ŚWIEŻYNKA W DOJCZLANDII
PRZYGOTOWANIA- czerwiec 2013-luty 2015
Decyzję o tym by pracować jako opiekunka osób starszych podjęłam w połowie roku 2013. Kilka miesięcy wcześniej odszedł ode mnie mój ukochany dziadek, za wcześnie i nagle, nie zdążyłam się pożegnać...za wcześnie bo dziadek bardzo chciał doczekać tej chwili,gdy ukończę studia... zostało...Od połowy roku 2013 sporo przeczytałam na temat pracy w opiece, ale żadna teoria nie zastąpi praktyki. Do praktyki od razu przystąpić nie mogłam, bo byłam na studiach i chciałam je najpierw skończyć. Obroniłam się jesienią 2014 roku i jeszcze przed obroną podjęłam wyzwanie nauki niemieckiego. Wyzwanie, bo miałam tego pecha by w podstawówce trafić na bardzo niefajną nauczycielkę tego języka i miałam dużo szczęścia by w gimnazjum trafić na ciepłą i miłą panią od niemieckiego i jeszcze większe szczęście by tą samą panią z gimnazjum wybrać nieświadomie wśród innych, internetowych ogłoszeń o korepetycjach z niemieckiego:). Po czterech miesiącach nauki języka i kilkudniowym wolontariacie w DPS podjęłam wyzwanie i pod koniec stycznia tego roku wykonałam pierwszy telefon do agencji :):). Cieszę się, że się przełamałam i, że w ogóle trafiłam na to forum, bo obydwa te doświadczenia dużo mi dały i wciąż dają jeśli chodzi o moje poczucie sprawczości i wartości jako pracownika :). Dużą część mojego przełamania się z dzwonieniem do agencji zawdzięczam ludziom na tym forum. W tym miejscu pragnę szczególnie podziękować Kasi63 za post, który uświadomił mi, że nie warto marnować kolejnego tygodnia odkładając to co trudne na potem, kiedy można brać sprawy w swoje ręcę i zmieniać swoją rzeczywistość tu i teraz;). Dziękuję też wszystkim mądrym ludziom na tym forum za poświęcony mi czas, mądre rady i, niejednokrotnie- serce na dłoni. Dziękuję wszystkim paniom i panom rekruterkom/ą z agencji, którzy chwaląc mój "świetny niemiecki jak na 4 miesiące nauki", a czasem mówiący mi też, że mam "świetny akcent" pozwolili mi bardziej uwierzyć w moje zdolności językowe; o których gdzieś tam wiedziałam od dawna, ale jakoś tego do siebie nie dopuszczałam :(.
Jutro skończę 26 lat życia,a pojutrze w pierwszy cały dzień mojego 27 roku życia wyruszę jako opiekunka do Niemiec, do Hamburga, uściślając.Będę jechać całą noc i wcześnie rano w poniedziałek wysiądę na Dworcu Głównym, co mnie przeraża, bo moją piętą Achillesa zawsze był brak snu. Mam nadzieję, że córka pani, którą mam się opiekować nie ucieknie z okrzykiem przerażenia na widok takiej bladej i wymizerowanej zjawy jaką, z całą pewnością, będę po całym wieczorze i nocy bez snu spędzonej w puszce na kołach zwaną autokarem. Dużo bardziej wolałabym jechać pociągiem, ale, o dziwo, o tej opcji nie słyszałam jeszcze w opiekunkowym biznesie wcale. Czyżby była za droga?
Poprałam ubrania,spakowałam już walizkę i podręczny plecak. Jeszcze tylko kilka drobiazgów dołożę w niedzielę przed wyjściem z domu. W walizce leży książka kucharska z inspiracjami na obiad, podręczniki do niemieckiego i kilknaście filmów na DVD, które kupiłam niedawno na wyprzedaży w lokalnej wypożyczalni po 5 zł: na wypadek gdyby jednak nie było internetu na miejscu. Są też letnie buty, bo wierzę, że zostanę na dłużej:). Poza tym całe mnóstwo kosmetyków- byłam w szoku ile ich załadowałam do mojej brązowej walizki. I to żadne pudry czy szminki, tylko żele, szampony i odżywki- no kurczę! I w ten sposób runął mój wizerunek samej siebie jako praktycznej osoby- jednak pod tym względem bywam typową babą;). Bywam, bo swojego czasu dużo podróżowałam z plecakiem stopem po Europie i obywałam się bez 3/4 tego co teraz zapakowałam jadąc,w końcu, do pracy. Może się starzeję?? Dziś, po tym jak się prześpię (no czyli tak jakby jutro) czeka mnie jeszcze sporo biegania i załatwiania: zostaje Skarbówka do złożenia deklaracji, Spółdzielnia Mieszkaniowa do złożenia oświdczenia, że w mieszkaniu nikogo nie będzie od marca, kantor, bank, apteka i punkt ksero....uuf! Napiszę coś czego chyba nie powinnam pisać jako już-prawie pełnoprawna opiekunka: aaleee mi się nie chce :/. ...tyle biegać i załatwiać, no!
Jadę na miesięczne zastępstwo do pani z początkami demencji i problemami z nietrzymaniem moczu. Nie wiem czy pani faktycznie ma początkowe stadium demencji czy bardziej zaawanswaną już, bo po opisie sądzę, że to drugie (sporadyczne dzwonienie na policję, że w domu jest jakaś obca osoba=opiekunka), ale co by nie było - mam nadzieję, że będzie do poradzenia sobie. Po końcu zastępstwa mam w planach przejechanie na nową, tym razem-mam nadzieję, stałą stellę. Zobaczę jak to wszystko mi się ułoży.Ale właściwie jedyna opcja jaką do siebie dopuszczam-pomimo tych wszystkich obaw-to taka, że ułoży się dla mnie pomyślnie:).
W głowie mam dużo zmartwień: czy i jak ułożą się moje relacje z pdp i jej/ jego rodziną, czy będę w stanie dobrze zaopiekować się pdp, jak dam sobie radę psychicznie, czy taka praca nie zrobi mi na dłuższą metę krzywdy, jak będzie w moim przypadku z wypośrodkowaniem pomiędzy zgadzaniem się a mówieniem pdp i rodzinie pdp "nie", co z netem-bo bez tego jak bez ręki, co z pracą po tym miesięcznym zastępstwie, czy agencja stanie na wysokości zadania gdyby miała miejsce jakaś trudna sytuacja?? Jadę w zupełnie nieznane i boję się. Chyba nawet bardzo. Ale dużo bardziej boję się niespełnionych marzeń w życiu i, między innymi, dlatego wybrałam tę pracę.