Juz mam dosyć tej całej sytuacji z pieniędzmi, jak mnie to wszystko męczy. Nam ochotę tej pani z biura naprawdę powiedzieć że nigdy więcej już z nimi nie pojadę bo dość stresujące jest dla mnie pracować wiele km od domu przez wiele dni mieszkać w obcym domu A nie żeby nie było uzgodnione wypłacanie pieniędzy na życie. Tylko że jak zacznę grubo gadać to jeszcze mi nie zapłacą albo coś bo już nic nie wiem. Dziś dziadek pozalatwial transporty i wizyty ja tylko numery mu szukałam. Na poniedziałek mamy dwóch lekarzy. W międzyczasie zadzwoniła z apteki że sąsiadka przyjdzie 10 € oddać .Ja do dziadka że nie mam już kasy. On wyjął 50 i z tego mam chyba 10 dac. Minął tydzień. Czyli dostanę teraz 40 €.w międzyczasie już od soboty nie przychodzi to jedzenie w tackach . To jest już przegięcie bo nie wiem z nim i jak mam rozmawiać. Czy z dziadkiem czy z córką czy z sąsiadką czy z biurem.
