki mamy luksus w tej pracy. W każdej chwili gdy nam jest za ciężko możemy bez strachu, że nie dostaniemy pracy zmienić stellę bądź pośrednika. Czy możemy tak powiedzieć pracując w Polsce?
Przed zaśnięciem wczoraj myślałam o tym co tutaj zostało napisane i wspominałam moją ostatnią pracę w Polsce. Mniej więcej rok temu siedziałam za biurkiem w nieklimatyzowanym pomieszczeniu z dużymi wystawowymi szybami , w które od rana do godziny 14 prażyło słońce. Byłam ubrana w służbowy uniform tj. w żółtą koszulę (bardzo twarzową dla blondynki) czarną spódnicę i uwaga, czarne rajstopy, czarne półbuty. Temperatura w biurze przekraczała 34 stopnie. Siedziałam i cieszyłam się, że mam pracę.

Możemy w każdej chwili zmienić miejsce pracy. Praktycznie tak. Ale czy nie pokazujemy jakie to jesteśmy wygodnickie i bezduszne? Przecież ci chorzy, starzy ludzie się do nas przyzwyczajają. Jesteśmy dla nich osobami bliskimi. Rodziny też nam ufają.
I co? troche ciężko , trochę mało kasy i zmieniamy miejsce. To firmy powinne pomyśleć jak nas zatrzymać, aby nasza praca była doceniona a wtedy podopieczni i rodzina była szczęśliwa.
Zostawiłam podopiecznego dla kasy, połaszczyłam się na większe zarobki. Było mi bardzo przykro, kiedy po czterech miesiącach otrzymałam informację że umarł mój podróżnik. Poczułam taki wstyd, taką pogardę sama do siebie. On nie zapomniał mnie, on zachował się bardzo elegancko mimo swojej choroby. Życie jest trudne. A nasze wybory co do zmainy miejsca związane są z drugim człowiekiem. Nie jest to łatwe. :(
08 sierpnia 2013 22:46 / 1 osobie podoba się ten post
Mam taka dziwną sytuację na tym kontrakcie, nie mogę na razie nic upubliczniać. Nie jest wesoło, ale śmiesznie bywa często. Ja jestem bardzo silną dziewczyną, ale tutaj jest trudno. I nie mogę sobie pozwolić, aby tych ludzi teraz zostawić. Wierzcie mi bronię dobrego imienia opiekunek z Polski. :)
08 sierpnia 2013 23:25 / 4 osobom podoba się ten post
IGGA

Możemy w każdej chwili zmienić miejsce pracy. Praktycznie tak. Ale czy nie pokazujemy jakie to jesteśmy wygodnickie i bezduszne? Przecież ci chorzy, starzy ludzie się do nas przyzwyczajają. Jesteśmy dla nich osobami bliskimi. Rodziny też nam ufają.
I co? troche ciężko , trochę mało kasy i zmieniamy miejsce. To firmy powinne pomyśleć jak nas zatrzymać, aby nasza praca była doceniona a wtedy podopieczni i rodzina była szczęśliwa.
Zostawiłam podopiecznego dla kasy, połaszczyłam się na większe zarobki. Było mi bardzo przykro, kiedy po czterech miesiącach otrzymałam informację że umarł mój podróżnik. Poczułam taki wstyd, taką pogardę sama do siebie. On nie zapomniał mnie, on zachował się bardzo elegancko mimo swojej choroby. Życie jest trudne. A nasze wybory co do zmainy miejsca związane są z drugim człowiekiem. Nie jest to łatwe. :(

Mylisz pojecia ... Namawiam do tego, ze po wejsciu na nowe MIEJSCE PRACY i po zorientowaniu sie, co w trawie piszczy podjac decyzje - tak, pasuje mi, zostaje, albo - zdecydowanie ja sie tu nie nadaje i rezygnuje. Zanim pacjent i rodzina sie przyzwyczaja. A zreszta - przeciez tak, jak Andrea pisze, mamy zmienniczki, nie jestesmy przypisane do konca swiata do jednego podopiecznego i do jednej rodziny. Tez tak kiedys myslalam, po 9 miesiacach pracy z jedna podopieczna, co to bedzie, jak odejde, no i swiat sie nie zawalil, babcia ma sie dobrze, rodzina zadowolona. A chwalono mnie i nagradzano sowicie, coz zycie toczy sie dalej. I ciesze sie, ze tamta babcia ma sie dobrze, zycze jej wszystkiego dobrego i dlugich jeszcze lat zycia, ale MOJE zycie jest rownie wazne.
My jedziemy do pracy, nie zastapimy tym ludziom ich bliskich, zebysmy nie wiem jakie cudowne byly. Bierzesz na siebie odpowiedzialnosc za to, ze Twoj podopieczny zmarl - sorry, a czy jestes pewna, ze gdybys tam byla, to wedrowalby z Toba po tym swiecie nadal?
Andrea ma racje i ja do takich samych wnioskow doszlam. Oczywiscie, ze nie jestesmy bezduszne, oczywiscie, ze dajemy z siebie wiele, ale pogarda dla siebie, bo chcialas cos wiecej, a pewnie firma nie chciala dac? To jeszcze dluuugo na takie cuda przyjdzie czekac. Poki co - nasze zycie, zdrowie psychiczne, jest w naszych rekach.
08 sierpnia 2013 23:29
nowadanuta- chcę Cię przytulić...masz gębokie serce
09 sierpnia 2013 00:01 / 1 osobie podoba się ten post
IGGA

Możemy w każdej chwili zmienić miejsce pracy. Praktycznie tak. Ale czy nie pokazujemy jakie to jesteśmy wygodnickie i bezduszne? Przecież ci chorzy, starzy ludzie się do nas przyzwyczajają. Jesteśmy dla nich osobami bliskimi. Rodziny też nam ufają.
I co? troche ciężko , trochę mało kasy i zmieniamy miejsce. To firmy powinne pomyśleć jak nas zatrzymać, aby nasza praca była doceniona a wtedy podopieczni i rodzina była szczęśliwa.
Zostawiłam podopiecznego dla kasy, połaszczyłam się na większe zarobki. Było mi bardzo przykro, kiedy po czterech miesiącach otrzymałam informację że umarł mój podróżnik. Poczułam taki wstyd, taką pogardę sama do siebie. On nie zapomniał mnie, on zachował się bardzo elegancko mimo swojej choroby. Życie jest trudne. A nasze wybory co do zmainy miejsca związane są z drugim człowiekiem. Nie jest to łatwe. :(

"Zostawilam podopiecznego dla kasy,polaszczylam sie na wieksze zarobki.Bylo mi bardzo przykro,kiedy po czterech miesiacach otrzymalam informacje ze umarl moj podroznik. Poczulam taki wstyd,taka pogarde sama do siebie.On nie zapomnial mnie, on zachowal sie bardzo elegancko mimo swojej choroby."

Rozumiem co poczulas:(
Hmmmmmmm,tez tak kiedys zrobilam:(
Hmmmmmmm,dalas mi teraz duzo do myslenia.Co jest najgorsze,ze jest zbyt wiele ALE???
Jest mi teraz smutno,zle sie z tym czuje,ale.......Wlasnie,te pierdzielone ALE......
Czemu nas tak przesladuje?Robimy takie rzeczy w imie czegos.Dlaczego tak musimy sie z tym bic...Ehhhhhhhh
Teraz ,to ja mam gwozdzia ,tak wbitego.....:(
09 sierpnia 2013 07:41
Dzisiaj w Onet ukazał sie artykuł o Polskich Opiekunkach,strach sie bać http://wiadomosci.onet.pl/prasa/niewolnica-starszej-pani/tdsse