Wczoraj Edytka była grzeczna. Do południa kimała w łóżeczku.Potem wstała, zjadła z apetytem kluseczki z dziurką, duszoną wołowinę i modrą kapustę.
Znowu pokimała, tym razem na kanapie i przyszła koleżanka. To Edytkę uziemiło do kolacji, ale przed spaniem już był płacz, bo boli. Tuptoliła do 24.00.
Rano powitała mnie radośnie, ale jak wyniosłam śmieci i zobaczyłam wycięte krzaczory, to już wiedziałam, że za chwilę będzie płacz.Cięła gałęzie grubości dwóch palców sekatorem, chorą ręką, którą do końca dobrze nie włada, bo miała udar.
Ale to nic, bo ćwiczyła. Tyle, że potem ciągnęła te gałęzie z chaszczy(babcinka z rolatorkiem) i ubijała w kuble,a one pomiescić się nie chciały, więc zostawiła.Leżą.
Właśnie ten krzak obciął syn.
Pewnie niedokładnie.
A jeszcze pełna taczka gałęzi stoi,które sąsiad wyciął(ten od internetu, co babuni "dzień dobry"niby nie mówi, ma 25 lat i dziewczyny nie ma , tylko mu gry komputerowe w głowie).Gdzie to pomieścić?
Przy śniadaniu zapytała mnie, doświadczoną opiekunkę, co ma zrobić z tymi nogami, bo spuchnięte i bolą. Powiedziałam po raz kolejny to samo.Zademonstrowałam pozycję na kuchennym krzesełku unosząc nogi wysoko, że mało nie spadłam,a dziadzio jej przełożył mój język teatralno -niemiecki na Hochdeutsch. Dodał nawet wierszyk o serduszku, bo on tak lubi sobie rymnąć
Chyba zrozumiała, bo Pflegera zapakowała ją do łóżka bez problemu, ale...Babunia ma 5 cieknących ran na nogach.
Potem dziadziuś wypatrzył, że sikorki narozrabiały i zrzuciły kulkę z ziarnami w siatce z haka wiszącego na krzaczorach.
Chciał podnieść, zawiesić i wyłożył się na tarasie jak długi...
Nic mu się na szczęście nie stało.
Potem na elektrycznym wózku przybyła koleżanka Edytki.Opóźniła nam obiad, ale jej wybaczam, bo ona taka śmieszka i jajcara, to Edytkę rozweseliła.
Życzyłam jej "gute Reise" jak córka ją zabierała
A po obiedzie Edytka poszła oglądać telewizję w łóżku .Aż mnie zdziwiła i sprawdziłam co ogląda.
Ale grzecznie było, żadnego Spass-u.