Asik - ja już tak mówię, bo poważanie wśród wielu moich znajomych dokładnie o tyle wzrosło o ile zaczęłam więcej zarabiać ,,,,
Asik - ja już tak mówię, bo poważanie wśród wielu moich znajomych dokładnie o tyle wzrosło o ile zaczęłam więcej zarabiać ,,,,
Ja takich znajomych wyeliminowałam bardzo szybko. W Polsce ma dwie dobre,sprzawdzone przyjaciółki i milion znajomych na dystans.
Ludzie sa bardzo interesowni.
Czas "przed" i "po"...Tak mnie naszlo myślenie po rozmowach ze Skarbami. Oni dzielą czas na ten PRZED wojną i PO wojnie. Jakby to byla granica ich życia. Moi koledzy pamietam, dzielili czas na PRZED wojskiem i PO wojsku. I zaczelam sie tak zastanawiac nad swoim życiem i doszlam do wniosku ze mialam dwie takie granice. Najpierw mówilam PRZED ślubem i PO ślubie a teraz z Manem mówimy: PRZED chorobą teściowej i PO chorobie teściowej. Nie wiem, ale wydaje mi sie ze jesli komus w zyciu wydarzylo sie coś szczególnego, czy to smutnego czy radosnego to nagle to wydarzenie staje sie taka wirtualna granica. Punktem który był koncem starego i początkiem nowego zarazem. Ciekawa jestem czy i wy macie takie punkty..na pewno macie...czy wasze PRZED jakos sie zmienio PO?
Dla mnie bardzo...PRZED chorobą teściowej nie mialam zielonego pojecia o pielegnowaniu chorego. Jej choroba nauczyla mnie systematycznosci :) i wykorzystywania czasu. Niestety teraz tu w Niemczech nieco te cechy zakurzyłam. Poza tym bylam balaganiara...a teraz uchodze za pedantke. Wieczny śmiech...I co najwazniejsze. PO śmierci teściowej juz wiedzialam ze zaden cięzar ktory na nas spadnie nie jest ponad nasze sily. Wszystko mozna znieść...udźwignąć...naprawde. I kiedy mi jest naprawde źle, kiedy zaczynam panikowac, ze nie dam rady...wtedy sobie przypominam ze te 7 lat przezylam. Ze wyszlam... moze nie bez szwanku ale w koncu dalam rade. No ma sie te pare blizn ale ja jestem cala. :))
Duzo miałam przed i po,najwięcej chyba przed śmiercią i po śmierci. Najtrudniej było po Piotrusiu, to mój wymarzony synek. Jakaś słabsza się zrobiłam, ale może spokojniejsza.
Nie slabsza...moze spokojniejsza i przez to masz takie wrazenie. Przezylas to...a slaby nie dalby rady...
Jakoś przeżyłam, podobno wszystko w życiu dzieje sie po coś, tylko nikt nie wie po co i dlaczego. I chyba to w życiu jest najciekawsze, że nie wiadomo co nas spotka. Najważniejsze to jakoś sobie poradzić, nikogo nie skrzywdzić, nie obnosić się ze swoim nieszczęściem.
Ważne, że masz kochającego męża i wspaniałe corki... choć zapewne, jak w każdej rodzinie bywało różnie, ale jesteście razem, wspieracie się i to najważniesze! Przeszłaś naprawdę dużo w swoim życiu i napewno nie jesteś słabą tylko bardzo silną kobietą i chylę przed Tobą czoła!
Cieszę się, że Cię poznałam, bo jesteś dobrą i wartościową osobą!
Trzymam kciuki i modlę się, aby wszystko ułożyło się po Twojej myśli!
No i się poryczałam, dzięki .
O ile dobrze sobie przypominam to Barbarella miała inny avatarek,na którym było ją ładnie widać.Barbarella,Tobie faktycznie musiał ktoś wmówić,ze jesteś brzydka,bo z avatarku patrzyła bardzo atrakcyjna kobieta.
Ja takich znajomych wyeliminowałam bardzo szybko. W Polsce ma dwie dobre,sprzawdzone przyjaciółki i milion znajomych na dystans.
Ludzie sa bardzo interesowni.