Jestem tu drugi raz-jako stała,decyzyjna opiekunka.Moja zmienniczka miała"taki sobie" język i nadrabiała...wszystko robiła za pdp i ta teraz się buntuje.Mam nadzieję,że powoli wróci na"właściwe"tory.Zaczęłam 1.lutego a zjeżdżam 14 kwietnia.
Jestem tu drugi raz-jako stała,decyzyjna opiekunka.Moja zmienniczka miała"taki sobie" język i nadrabiała...wszystko robiła za pdp i ta teraz się buntuje.Mam nadzieję,że powoli wróci na"właściwe"tory.Zaczęłam 1.lutego a zjeżdżam 14 kwietnia.
To niewesolo masz, dlugo bedziesz na tej szteli?
Wcisnij sie do mojego miasteczka, bedzie razniej w razie jakiejs wpadki. Mam nadzieje, ze MeryKy potwierdzi, ja wspominam czas z nia tutaj spedzony baaardzo milo!
Zycze dobrej korelacji!
wracaj tutaj!!!
Witaj. Ano wstala tylko pracowac nie musiala bo ja we wszystko wdrazalam a co do oceniania to masz racje tak jakos wyszlo, ze tym razem nie ocenilam zle tylko z doswiadczenia. Drugi raz tez bym zadzwonila bo to chore jest jechac do pracy z flacha ale dziekuje za twoj punkt widzenia, ktorego absolutnie nie neguje, kazdy ma prawo do wlasnego zdania i wlasciwie najlepiej znalezc sie w danej sytuacji, zeby ocenic postepowanie drugiej osoby a najwazniejsze jest, ze nikomu nic sie nie stalo.
Historia z mojego ogródka. Dotyczy mojej pierwszej zmienniczki, na obecnej mojej stelli.Przyjechała dziewczyna prawie w mim wieku , trzy dni wcześniej żeby babcię przyzwyczaić. Fajna, trochę przestraszona. Wolnego wcale nie potrzebuje, bo nikogo nie zna i nie chce znac, bo tylko na miesiąc. Ok. Po dwóch tygodniach przyjeżdza do naszego mieszkania ( mieszkałam wtedy z mężem w tym samym mieście)moja Pdp ze swoją córką. Córka dała jej wolne na czas swojego pobytu ( sobotnie popołudniedo niedzielnego popołudnia). Koleżanka pojechała służbowym autkiem i wróciła w niedzielę rano, ale bez samochodu i nie wie gdzie go zostawiła?
Moja osobista babcia, to powiedziałaby "śmich i bida":-), ale co ja w tym wszystkim ? Ano nic, nie moja to sprawa. Do tej pory nie wiem, jak się to dalej potoczyło? Faktem jest, że dziewczyna była do końca swojego zlecenia i w czasie wymiany nie pytałam ją o ten incydent.
Mój podopieczny czasem też wypije lampkę koniaku i nikt mu nie robi z tego powodu wyrzutów, jego dom, jego cierpienie, ja czasem z jego rodziną też się napije i nie płaczemy z tego powodu :-) żyjemy w dobrych relacjach, a Ewie to wierze bo w górach nie jedna góralka potrafi przy świętowaniu obalić i rano razem z kogutem zerwać się do pracy, na kacu, ale niezawodna.
Historia z mojego ogródka. Dotyczy mojej pierwszej zmienniczki, na obecnej mojej stelli.Przyjechała dziewczyna prawie w mim wieku , trzy dni wcześniej żeby babcię przyzwyczaić. Fajna, trochę przestraszona. Wolnego wcale nie potrzebuje, bo nikogo nie zna i nie chce znac, bo tylko na miesiąc. Ok. Po dwóch tygodniach przyjeżdza do naszego mieszkania ( mieszkałam wtedy z mężem w tym samym mieście)moja Pdp ze swoją córką. Córka dała jej wolne na czas swojego pobytu ( sobotnie popołudniedo niedzielnego popołudnia). Koleżanka pojechała służbowym autkiem i wróciła w niedzielę rano, ale bez samochodu i nie wie gdzie go zostawiła?
Moja osobista babcia, to powiedziałaby "śmich i bida":-), ale co ja w tym wszystkim ? Ano nic, nie moja to sprawa. Do tej pory nie wiem, jak się to dalej potoczyło? Faktem jest, że dziewczyna była do końca swojego zlecenia i w czasie wymiany nie pytałam ją o ten incydent.
A co z autem ???
Historia z mojego ogródka. Dotyczy mojej pierwszej zmienniczki, na obecnej mojej stelli.Przyjechała dziewczyna prawie w mim wieku , trzy dni wcześniej żeby babcię przyzwyczaić. Fajna, trochę przestraszona. Wolnego wcale nie potrzebuje, bo nikogo nie zna i nie chce znac, bo tylko na miesiąc. Ok. Po dwóch tygodniach przyjeżdza do naszego mieszkania ( mieszkałam wtedy z mężem w tym samym mieście)moja Pdp ze swoją córką. Córka dała jej wolne na czas swojego pobytu ( sobotnie popołudniedo niedzielnego popołudnia). Koleżanka pojechała służbowym autkiem i wróciła w niedzielę rano, ale bez samochodu i nie wie gdzie go zostawiła?
Moja osobista babcia, to powiedziałaby "śmich i bida":-), ale co ja w tym wszystkim ? Ano nic, nie moja to sprawa. Do tej pory nie wiem, jak się to dalej potoczyło? Faktem jest, że dziewczyna była do końca swojego zlecenia i w czasie wymiany nie pytałam ją o ten incydent.
Córka Pdp , powiadomiła mnie w niedziele przed swoim wyjazdem, że auto już na miejscu . Zostało przed domem jej nowo zapoznanej koleżanki, też opiekunki, ale nie znała nazwy ulicy.
No.... trochę ją rozumiem :-)
Tez kiedyś zapomniałam swojego autka. A było tak: pracowałam w niemieckiej firmie. Pewnego dnia mieliśmy z szefem (Niemcem) ważne sprawy do załatwienia w ministerstwie. Ponieważ termin był wcześnie rano umówiliśmy się na miejscu. Ja dojechałam bezpośrednio z domu moim autkiem, szef swoją firmową furą .... Po załatwieniu wszystkiego, w tych pozytywnych emocjach (a rozmowy były trudne) szybko do samochodu i do firmy.... Dopiero po ok. 10-15 km zorientowałam się, że "czegoś" mi brakuje :)
Dobrze że szef miał poczucie humoru i odwiózł mnie z powotem, ale smiechu nie było końca ....
Mi też zdarzyło się zostawić auto na parkingu, na trzeźwo, i mimo, że zawsze staram się zapamiętać sektor, to po wyjściu ze sklepu lub kina, nie pamiętam numeru i chodzę i szukam....
Tutaj, w Dortmundzie często parkuję w podziemnym 5-kondygnacyjnym garażu. Nie łamie sobie główki zapamiętywaniem - po jednym, takim razie poszukiwań- zpisuję numer na bileciku.:tanczy: