24 maja 2014 16:38 / 4 osobom podoba się ten post
Kolejne użycie schodołaza dzisiaj mam za sobą,ale to już sukcesik,nie sukces,natomiast sukcesem jest znoszenie komentarzy i dobrych rad,tym razem publika była liczniejsza,ponieważ w hoteliku obok były urodziny,więc cała gawiedż wyległa na taras żeby mnie oglądać,Jezu taką miałam adrenaline że prawie sfrunęłyśmy po tych schodach.Dacie wiare,zaczeli mi bić brawo,kurde a może by tak bilety sprzedawać,no nic zapakowałam Buńke do wózka spacerowego i w drogę,oczywiście pod górkę,potem z górki und noch mal.Nazbierałyśmy kwiatków,obrałam inną trasę,żeby było z górki,tylko zapomniałam że w nocy padał deszcz i jest troche grząsko,hamulce słabo trzymały,więc hamowałam butami,Bunia tak była zachwycona że rzucała mi kwiatki pod nogi,za ten widok nawet Niemiec by na bilet nie pożałował,sama bym zapłaciła żeby nie grać głównej roli,szłłam jak pług odśnieżający,jak zjechałyśmy na dół miałam ochote ucałować ziemie.Wyobrażacie sobie jak wyglądały moje buty i spodnie,a na łydce kwiatuszek.Wyszłyśmy na prostą,i do domu,a tam już wszyscy czekają z niecierpliwością,1,5h czekali na nas,Bunia wniebowzięta klaska w rączki i pozdrawia,o Matko daj mi siłę myśle i jadę,wjechałyśmy na schody a Bunia kłania się w pas i czeka na aplaus,słów mi brak,po miesiącu takiego treningu będę wyglądać jak radziecki hokeista,a stopy będę miała jak Yeti, SUKCES.