Ewelina645Po pierwsze mnie nikt nigdy nie tresował i tresować nie będzie . Ja nie z tych co się daja tresować .. :tanczy:
Przy tym dziadku obiady urastają do rangi wydarzenia więc kombinacji mam sporo a on i tak wiecznie niezadowolony .. jadł by tylko dziczyznę jelenie mięso i inne wynalazki wielki pan myśliwy .. i ziemniaki 24/7 . Babcia musi jeść warzywa i pierś kurczaka bo ma lekkie niedobory białka i wapnia .. jak sobie zaplanuje to zaraz pisze listę zakupów i nie zapomnę chociaż mam wstępnie wszystko zaplanowane .. a na weekend mam jeszcze córki do wykarmienia ..
Dopóki była zgoda na linii ja i rodzina one gotowały w niedzielę teraz można zapomnieć co najwyżej ..
Ewelina645 zbyt emocjonalnie podchodzisz . Dużo czasu potrzeba, żeby wyrobić w sobie nawyk nie słuchania marudzenia podopiecznych
. Robiłam swoje a gadanie puszczałam mimo uszu . Zbyt mocno bierzesz do siebie słowa dziadka . Szkoda zdrowia i nerwów . Nigdy nie gotowałam innym osobom nawet tym pozostającym we wspólnym gospodarstwie . Jedyny raz, na ostatniej szteli w piatki robiłam obiad powiększony o córkę podopiecznego, ale za to w sobotę i niedzielę nie gotowałam . Obiad robiła córka podopiecznego i znosiła nam na dół . Trzeba na niektórych szytelach dać na luz, nie brać marudzenia personalnie do siebie. Początki mojej pracy w opiece nie obyły się bez stresu, złości i narzekania . A nawet ... " po co ja pojechałam
nauczyłam się i zadne marudzenie, narzekanie, czy inne sytuacje wprowadzają mnie z złość . A może dziadek taki charakter ma,nic mu nie odpowiada . To tak jak mój mąż
.