betrojerJa, jako facet, nie mam i nigdy nie miałem problemów z transferem u PDP.
Jeżeli wykonuję transfer po raz pierwszy u nowego pacjenta, to przeważnie nie wychodzi to idealnie. Trzeba dobrze skomunikować się z pacjentem, czyli wytłumaczyć, co będziemy po kolei robili. Przy każdym etapie transferu mówię głośno, co zaraz będziemy robić (np. że teraz musimy się obrócić, teraz siadamy itp.). Pacjent przy pierwszym kontakcie z nowym opiekunem też zachowuje się niepewnie, dlatego dla mnie tak istotne jest obgadanie teoretyczne transferu z PDP.
Przeważnie mam do czynienia z osobami jednostronnie sparaliżowanymi. W takim przypadku transfer wykonuję przez zdrową stronę. Jeżeli pacjent ma PRAWĄ stronę sparaliżowaną, to transfer wykonuję przez jego LEWĄ stronę. W takim przypadku robię to tak:
Sadzam PDP na krawędzi łóżka. Po swojej PRAWEJ stronie przystawiam wózek z podniesionymi (lub opuszczonymi albo zdemontowanymi) podłokietnikami (by nie przeszkadzały) i z zablokowanymi hamulcami. Możliwie jak najdalej wyciągam LEWĄ nogę podopiecznego i stawiam ją na ziemi, ponieważ to na niej (na zdrowej nodze) pacjent musi wykonać obrót o 90 stopni. Prawą nogę podopiecznego blokuję w kolanie swoimi kolanami, by się nie zsunął z łóżka i aby przy podnoszeniu jego kolano się lekko prostowało. Podopieczny chwyta mnie zdrową ręką albo za kark, albo w pasie. Ja chwytam podopiecznego pod łopatkami (przez pachy) na plecach i - na komendę - ciągnę go do siebie na ugiętych swoich kolanach. Gdy znajdujemy się w równowadze, a zwykle jest to wtedy, gdy pacjent mocno stoi na swojej zdrowej nodze, wówczas robimy obrót i sadzam pacjenta na wózek. Jeżeli siedzi zbyt płytko we wózku, powtarzamy to wszystko. Tzn. pacjent chwyta mnie za kark, ja go znowu lekko ciągnę za łopatki ku sobie. Jego oba kolana są zblokowane moimi, więc gdy on się lekko podnosi, przykucam bardziej popychając jego kolana do przodu, dzięki czemu pacjent jest sadzany głębiej wózka. Podobnie na brzegu łóżka, gdy siedzi zbyt płytko. Przy takim transferze, przy dobrym zgraniu się (pacjenta z opiekunem) w ogóle się nie narobię, a cały transfer jest naprawdę przyjemnością dla obu stron.
Pytanie: co robię z ręką, która jest sparaliżowana? Albo wkładam ją do tzw. kieszonki, którą robię z dołu swetra/koszuli, podciągając go/ją nieco do góry, albo dłoń chowam za pasek spodni/spódnicy. Gdy podłokietniki wózka są podniesione (albo całkowicie zdemontowane), wówczas przy takim układzie chowania sparaliżowanej ręki/dłoni nie ma mowy o złamaniu, przegięciu, zwichnięciu itp.
Dla mnie najbardziej liczy się wystawienie zdrowej nogi podopiecznego do przodu, na której pacjent musi się oprzeć i wykonać wraz ze mną obrót. Zwykle pacjenci cofają z przyzwyczajenia (albo z braku ufności do opiekuna) nogę. Jednak gdy sami zobaczą, że wystawienie nogi pomaga, już tego później nie robią.
Wiem, że to, co napisałem, to tylko opis (bez rysunków), ale może komuś się przyda. :-))
Dodam jeszcze, że niekiedy zdarza się taka sytuacja, że pacjent ma w domu łóżku, które jest np. o 15cm wyższe od poziomu siedziska wózka. Wóczas transfer z wózka na łóżko jest nieco trudniejszy, gdyż pacjent musi się bardziej wyprostować. Wtedy, niekiedy muszę użyć nieco siły, aby pomóc takiej pani czy panu (zwłaszcza o większej wadze).
Jest jeszcze inna technika, której osobiście nie stosuję. Jeżeli wykonujemy transfer w lewo, to pacjent kładzie się na moim prawym barku. Ja w kuckach (albo na jednym kolanie na ziemi) podciągam rękami jego pośladki ku mojemu tułowiu, aby ciężar pacjenta przeszedł na moje bary. W tym samym czasie obracamy się w lewo i sadzam pacjenta na wózek. Jest to dobra metoda na osoby, które są w ogóle bardzo słabe i które nie pomagają w ogóle przy transferze. Przyznam, że mi ta metoda nie odpowiada, ale jest ona dobra dla pacjentów, którzy są po prostu otyli. No i wydaje mi się, że taki transfer powinien wykonywać facet a nie pani, która ma 160cm i wagę 60kg.
Ok jestes facetem to Ci latwiej. A mozna w DE zorganizowac takie specjalne "obrotomierze".Kladzie sie to przed lozkiem ...stopy pacjenta na obrotomierzu ..podnosi pacjenta ...obraca bez wysilku na koleczku ...i sadza na fotel. Jest tez mozliwosc ...mysmy to nazywali "banan" :) -takie ruchome polaczenie miedzy lozkiem i fotelem ...w ksztalcie bumerangu....fotel stoi bokiem tuz przy lozku.. kkladzie lacznik ..i .pacjenta poprostu przesuwa sie...bez koniecznosci podnoszenia....Bardzo praktyczny maly sprzet...praktyczny jest tez taki szeroki sztywny pas zapinany na rzepa z uchwytami po bokach ...praktyczne przy trzymaniu pacjenta