Nasze podróże, ulubione miejsca

05 stycznia 2014 18:32 / 4 osobom podoba się ten post
ania331

Tak to prawda :) trochę Ci jednak zazdroszczę ;) też muszę się gdzieś jeszcze koniecznie wybrać, ale zawsze albo nie ma czasu, albo są jakieś ważniejsze potrzeby - samo życie :)Bardzo chciałabym kiedyś zobaczyć Barcelonę. Mam nadzieję, że uda mi się tam pojechać :)

No - u mnie podobnie , potrzeby są zawsze. W Polsce sporo chodziłam po górach , zwiedzałam też  ciekawe miejsca . Ale za granicą raczej niewiele . Słowacja jest piękna , naprawdę warto się wybrać.A co do innych miejsc gdzie byłam -  to przy okazji mojej pracy.Ale też mam nadzieję , że jeszcze swoje jedno  marzenie o podróży zrealizuję .
05 stycznia 2014 18:45 / 3 osobom podoba się ten post
mozah aM

No - u mnie podobnie , potrzeby są zawsze. W Polsce sporo chodziłam po górach , zwiedzałam też  ciekawe miejsca . Ale za granicą raczej niewiele . Słowacja jest piękna , naprawdę warto się wybrać.A co do innych miejsc gdzie byłam -  to przy okazji mojej pracy.Ale też mam nadzieję , że jeszcze swoje jedno  marzenie o podróży zrealizuję .

Też lubię zwiedzać - będąc w Szwajcarii możesz już sobie zaplanować jakąś trasę.Zarobisz, to zrealizujesz swoje marzenie.Każda z nas ma jakieś.Tylko nie wszystkie się spełniają.
05 stycznia 2014 18:47
mozah aM

No - u mnie podobnie , potrzeby są zawsze. W Polsce sporo chodziłam po górach , zwiedzałam też  ciekawe miejsca . Ale za granicą raczej niewiele . Słowacja jest piękna , naprawdę warto się wybrać.A co do innych miejsc gdzie byłam -  to przy okazji mojej pracy.Ale też mam nadzieję , że jeszcze swoje jedno  marzenie o podróży zrealizuję .

Słyszałam o Słowacji, że jest cudna. Zobaczymy, może kiedys uda mi sie wybrać ;)Trzymajcie kciuki! ;)
05 stycznia 2014 18:56 / 4 osobom podoba się ten post
Na pewno będę trzymać kciuki- cieszę się , jeśli ludziom udaje się spełnić swoje marzenie . Niedawno jedna z naszych germanistek na forum - zresztą osoba bardzo życzliwa i chętnie pomagajaca innym była w podróży w Maroku. Piękne zdjęcia wstawiła - widać na nich tamte klimaty , atmosferę .Nie pamiętam ale chyba w temacie ,,Nasze podróże , ulubione miejsca ''.Zachwycałam się nimi.
 
No i miałam rację - nawet na poprzedniej stronie .Wichurra wstawiła też gdzieś piękne fotki z Doliny Chochołowskiej - bardzo nastrojowe.
06 stycznia 2014 01:08
mozah aM

Na pewno będę trzymać kciuki- cieszę się , jeśli ludziom udaje się spełnić swoje marzenie . Niedawno jedna z naszych germanistek na forum - zresztą osoba bardzo życzliwa i chętnie pomagajaca innym była w podróży w Maroku. Piękne zdjęcia wstawiła - widać na nich tamte klimaty , atmosferę .Nie pamiętam ale chyba w temacie ,,Nasze podróże , ulubione miejsca ''.Zachwycałam się nimi.
 
No i miałam rację - nawet na poprzedniej stronie .Wichurra wstawiła też gdzieś piękne fotki z Doliny Chochołowskiej - bardzo nastrojowe.

No jak miło:)  Dobre słowo z Twoich ust liczy się dla mnie podwójnie:)
 
Zapomniałam przez święta i całe zamieszanie z nimi związane o kontynuacji opisu przeżyć z Maroka, ale zaraz się poprawię. Bo to dopiero dwa dni opisałam, a gdzie reszta:)
06 stycznia 2014 01:56 / 8 osobom podoba się ten post
20 listopad - dzień trzeci

Po śniadaniu w stałej knajpie poszliśmy znowu w kierunku minaretu Kotubijja, ale tym razem skręciliśmy w prawo chcąc dojść do dworca CTM. Po drodze kupiliśmy pocztówki i natrafiliśmy znowu na park. Nazywał się cyberpark. Cyber, bo były tam hotspoty i można było przyjść z laptopem i za darmo korzystać. A niby Afryka taka zacofana:) Sam park, jak chyba wszystkie tutaj, fajowy - dużo zieleni, palm, drzewek cytrusowych. Spotkaliśmy tam grupkę marokańskiej młodzieży, która sobie muzykowała. Był ubrany na biało wodzirej, byli chłopacy grający na bębenkach i tamburynach i były klaskające dziewczyny. Nie zbierali kasy, przechodnie ich nie obchodzili, po prostu dobrze się bawili.

Dalej poszliśmy wzdłuż murów medyny do dworca autobusowego, aby zorientować się w autobusach do Fezu. Tam oczywiście dopadli nas naganiacze, jeden podprowadził nas pod jakieś okienko (okienek tam było pełno i każde sprzedawało inne kierunki i każde należało do innej firmy) i twierdził, że ma bilety do Fezu, ale że wszystko u niego po arabsku było napisane, to nie zdecydowaliśmy się na zakup. Zresztą czytałam w przewodniku, żeby wystrzegać się tych naganiaczy na dworcach, bo za podprowadzenie klienta do okienka i udaną transakcję dostają pieniądze, a płaci za to oczywiście turysta wyższą ceną biletu. Poszliśmy do okienka państwowej firmy CTM (jednego z dwóch największych i najlepszych przewoźników w kraju - obok Supratours) i dowiedzieliśmy się, że autobus do Fezu odjeżdża o 23.30, jedzie się 7 godzin, a bilet kosztuje 155 dirhamów, czyli jakieś 60zł. Zdecydujemy się na podróż nocą, bo w ten sposób zaoszczędzimy na jednym noclegu.

Po załatwieniu sprawy na dworcu chcieliśmy dojść do medresy ben Youssef. Na mapie była do niej prosta droga, ale tą mapę to niech licho weźmie. Niewiele się na niej zgadza. Do medresy więc nie dotarliśmy, pokręciliśmy się znowu po medynie, kupiliśmy ciepły jeszcze chlebek i go wciągnęliśmy. Trafiliśmy pod pałac de la Bahia, do którego chcieliśmy dojść wczoraj, niestety był już zamknięty dla zwiedzających.

Wróciliśmy więc do bazy na Jemaa el Fna i poszliśmy na kolację - 2 zupy harira z chlebkiem, dla mnie kiełbaski merquez z surówką i frytkami, a dla Artura same frytki. Zupa była znowu pyszna, ale kiełbaski waliły mi starym baranem. Na szczęście Arturowi nie śmierdziały i je zjadł. Po kolacji odwiedziliśmy stoisko nr 1 z sokami pomarańczowymi, a później skusiliśmy się jeszcze na herbatę miętową. Dobra była - cała szklanka wypełniona była świeżą miętą.

Wróciliśmy do hotelu, odpoczęliśmy trochę i udaliśmy się na suki w poszukiwaniu jedzenia na jutrzejszą wycieczkę. Jedziemy bowiem nad wodospady Ouzoud - największe w Maroko. Kupiliśmy banany, jabłka, chlebek i wodę. Na śniadanie starczy, a przy wodospadach są już restauracje. Chciałam kupić nam muffinki, ale jedna była za 4 dirhamy - to zdzierstwo, bo za tą cenę to zjem już zupę z chlebkiem. Woda też droga, bo po 6 dh. - drożej niż w Polsce, no ale pić trzeba.

Wypłaciłam kasę z konta walutowego. Bałam się jak to będzie, ale obyło się bez problemów. Wypłaciło mi w dirhamach.

Wydatki:

- śniadanie - 40 dh.
- znaczki - 45 dh.
- pocztówki - 15 dh.
- chleb - 3,6 dh.
- 4 soki - 16 dh.
- 2 herbaty - 5 dh.
- 2 zupy - 8 dh.
- frytki - 5 dh.
- kiełbaski - 30 dh.
- 2 wody - 12 dh.
- owoce - 13 dh.
- chlebek - 2 dh.
- napiwek dla kelnera - 7 dh.
- wycieczka do wodospadów - 400 dh.

razem: 601 dh = 228zł = 55 euro

Jakby ktoś chciał sobie przeliczać ceny, to jeden dirham był za 0,38zł.
06 stycznia 2014 03:04 / 8 osobom podoba się ten post
21 listopad – dzień czwarty
Wodospady Ouzoud. Wykupiliśmy wycieczkę do nich przez biuro, bo leżą dosyć daleko od Marrakeszu – 167km i nie dojeżdża tam żadna komunikacja publiczna.
Poranna zbiórka miała miejsce na Jemaa El Fna. Towarzystwo bardzo mieszane – Belg, Turek, Holenderka, para Niemców, para Hindusów i jeszcze 3 niezidentyfikowane osoby. Zapakowali nas do busa i pojechaliśmy, Po drodze kierowca zatrzymał się przy małej wytwórni oleju arganowego. Pracowały tam wyłącznie kobiety. Kilka mieliło orzechy arganowe, a jedna zajmowała się marketingiem i sprzedażą. Ceny jednak kosmiczne. Za jedną butelkę 250ml 400 dirhamów. Nikt nic nie kupił i już bez postojów dotarliśmy na miejsce.
Tam pojawił się przewodnik i powiedział, że do wodospadów jest 2 godziny drogi, przedstawił nam program wycieczki i poprosił za sobą. Trochę mi to dziwne się wydawało, bo po pierwsze w przewodniku stało, że do wodospadów idzie się z 10 minut. Po drugie to jak kupowałam wycieczkę, to mówili, że w cenie jest tylko transport, a chodzi się samemu. Jednak jako, że rozmowa odbywała się głównie po francusku, to mogłam coś źle zrozumieć. Nikt z grupy też nie oponował, poszliśmy więc wszyscy za nim.
Najpierw dotarliśmy do miejsca, skąd wodospad spada w dół, później szliśmy wśród drzewek oliwnych coraz niżej. Po drodze oczywiście zaprowadzono nas do rodziny berberyjskiej na zakupy dywanów. Przewodnik opowiadał o uprawie oliwek, o życiu tutejszej ludności i w końcu zeszliśmy na sam dół. Tam znajdowały się kempingi dla turystów. Chociaż kempingi to słowo mocno na wyrost. Po prostu miejsca, gdzie na gołej podłodze można się przespać – bez bieżącej wody, ale za to z knajpą obok. Przewodnik zaprowadził nad do jakiegoś dziwnego miejsca – widoków żadnych, za to plastikowe stoły i krzesła, gdzie zaserwowano nam herbatę miętową. Pomyśleliśmy, że miły gest. Niestety na koniec kazał nam zapłacić po 5 dirhamów za tą przyjemność…. No to nas wkurzyło trochę, bo co to za zwyczaj, że najpierw się częstuje, a później kasę woła. Zwłaszcza, że herbaty było co kot napłakał. Od tego czasu byliśmy już na niego źli i zaczęliśmy się domyślać, że nas wszystkich w konia zrobił i on nie jest przewodnikiem w ramach wycieczki, tylko po prostu zgarnął nas spod busa i tyle. A na koniec nas wykasuje.
Całe szczęście dochodziliśmy coraz bliżej dna wodospadu i widoki przysłoniły nam to rozgoryczenie. Wodospady piękne – 110 metrów wysokie, kilka kaskad. Można podpłynąć bezpośrednio do nich łódką, ale nie chcieliśmy być mokrzy, więc darowaliśmy sobie tą przyjemność.
Dalej przewodnik zaprowadził nas do restauracji. Pięły się one tam jedna po drugiej, tak kaskadowo, w miarę drogi w górę. No to usiedliśmy w oczekiwaniu na menu, bo w sumie głodni to byliśmy. Zaraz pojawił się kelner z butelką wody, której nie zamawialiśmy i już mi się przestała podobać ta knajpa. Typowe naciągactwo. Powiedzieliśmy, że nie chcemy wody, a chcemy menu. Okazało się, że menu nie ma i on może wymienić nam, co ma. Ale uparcie chcieliśmy menu, więc odesłał nas do jakiejś wywieszki. Nic dobrego nie mieli, a poza tym bardzo drogo. No i byliśmy już też zdenerwowani na to naciągactwo, że prowadzą nas jak takie barany, a my mamy tylko z kasy wyskakiwać. Wzgardziliśmy więc tym jedzeniem i poszliśmy dalej sami. Bo grupa została.
Trafiliśmy na taras, skąd rozciągały się dobre widoki na wodospad i na tworzące się wokół niego tęcze. Po sesji zdjęciowej ruszyliśmy dalej w górę i trafiliśmy na małpki! Siedziały sobie na barierce i już na nas chyba czekały. Bo zapewne były to małpy stale dokarmiane przez turystów i tym samym rozpuszczone. Wyciągnęłam z plecaka takie grube paluszki krakowskie. Właściwie to nie zdążyłam ich dobrze wyjąć, a już małpka wskoczyła Arturowi na plecy i sama sięgała do plecaka po paluszki. I tak karmiliśmy je tymi polskimi paluszkami. Artur cały czas miał jakąś koleżankę na plecach. Ja tam nie dałam im wejść na mnie i dokarmiałam je z dystansu.
Po nabawieniu się z nimi, dołączyła do nas niemiecka para i razem z nimi wyszliśmy na górę, na parking. Powiedzieli nam, że nasz przewodnik poprosił ich „co łaska” o kasę za swoją usługę. Za chwilę i do nas trafił i kasy się domagał. Nie chcieliśmy mu nic dać. Artur powiedział mu, że nie uprzedził nas wcześniej, nie zapytał, czy chcemy z jego usług skorzystać itd. No ale on nadal swoje, że nas oprowadzał, że tylko z tego żyje, no to daliśmy mu 20 dirhamów.
Źli jesteśmy, że daliśmy się mu tak nabrać. Mam bardzo dobry przewodnik, gdzie cała trasa jest dobrze opisana i mogliśmy sobie chodzić sami, a nie z grupą, no i mogliśmy sami decydować o swoim czasie, a nie dawać się ciągać jakiemuś kolesiowi. Turystów pod wodospadem było bardzo mało, więc gdybyśmy chodzili bez grupy, to właściwie niemal sami spędzilibyśmy tam czas.

Po powrocie do Marrakechu poszliśmy na kolację do naszego baru. Odkryłam w końcu danie dla siebie – tajin z kurczakiem. Jest to udko kurczaka upieczone w takim stożkowatym, glinianym naczyniu z dodatkiem warzyw i ziemniaków. Na wierzchu położona jest skórka pomarańczy i daje mięsu aromat i też smak sosowi, który zbiera się na dole naczynia. Je się to z ich chlebkiem i jest bardzo dobre.
Nie wiem, czy już pisałam, że pełno tutaj kotów. Niektóre są podpasione, ale większość mizernych. Szczególnie lubią knajpy i jak się usiądzie przy stoliku, to już są i na kolana wchodzą. Jak im pozwolić, to i na stół wlezą. Dokarmiamy je, bo bardzo lubimy koty.
Jeszcze kilka słów o marrakeszańskiej medynie. Ma ponad 600 ha powierzchni i jest tym samym największą medyną w krajach Maghrebu. Mieści się w niej ponad 28 tysięcy domów i 230 tysięcy mieszkańców. W 1985r. została wpisana na listę UNESCO. Okalają ją mury obronne o długości 19km. Nic więc dziwnego, że nie mogliśmy nigdzie w niej trafić. Dokładnych map medyny w ogóle nie ma, bo tych wszystkich maciupkich uliczek nie jest się w stanie chyba na mapę nanieść. Medyna przypomina trochę średniowieczne miasto. W jej zaułkach mają swoje warsztaty i sklepiki przeróżni rzemieślnicy. W jednym zakątku wyrabiają babusze, obok lampiony, dalej torebki itd. Są stoiska z przyprawami, kosmetykami, olejkami arganowymi, instrumentami etnicznymim ciuchami i w ogóle co tam tylko dusza zapragnie. Są ulice szersze, ale większość jest bardzo wąska, spacerują tam tłumy ludzi (głównie miejscowi, jako że byliśmy w Maroko poza sezonem), żebracy, obnośni sprzedawcy, a pomiędzy tym wszystkim rowery, motorynki, wozy z osłami, a gdzie się da to i samochody. Chociaż przeważnie się nie da. Gwar, tłok, trąbiące pojazdy, biegające dzieci. Uwielbiam ten klimat – byle nie późno wieczorem, bo wtedy już się trochę boję. A im dalej od Jemaa El Fna, tym mniej naciągactwo i tym sympatyczniej.

Wydatki:
- 2x kawa – 20 dh.
- 2x herbata – 10 dh.
- przewodnik – 20 dh.
- 2x sok – 8 dh.
- nocleg – 150 dh.
- 2x zupa – 8 dh.
- omlet z frytkami – 10 dh.
- tajin z kurczakiem – 30 dh.
- napiwek – 2 dh.

Razem: 258 dh. = 98zł = 25 euro
06 stycznia 2014 03:25 / 11 osobom podoba się ten post
Teraz trochę zdjęć. I proszę Moderatora o cierpliwość dla mnie - wiem, że piszę kilka postów zaraz po sobie, ale jakbym zrobiła opcję dodania tekstu do poprzedniego postu, to poprzedni post by mi się złączył w jedną całość, a chcę zachować w nim akapity i inne odstępy:)
 
Więc zdjęcia z Marrakechu już były, teraz zdjęcia z wodospadów i tak w miarę opisywania innych miejsc, będę nowe fotki dodawała. 
Dwa przedostatnie zdjęcia to te kempingi, o których wspominałam. Warunki do kempingowania raczej trudne, ale za to jak wesoło i kolorowo:)
 
06 stycznia 2014 09:17 / 2 osobom podoba się ten post
Wichurra - niestety mogę tylko raz dać plusa - a ,,należy się '' za te zdjęcia więcej .A wodospady .....poezja !
06 stycznia 2014 09:58 / 1 osobie podoba się ten post
wichurra

Teraz trochę zdjęć. I proszę Moderatora o cierpliwość dla mnie - wiem, że piszę kilka postów zaraz po sobie, ale jakbym zrobiła opcję dodania tekstu do poprzedniego postu, to poprzedni post by mi się złączył w jedną całość, a chcę zachować w nim akapity i inne odstępy:)
 
Więc zdjęcia z Marrakechu już były, teraz zdjęcia z wodospadów i tak w miarę opisywania innych miejsc, będę nowe fotki dodawała. 
Dwa przedostatnie zdjęcia to te kempingi, o których wspominałam. Warunki do kempingowania raczej trudne, ale za to jak wesoło i kolorowo:)
 

Ze zdjęć wynika, że ludzie żyją tam dość skromnie, jednakże przyroda jest niesamowita. 
Podobają mi się fotki, które nam pokazałaś. 
Pozdrawiam.
06 stycznia 2014 10:12
Wichurka,świetny opis,świetne fotki. Chciałam jeszcze zapytać czy kaptur na głowie miał zapobiegać ciągnięciu za włosy przez małpki? hi,hi
06 stycznia 2014 16:30 / 1 osobie podoba się ten post
ivanilia40

Wichurka,świetny opis,świetne fotki. Chciałam jeszcze zapytać czy kaptur na głowie miał zapobiegać ciągnięciu za włosy przez małpki? hi,hi

No dokładnie - nie chciałam być niespodziewanie wytargana:)
06 stycznia 2014 16:32 / 4 osobom podoba się ten post
mozah aM

Wichurra - niestety mogę tylko raz dać plusa - a ,,należy się '' za te zdjęcia więcej .A wodospady .....poezja !

Najfajniejsze zdjęcia jeszcze będą:) Już niedługo. Ogólnie zrobiliśmy ich koło 1600 - po selekcji zostało jakieś 800. 
 
Amelka55 - jeżeli chodzi o ludzi to jest tam wielka rozpiętość w majętności. Jest dużo żebraków, ludzi bardzo biednych, ale poza medynami jest dużo mega wypasionych willi i też normalnych domów.
Ludzie chodzą ogólnie ładnie poubierani - starsi mężczyźni w typowych "sukienkach" - takich wełnianych płaszczach wkładanych przez głowę, kobiety wiadomo - tradycyjnie z zakrytymi włosami i powłóczystymi sukniami i płaszczami. Natomiast młodzi mężczyźni chodzą nowocześnie ubrani, lepiej niż u nas - większą dbałość o strój widać - tacy nawet trochę metroseksualni są. Mało przebywaliśmy poza medynami, ale na przykład czekając na dworcu kolejowym w Marrakeszu na przesiadkę mieliśmy okazję poobserwować tych bogatszych Marokańczyków. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni odstawieni normalnie jak z żurnala.
Czytałam też, że Maroko bardzo prężnie się rozwija i coraz lepiej radzi sobie z biedą. Duża zasługa w tym ich króla, który stawia na bliskie kontakty z UE, na edukację, na prawa kobiet. 
06 stycznia 2014 16:36
wichurra

Najfajniejsze zdjęcia jeszcze będą:) Już niedługo. Ogólnie zrobiliśmy ich koło 1600 - po selekcji zostało jakieś 800. 
 
Amelka55 - jeżeli chodzi o ludzi to jest tam wielka rozpiętość w majętności. Jest dużo żebraków, ludzi bardzo biednych, ale poza medynami jest dużo mega wypasionych willi i też normalnych domów.
Ludzie chodzą ogólnie ładnie poubierani - starsi mężczyźni w typowych "sukienkach" - takich wełnianych płaszczach wkładanych przez głowę, kobiety wiadomo - tradycyjnie z zakrytymi włosami i powłóczystymi sukniami i płaszczami. Natomiast młodzi mężczyźni chodzą nowocześnie ubrani, lepiej niż u nas - większą dbałość o strój widać - tacy nawet trochę metroseksualni są. Mało przebywaliśmy poza medynami, ale na przykład czekając na dworcu kolejowym w Marrakeszu na przesiadkę mieliśmy okazję poobserwować tych bogatszych Marokańczyków. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni odstawieni normalnie jak z żurnala.
Czytałam też, że Maroko bardzo prężnie się rozwija i coraz lepiej radzi sobie z biedą. Duża zasługa w tym ich króla, który stawia na bliskie kontakty z UE, na edukację, na prawa kobiet. 

Czekamy,czekamy :)
06 stycznia 2014 18:03 / 1 osobie podoba się ten post
Pieknie Wichura,
też się rozmarzyłam, bo uwielbiam podróże. Sama mam też spory bagaż podróży i różnych pięknych przeżyć z wyjazdów turystycznych i/oraz pielgrzymkowych. Wiele zwiedziłam miejsc od 2002r. (nowy etap życia), a zapisków z tych przygód to mam pełny segregator. Fajnie jest zapisywać przeżycia z takich podróży, gdyż po pewnym czasie czytając więcej dają niż same fotografie.
Prima twoja wyprawa, też czekam na dalsze zapiski