Współczuję Ci Binorku,rozumiem Ciebie bo moja poprzedna pdp niby spokojna ,a szpilę potrafiła wcisnąć. Niedawno też koleżanka,która w Twojej agencji pracuje miała podobny przypadek do Twojego,żona pdp ją chciała psychicznie wykończyć,ale dziadek i cała rodzina stanęła za nią murem. Szkoda ,że nie ma nikogo z rodziny,kto mógłby się za Tobą wstawić,łatwiej byłoby Ci przetrwać.
Z moim pdp w dalszym ciągu nie mam żadnych probemów,z dnia na dzień lubię go coraz bardziej ,a zgrzyty przewiduję tylko z jego synem.
We dwoje bardzo dobrze się dogadujemy,ale martwi mnie jedna jego przypadłość : jest bardzo płochliwy. Dziś np. jak oglądał wiadomosci weszłam do pokoju i zapytałam czy mu czegoś nie potrzeba,a on aż krzyknął tak się przestraszył. Potem naturalnie śmialiśmy się z tego,bo ja nie zamierzam go przecież straszyć. Wczoraj jak buszował w lodówce weszłam do kuchni i było podobnie. On trochę nie dosłyszy więc nie słyszy jak idę,a jak mówię z daleka że nadchodzę to on też podskakuje ze strachu hi,hi.
Martwię się żebym go do zawału nie doprowadziła.