11 marca 2017 21:03 / 6 osobom podoba się ten post
A teraz pragnę Was nieco rozczarować. Następny dzień zapowiadał się interesująco ze znanych powodów. Ale wiadomo było, że mój rycerz musi wyjechać i to zaraz po południu, a więc czasu dla siebie nie mieliśmy zbyt wiele. Spotkaliśmy się zgodnie z ustalonym rytuałem. Janek podjechał jak zwykle punktualnie po mnie i poszliśmy na przedpołudniową kawę. Potem spacerowaliśmy i przekomarzaliśmy się licytując się wzajemnie na temat ile nas dzieli. Bo co nas łączy ? W zasadzie tylko wzajemna sympatia. Ale pomimo tego, że wiedzieliśmy o naszym kolejnym rozstaniu i wynikającemu z tego powodu pewnego przygnębienia, to wobec zapewnienia Janka , że przyjedzie wkrótce tylko dla mnie, takie rozstanie wydawało się niczym w porównaniu z jego obietnicą. Jedynie pożegnanie było dość ekscytujące, bo tym razem to on wykazał się inicjatywą i poczułam ,chyba nawet całym ciałem ,jego gorący pocałunek. No i odjechał mój rycerz. Zapomniałam dodać, że w międzyczasie jak tak się kłóciliśmy na wesoło, opowiedziałam mu o tych nieszczęsnych czystych butach w deszczowy dzień i jak to mi zaprzątnęło umysł. Nie wyobrażacie sobie jak on się z tego śmiał. Aż mi się głupio zrobiło. Wreszcie w przerwach między salwami śmiechu odpowiedział. Jakim cudem miałbym mieć ubłocone skoro zszedłem do restauracji wprost z pokoju hotelu, którym mieszkałem? Przecież ta restauracja mieści się w hotelu. O ja nieszczęsna. Nie zauważyłam tego wcale tak byłam zdenerwowana. To pewnie ten rachunek za kolację też był dopisany do jego rachunku hotelowego, a ja sobie wtedy pomyślałam że to jakiś szejk, który za nic nie musi płacić. Dobrze ,że o to nie spytałam, bo bym całkiem na durną wyszła. I tak niepostrzeżenie dotarłam z moją pisaniną bez mała do dnia dzisiejszego, bo mój Janek przyjechał do mnie i tylko do mnie, tak jak zresztą obiecywał, na koniec karnawału, a więc kilka tygodni temu. Oczywiście podczas jego nieobecności rozmawialiśmy ze sobą często. To na pewno pomagało podtrzymać wiążącą nas już nić szczerej sympatii, bo chyba na razie nie powinnam mówić o czymś więcej może dlatego żeby nie zapeszyć. Wszak jestem urodzoną pesymistką i widzę wszystko w czarnych barwach. Ale może to i lepiej, bo tym bardziej sprawia mi radość jeśli się pomylę w tym swoim czarnowidztwie. Janek relacjonował mi, że czyta nasze forum jak obiecał i jest zdumiony jak ciężko pracujemy zdala od domu i naszych bliskich i jak odpowiedzialna jest to praca. Potrafił już nawet zacytować niektóre wypowiedzi . Żeby tylko nie chciał się przekwalifikować pomyślałam sobie może nazbyt złośliwie. Tym razem postanowiłam go zaprosić do siebie do domku nic mu przedtem nie mówiąc. Podszykowałam jedzonko na kolacyjkę, upiekłam pyszne ciasto i nawet kupiłam wino. Ale jak to wino przyniosłam do domu to się dopiero stuknęłam nim porządnie w głowę. Co ja się znam na winach ? Facet co mieszka we Francji pewnie nie może nie być koneserem wina. A ja co ? Wina rozróżniam praktycznie po kolorze. Jest białe i czerwone, no może jeszcze różowe. Kupiłam nawet niezbyt tanie jakieś wino z Chile i już byłam pewna , że to jakiś nic nie wart napitek. Ale trudno, najwyżej wyleję do ścieku. Byłam jak możecie się łatwo domyśleć mocno podekscytowana i jak zwykle to u mnie bywa, męczyło mnie pytanie jak ja go do siebie zaproszę, co mu powiem, jak to zaproszenie przyjmie, jak zareaguje, jak mnie oceni, itd…? Ale los sprzyja mi widocznie, bo bezpośrednio przed swoim przyjazdem do mnie zadzwonił i spytał, czy to wcześniejsze zaproszenie kiedyś, dawno, dawno temu wystosowane jest nadal aktualne i czy może przyjść po mnie do mieszkania. O reeeety. Kamień spadł mi z serca. To nie ja muszę go zapraszać, to on sam chce przyjść. Uradowana w duchu oczywiście zaprosiłam go z wielką ochotą. Janek przyszedł z zamiarem zaproszenia mnie gdzieś do restauracji albo klubu gdzie można byłoby potańczyć ale ja wymawiając się, że nie jestem na to przygotowana zaproponowałam, że lepiej posiedzieć w domku. Przystał na taką propozycję chyba z figlarnym błyskiem w oku albo to ja tak sobie to wyobraziłam. Wieczór zaczął się w każdym razie miło. Okazało się, że nawet wino nie było wcale takie złe, albo to on nie chciał mi robić przykrości , że kupiłam jakieś siki. Janek tak był zaskoczony kolacją którą przygotowałam, ze nie mógł wyjść z podziwu. Ale dodał uszczypliwie ale jasne że w żartach, że mogłabym pracować w dyplomacji, bo jestem przygotowana na wszelkie ewentualności i zapytał wprost skąd wiedziałam , że będzie chciał mnie odwiedzić. Na to ja odparłam równie dyplomatycznie, że w dyplomacji trzeba umieć przewidywać zachowania wrogów i przyjaciół. W każdym razie śmiechu było co niemiara. Nie wiadomo kiedy , a za oknami nastał zmrok. Bawiliśmy się w swoim towarzystwie bardzo dobrze. Wspomniałam o swoich znajomych z forum, którzy zamiast tak jak my cieszyć się ze swoimi bliskimi, siedzą daleko od swoich rodzin i gdyby nie forum i wzajemne wsparcie, to depresja dopadałaby każdego aż do „wyczerpania zapasów”. Zaproponowałam w żartach, że przecież nawet on skoro mu się tak podoba nasza ciężka praca , mógłby się na tym naszym forum zalogować i zabierać głos w trudnych dla nas sprawach wymagających rady prawnika. Byliśmy w tak dobrych humorach, że Jan zgodził się nie bez oporów wejść na opiekunkowo. Miał oczywiście obawy, ze nie zostanie tam przyjęty, bo przecież nie zna specyfiki naszej pracy i nie chce się pod nikogo podszywać. Poradziłam mu, żeby po prostu próbował zarazić ludzi swoim dobrym humorem, tym bardziej w ostatnia sobotę karnawału. Wreszcie się zgodził , zarejestrował się pod fajnym nickiem i skorzystał z okazji organizowanej przez Dodę na formowych figlach imprezie by się wprosić. Czy ktoś pamięta jeszcze lawendowy ogonek Fioletowej Myszki ? I jak wszyscy może poza Pawłem chętnie mojego Janka przyjęli ? Czym zasłużył sobie na agresję dnia następnego ze strony (usunięte)? Pytał się mnie dlaczego wszyscy mówią, że wiedzą kim jest i dlaczego traktują go jak jakiegoś klona ? W każdym razie jego konto zostało zablokowane, a on sam poczuł się chyba głupio. Ale to wszystko była moja wina. I tylko ja za tę sytuację ponoszę odpowiedzialność. Dlatego też wcześniej zadawałam wam pytanie dlaczego jesteśmy jako społeczność forum tak mało tolerancyjni ? Cieszę się w każdym razie z tego, ze tajemnica mana_opiekunki została wyjaśniona. Mój ci on jest ! Wybaczcie, że nie będę opisywać szczegółów co było dalej wieczór i w nocy ale to już zbyt intymne sprawy i niech każdy dopowie sobie sam. Dziękuję wszystkim, że pozwoliliście mi podzielić się z Wami fragmentami moich wspomnień tych miłych i tych złych. Wiem, ze teraz jestem odważniejsza po stokroć niż przed poznaniem mojego Janka. Nie wiem, czy będę miała okazję jeszcze tu się udzielać, bo zamiast do DE jadę do Fr na zaproszenie mojego rycerza. Całuski dla Gosi, redaktorek radyjka i całej naszej pozostałej zgrai Całusy dla wszystkich - Zośka