Chcę się trochę wygadać.
Uzgodnione było, że 9.01 wracam na stare miejsce. W grudniu przypomniałam się firmie i poprosiłam o uzgodnienia z podopiecznym. Raz, że z powodu pracy partnera mogło nie dojść teraz do wyjazu (pracuje w szkole i jeśli ta będzie zamknięta, a teraz wiadomo, że będzie, to mogą opiekunki nie potrzebować), dwa- żeby zapytać, do kiedy będę potrzebna, bo sądzę, że do świąt i ewentualnie te 2-3 tygodnie mogę zostać dłużej. A jeżleli okazałoby się, że nie jadę tam, bo niech szukają mi nowego miejsca.
W poniedziałek dostałam informację, że jadę, ale oni jeszcze czekają na informację, czy muszę mieć robiony test. I wczoraj po południu okazało się, że tak (co było przecież jasne od początku). I oni mi ten test do zrobienia przyślą, ale dojdzie dopiero w poniedziałek i dopiero wtedy pojadę. Wieczorem w końcu przesłano mi umowę.
Czyli- wyjeżdżam w pierwszym dniu nowych obostrzeń i wygląda, że tak czy tak czeka mnie kwarantanna. No kurczę, przeszczęśliwa jestem