22 grudnia 2014 00:47 / 2 osobom podoba się ten post
salazarMiewałam różnie, ale zasadniczo zawsze było ok. Nawet, gdy trzeba było gospodarować oszczędnie (raz), to nikt specjalnie się nie wcinał i przy rozsądnym planowaniu posiłków wszystko było w porządku. Fakt, były zakupy w Netto i studiowanie gazetki ;), ale jedzenie było ok i nikt głodny nie chodził.
Teraz jest super. W zasadzie dla siebie i dla "domu" ( jeśli braknie czegoś do kuchni) mam 50 e na tydzień i jem to, co lubię. Dużo warzyw, owoców, ryby i mięso. Rodzina je swoje, pdp żyje tylko dzięki odżywkom i kroplówce.
To, czego mnie nauczyła ta praca, to nie dziwienie się zwyczajom jedzeniowym i nie zaglądanie nikomu do talerza :). Dziś na obiad jadłam łososia, bulgur i sałatkę z pomidorów, czerwonej cebuli i fasolki szparagowej, a mój szef rosól z kostki z makaronem i duuuużą ilością Maggi :D.
Nie będę go nawracać na zdrowe żywienie, bo się nie da. Mówi, co chce zjeść i to dostaje, voila ;)!
No właśnie - dostaje to, co chce! Ja również wyznaję tę filozofię - najpierw dokładnie ustalam, co pdp lubi i czego oczekuje, a potem dostaje to, o co mu chodziło. Lubi bratkartoffeln na specku - proszę bardzo, chce sauerbraten - oczywiście,, najgorsze wg mnie paskudztwa jak wurstsalat czy rozpaprana kartoffelsalat - guten Appetit! Ja nie cierpię potraw przyprawianych octem, ale jeżeli podopieczny sobie życzy - daję ocet. Dla siebie często gotuję po polsku, częstuję też dziadka, czasem próbuje, ale on ma swoje menu. Oczywiście, jeżeli pacjent jest na jakiejś szczególnej diecie, to co innego, wtedy trzymam się zasad. Teraz na szczęście jestem w takim miejscu, gdzie nikt nie zagląda w mój talerz ani też nie żałuje jedzenia. Staram się zmieścić w 50 eur/tydzień, ale to wymaga zbyt wiele główkowania i biegania po sklepach i jest mało realne. Myślę, że na 2 osoby 70-80 eur/tydz to raczej skromnie, ale da się wyżyć (napoje dostarcza rodzina). Robię zakupy sama, spisuję wydatki i zbieram rachunki, ale raczej dla siebie, bo nikt mnie nie rozlicza.. Generalnie, może Niemcy są oszczędni (albo się za takich uważają), ale jak przyjmą do świadomości, że coś kosztuje tyle a tyle, to po prostu płacą, bo płacić trzeba. To raczej Polacy potrafią wykombinować i zaoszczędzić na przeróżnych rzeczach...
Bardzo słusznie piszesz - nie nawracać i nie uszczęśliwiać na siłę. Zdrowe jest to co smakuje (to brzmi jak dietetyczne bluźnierstwo) - i tego się trzymam ;-)