Zarejestrowałam 3 niewielkie pierdnięcia u sąsiadka w ogródku i blade rozbłyski nad nimi. Wszystko zginęło we mgle i to chyba będzie na tyle z fajerwerków :hihi:
Zarejestrowałam 3 niewielkie pierdnięcia u sąsiadka w ogródku i blade rozbłyski nad nimi. Wszystko zginęło we mgle i to chyba będzie na tyle z fajerwerków :hihi:
To coś smutno u Was :-( Mój Frank by powiedział... muss sein...
:smiech3:
A mnie się właśnie wyjazdy kończą . Jeszcze wymowienie płatne dwa miesiace i w styczniu po pogrzebie do domu . Moja podopieczna zmarła przed Wigilią . Tego sie spodziewaliśmy . Cos sie kończy - choc mam propozycje pracy w Zurichu za 2-3 miesiące . Ale już chyba nie chcę .
Sama wiesz jak długo w tym siedzę . zawsze mozna zarobic wiecej - ale mozna i mniej . A mnie już sie chce w moje góry , do domu ... A tu , w Alpy zawsze wrócę ....turystycznie
Dokładnie, kasa dobra rzecz ale przychodzi moment że to nie jest najważniejsze. Trzeba korzystać z życia póki jeszcze siła w nas i ochota, bo jak zostanie tylko ochota to i z kasy pożytku niewiele. Też pokochałam Alpy, co prawda łańcuch od niemieckiej strony, ale mam zaproszenie i na bank skorzystam.
No właśnie - a my tak trochę i wszędzie i nigdzie u siebie - tak do końca . I dlatego tak postanowilam. Zreszta ten mijajacy rok wszystkich nas zmienił .I nasze priorytety tez .
Ja na razie nie myślę o zmianie pracy. Cieszę się, że zdrowie dopisuje i mogę tu przyjeżdżać. Jeden syn właśnie zaczął studia, drugi- mam nadzieję, w tym roku, to chcemy im pomóc w dobrym starcie... Z pracy w Polsce byłoby to trudniejsze. Temat- "na wyjeździe", a ja w domu. Ale już niedługo do was dołączę...
Moja nowa miejscówka też ciekawa...dziadeczek fit , umysł jasny,właśnie robi sobie kolację :-) I podśepiewuje..,, przywiozę Ci kwiaty z Amsterdamu....,,:-) No tak jeszcze nie miałam. Rano jajeczko na miękko czekało na stole...Przed południem przyjechała córka..sympatyczna,ciepła osoba. Moja pierwsza doba...troche za wcześnie na ocene miejscówki,ale prognozy dobre. Miłego wieczoru koleżanki i koledzy.:-)
Ciekawe miejsce, jakże inne od dotychczasowych. Mieszkam na innym adresie, a dokładnie w dużym domu córki i zięcia podopiecznego. Tam mieszkałbym z drugą żoną (pdp jest wdowcem) i z jej dwoma synami. Byłoby za ciasno. Tu jest ogromna przestrzeń. A żona pdp co drugi dzień przyjeżdża, wczoraj my tam byliśmy. I tak to jest. Tutaj i warunki odpowiednie i dla pdp i dla opiekuna. Mieszkam przy basenie, małym, TV, łazienka, po niedzieli osobna pralka... Na pierwszym piętrze mieszka pdp w jednym pokoju, no i jest duży, duży salon z kuchnią. To "centrum rodzinne". A młodzi zajmują górę, wraz z czterolatkiem fajnym. Całe więc życie toczy się na pierwszym piętrze. Relacje pomiędzy mną a pdp i dziećmi jak najbardziej serdeczne. W nocy muszę też wstać, zięć też wstaje. Pdp, mimo że ma Unterhose z wkładkami, to sam ściąga sobie je w nocy ii to co ma znaleźć się w tym windelku, ląduje na pościeli i na podkładzie. Wszystko nass... Zaznaczę jednak, że otrzymuję "stosowną", satysfakcjonującą mnie gratyfikację. Wstać trzeba raz, dwa razy. Podoba mi się, że i zięć wstaje, chociaż nie musi. Wiem, że gdybym nie słyszał babyfonu, to zajmie się sam teściem i złego słowa mi nie powie.
Muszę pomyśleć o tabletkach na noc... Oczywiście zasugerować rodzinie, a oni ewentualnie lekarzowi.
Tu prośba do Clio.... Przypomnij mi nazwę tych tabletek na literę T., które dajesz babci. Gdzieś czytałem, ale nie pamiętam, w którym wątku.
Teraz trochę luzu, bo przyjaciel dziadka z zoną przyjechali, ponadto do jutra nie ma zięcia z synem, bo pojechali do jego rodziców daleko. Zostajemy więc tylko w trójkę. Dziadek, córka i ja.
Tak więc życie na szteli się toczy i toczy.