We trzy damy radę,chyba że okaże się nieco dzikim Persem,wtedy z tapirowaniem ogona może być trudno...
We trzy damy radę,chyba że okaże się nieco dzikim Persem,wtedy z tapirowaniem ogona może być trudno...
Jak nas wkurzy porzadnie to "wysadzimy" go przy metrze, i zlapiemy Bengalczyka ;)))
No,no i za wyborowym trzeba się rozejrzeć,bo na dachach polegują. Słyszałam,że mają też celną strzelbę...:-)
I za strazakami ,zeby gasili pozar po wybuchu swoimi sikawkami,nie? ;)
Dzisiejsza przejażdżka dziadka skończyła się upadkiem. Wjechała na niego nagle, zza zakrętu młoda dziewczyna. Dziadkowi nic się nie stało. Upadek stłumił rower dziewczyny, bo to na nią w sumie wszystko poszło. Dziadek porwał rękaw koszuli i to wszystko. A dziewczyna była tak wystraszona, że to bardziej ją trzeba było ratować niż dziadka. Suma sumarum wzięliśmy się za uspakajanie jej :-) bo to też jej wina była. A dziadek się cieszy, że incydent miał.
Dzisiaj obyło się bez incydentu. Nikt na nas nie wjechała a szkoda. Bo gdyby to było jakieś ciasteczko, to można by się ratowaniem zająć. A tak to nuda. Ale nie zmoczyło nas bo chmurek bez liku się pokazało. Idę do ogrodu poniuchać trochę zapachów odświeżonych deszczem :-)
Tak mnie wczoraj na wspominki wzielo,ale to chyba dobrze.W koncu,ja to chyba wszedzie na wyjezdzie jestem.Czy to w Niemczech,czy tez Polsce.Dzis,poniewaz mam,lub raczej mialam 2 dni wolnego,odbylam nastepna czesc mej sentymentalnej podrozy.Gernsbach,Gaggenau,Rastatt.W tych miejscach zaczela sie moja niemiecka przygoda.Przygoda,bo pojechalam tylko na krotko,na 3-mce,aby po prostu sprobowac.Minelo prawie 10 lat,a ja tu mieszkam,pracuje,zyje,choc nigdy tego nie planowalam.Na poczatku,bez komputera,z drogimi rozmowami tel.,latwo nie bylo.Zawsze trafialam na fajne stelle,serdecznych Niemcow i tak sie jakos poukladalo,ze w De na stale zostalam. :) Absolutnie nie zaluje!Tylko,jak wspomnialam,czasem mysle,ze ciagle na wyjezdzie jestem :)Na wyjezdzie...ale u siebie,bo i Polsce jest moj dom i w Niemczech jest moj dom.W obu miejscach jest mi dobrze.Wlasciwie to moglabym na tym wyjezdzie cale dalsze zycie spedzic,tak sobie jezdzic,raz tu ,raz tam.Poki co pracuje i to mnie ogranicza.
Ciasteczko to sie zjada a nie ratuje Mysiu. :-)
Ja mam też daleko, ale w środę lub czwartek będę w pobliżu. Lidla, nie Ciebie ;)