Głowa głową, jak pisze Mleczko, ale nasz- opiekunek, nawzwę to "dobrostan" też ma znaczenie. Dla mnie przynajmniej. W czasie wolnym dużo spaceruję, jeżdżę rowerem. W dni wolne wybieram się gdzieś dalej. Zwiedzam, jak mogę to to jakiegoś muzeum idę, czy na punkt widokowy, itp. Sprawia mi to przyjemność. Takie oderwanie od domu podopiecznego jest mi bardzo potrzebne. Jak dłuższy czas jest brzydka pogoda i nie wychodzę, to gorzej się czuję, dzwonię do przyjaciół, żeby pogadać, zaczyna mnie nosić.
Moja była zmnienniczka nie potrzebowała wychodzenia, ale czasu dla siebie- poleżeć, pospać, itd. I te dwie godziny, kiedy można było zamknąć drzwi i wiadomo było, że podopieczna wołać nie będzie (nie chodziła, ale szanowała naszą pauzę- kilka razy w ciągu półtorej roku zdarzyło się, że była przerwana- przez jakiś wyjazd, lekarza, itp.- ale to było zapowiedziane. I też mi mówiła, jak bardzo jest to jej potrzebne.
Mi w utrzymaniu dobrego nastroju na zleceniu pomaga też hobby- akurat szydełko czy rysowanie można w walizkę łatwo zmieścić. No i mili ludzie, których tu spotykam. Nawet, jak był trudny przypadek pani leżącej, z którą nawet porozumieć się było trudno, to jej rodzina byla w porządku. A jak jej zdarzyło się czasem uśmiechnąć, to coś topniało... Trudno było, jak przedostatnia podopieczna miewała obniżenie nastroju, ale okazało się, że łatwo temu zaradzić- przynajmniej w sporej części- przez spacery i wybieranie takiej trasy i czasu, żeby jak najwięcej ludzi mogła spotkać i porozmawiać- lubiła to. A wtedy prawie nie było smutku, płaczu- tylko uśmiech. To i mi było łatwiej.
Nie trafiłam na ludzi nieprzyjemnych, agresywnych- wśród pdp. i ich rodzin. Chyba przerwałabym zlecenie, na którym czułabym się źle z ludźmi.
Tak jak to pisałam, to dotarło do mnie, że nawet ta przerwa nie tak ważna na zleceniu, jak ludzie obok. W moim przypadku to chyba najważniejsze kryterium, tak chyba dbałabym o siebie- uciekając od toksycznych ludzi. Zgodnie oczywiście "z protokołem", czyli wypowiedzenie, czekanie na zmienniczkę. Ale nie siedziałabym długo w miejscu, gdzie się źle czuję.