Kuchnia Niemiecka - przepisy

25 stycznia 2013 11:12
Bella, dzięki, już tam idę.
Bella, poszłam, zobaczyłm - i dokonam. Sama chodziłam po stronach "kuchennych", ale znajdowałam jakieś przepisy kosmiczne, przeładowane. Ten z Twojego "polecenia" jest na mój kuchenny nos "logiczny". Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
27 stycznia 2013 13:57
Z typowo niemieckich dań, jakie dane mi było dotąd spróbować, zaimportowałabym dwa. Pierwsze to Grunkohl z kawałkiem chudego boczku, wędzonego schabu i specjalnymi do tej potrawy małymi kiełbaskami( Pinkelwurste). Grunkohl tzn.po naszemu jarmuż smakuje w tym wydaniu z małymi zapieczonymi ziemniaczkami wspaniale. Jest popularnym daniem w północnych Niemczech. Natomiast z południa Deutschland zasmakowałam w Maultaschen. Takie kwadratowe pierożki z nadzieniem mięsno-szpinakowym. Można podawać je z rosołem, albo na patelni zasmażyć razem z jajkami. Do tego surówka najlepiej z pomidorami. Poza tym jak zdążyłam posmakować ichniejszych " przysmaków", to w tej dziedzinie jesteśmy zdecydownie lepsi. Doceniamy to co zdrowe i smaczne. Napiszcie, proszę, czy znacie te kulinarne wynalazki i czy Wam też smakują, a może coś innego, czego jeszcze nie odkryłam wśród niemieckich specjałów.
27 stycznia 2013 17:09
Pierwszego dania nie zmam,drugim sie zatrulam,bylo to danie gotowe kupione w sklepie,nigdy wiecej nie chce na oczy widziec !!!
27 stycznia 2013 17:38
W naszych supermarketach niestety jarmuż jest nie do kupienia. Można go tylko czasem spotkać na targu z warzywami. Chciałam w domu zrobić takie danie, ale niestety główny składnik był nie do zdobycia. Pierożki-Maultaschen kupiłam ostatnio w Niemczech w Realu.Były bardzo dobre. Ugotowałam do nich rosół i podałam babci w rosole.
27 stycznia 2013 17:55 / 1 osobie podoba się ten post
No, mam Cię andrea! Kochana, dokopałam się do starych wpisów i przeczytałam tam, że od pewnego czasu zmieniłaś dietę dzięki swojej podopiecznej, chorej na raka. Bardzo mnie to zainteresowało, bo wyobraż sobie mam koleżankę wegetariankę i mój mąż od prawie roku też nie je mięsa. Poza tym uwierzył też w cudowne moce oleju lnianego- Budwigowego. Tym olejem chrzcimy prawie każdą surówkę, a nawet dolewamy do przestudzonej nieco zupy. Pisałaś, że babcia po zaleceniach lekarzy do zmiany diety wracała wyraznie do zdrowia. Miałam kiedyś babcię tez chorą na raka i też kupowałam jej wszystko pod znakiem "Bio". Wierzę w to, że pracujemy przez lata na zdrowie w jakim będziemy po 50tce, czasem juz wcześniej zastrajkuje. Koncerny farmaceutyczne przez reklamy, przekonują ludzi do łykania witamin i tabletek przeciw wszystkiemu. Po co mówić ludziom, przestańcie wrzucać w siebie śmieciowe jedzenie, a będziecie zdrowi. Chodzi o to by ludziska dały zarobić jednym i drugim, tym co nas trują i tym co nas leczą.
27 stycznia 2013 18:41
To napiszę jeszcze coś a'propos. Byłam onegdaj u babci chorej na raka. Kupiłam sobie tam polską gazetkę do poczytania, bo nie miałam wtedy laptopa. W gazecie był ciekawy artykuł o młodej amerykańskiej aktorce, która zachorowała na raka. Po diagnozie zmieniła tryb życia i jedzenie. Pisała o cudownej zdrowotnej mocy warzywnych koktajli, oczywiście ze świeżo wyciśniętych warzyw i owoców. Minął jakiś czas i znów zrobiła kontrolne badania. Nie wykryto nowych komórek rakowych. Jeżdzi od tego czasu juz ósmy rok po całych Stanach z wykładami na temat zdrowego stylu życia.Opowiedziałam babci, co przeczytałam, by ją tym pokrzepić, a ona mi na to, że na strychu leży książka, którą przysłała jej kuzynka z Kanady. Chce bym ją sobie przejrzała i powiedziała jej o czym jest. Babcia zadała mi tym samym małą lekcję, bo pochwaliłam się wczesniej, że mówię trochę po angielsku. Ona tez trochę speakała. Książkę napisał kanadyjski chirurg, któremu przyszło tez zmierzyc się z tą chorobą. Kiedy zawiodły konwencjonalne metody leczenia zaczął szukać ratunku w chińskiej medycynie. Oczywiście fundamentem leczenia znów była dieta. Wyzdrowiał i zmienił całkowicie tryb życia np. zaczął biegać i jezdzić rowerem. Podejrzewam ,że babcia też została przez lekarzy przekonana do zdrowego jedzenia, bo jadła tylko "Bio" produkty.
27 stycznia 2013 19:05 / 1 osobie podoba się ten post
Jej nazwisko nie było mi znane. To nie była jedna z gwiazd Hollywoodu. Nie pamiętam jak się nazywała. Ten artykuł był na pierwszej stronie Angory. Myślę, że większość ludzi nie wierzy, jak ważne jest dla zdrowia to co jemy. Chyba najtrudniej jest zmienić wieloletnie nawyki. Mnie samej też. Ciągle walczę z miłością do słodyczy. Raz jeden zero dla mnie, a czasem i bez walki się poddaję.
01 lutego 2013 11:57
witam wszystkich cieplutko,

a propos Gruenkohl, czyli naszego jarmużu. Jadłam go po raz pierwszy, smakował mi średnio. Ciekawostką jest, że Niemcy go uprawiają tak, jak my szpinak. Można go przyrządzać dopiero po pierwszych przymrozkach i jada się go tylko zimą. Jeszcze jedno - uważajcie co z czym łączycie, bo oni mają "stałe połączenia". Niejednokrotnie słyszałam, że to do tego nie pasuje.

Podobnie jest z Kartoffelsalat, w każdym domu robi się to inaczej. Ostatnio jadłam pyszną ze sklepu - oczywiście ziemniaczki w talarki, dużo koperku, niewielka ilość pomidora i sos ... myślę, że oliwa+ocet ziołowy. Oni do wszystkiego dodają ocet.

Poza tym nie wiem czy wiecie, mają specjalną masę marcepanową do przybierania ciast /w kostce / i duże plastry do przykrywania np. tortów. Najlepsza jest z firmy Niederegger, leży tam gdzie artykuły do sporządzania ciast. Piszę o tym, bo zaraz Wielkanoc i może się przydać do dekoracji mazurków. Spróbujcie polecam
01 lutego 2013 12:04
Ja tam beztalecie do pieczenia ciast jestem i dziekuję Naszej Pani Bozi Kochanej, za dr Oetkera, czy jak mu tam, jak tez innym mniej znanym marką, za to że są! Ale jakby znalazła sie jakas miła osóbka na tym forum(wiem, ze takich nie brak) i podała nieskomplikowany przepis na mazurka, to ja z góry bardzo dziękuję!
01 lutego 2013 12:27
Bardzo proszę, ciasto kruche 25 dkg mąki pszennej, 2 żółtka, 10 dkg cukru, 1/2 kostki masła

masa: suszone bakalie -rodzynki, morele, śliwki, wiśnie /niedostępne w Polsce/ nie czereśnie i nie kandyzowane/ skórka pomarańczowa i orzechy, takie jakie lubisz. Bakalie siekasz wrzucasz do rondelka dodajesz miód i prużysz, tak aby zmiękły i studzisz.

Ciasto: mąka na stolnicę, masło na mąkę, dobrze schłodzone i pokrojone w kostkę, na to żółtka, odrobina soli i cukier-najlepiej puder, szybciutko zagniatasz ciasto. Na godzinę do lodówki.

Rozwałkowujesz, nadając mu odpowiedni kształt na grubość ok 1 cm. Pieczesz na złoty kolor.

Po wystygnięciu przykrywasz masą bakaliową, posypujesz posiekanymi orzechami, a potem oblewasz polewą np. dr Oetker. Dekorujesz w/g uznania. Smaczneho
01 lutego 2013 12:55
Wielkie dzięki Dobra Kobieto !
06 lutego 2013 22:29
oj andrea, to babcia ma jak w porzadnej resturacji majac Ciebie. Od dzis kocham moja babcie,u mnie tak mi pokazam i tak jest d dzis.Na sniadanie ciemny chleb z miodem i dzemem,i taK codziennie, obiad?zupa z torebki i jakies gotowce, czyli 15min i mam obiad, pozniej mala kawa no cos na slodko, kolacji z reguluy nie jada bo jest PELNA Kiedys ugotowalam kalafiorowa po naszemu i babcia chciala mnie bic, jak ją nie kochac?tylko ja sierota chudne
06 lutego 2013 22:41
Basia_21: a Ty nie mozesz kupowac dla siebie czegos wiecej? Zwykle sa takie mozliwosci, bo oczami wyobrazni widze podopiecznego na diecie specjalnej, albo niejadka. Ale to nie znaczy, ze Ty tez musisz spadac z wagi.

U mnie od razu powiedziano mi, ze ja nie musze jesc tego samego, co babcia. Ale w poprzednim miejscu bylo tak, ze posilki jadalysmy razem. Mialam jednak u siebie maly zapasik czegos, co ja lubie - inny chleb, maslo, wedlina, ser, czy co tam jeszcze.

Kalafiorowa - hmm, niemieckie "damy" jadaja chetnie wszystkie zupy o zdecydowanym smaku, ugotuj pomidorowke, ale nie po polsku. Wrzuc takie male warzywa na zupe (mrozone), do tego wykorzystuje 1 puszke pomidorow plus kartonik przecieru pomidorowego. Pomidory z puszki wrzucam na maslo, pozniej przecieram do zupy, wlewam caly przecier. Do tego bulionetka Knorra, plaska lyzka rosolu warzywnego. Osobno gotuje drobny makaron. Do zupy wlewam troche (Niemcy nie lubia "bialej" pomidorowki) smietanki do kawy. Bez maki ! Nastepnie makaron do gara z zupa, do tego paczka kulek miesnych, te drobniejsze, garsc suszonej natki, czy czegos tam. Moja babcia taka zupe moglaby jesc codziennie.

Mam tez przywieziony zapasik naszego zurku i bialego barszczu - ogolnie, wszystko, co kwasne, to dla nich smaczne. Nauczylam sie dusic wszelkie miesa z dodatkiem bialego balsamico. Nawet, jak na razie, moja watroba sie nie buntuje ...
07 lutego 2013 14:53
Wlasnie zurek i bialy barszczyk,dla mojego dziadka rewelacja,jadamy raczej po niemiecku,ale galareta tez sie zachwyca,a zreszta wszystko co zrobie mu smakuje.







08 lutego 2013 07:57
Hej Dziewczyny!wlasnie wrocilam z ok.Sttutgardu,tam to dopiero jest jedzenie!Co dzień szpecle i szpecle!!Do wszystkiego....Do tego obowiązkowo na pierwsze danie zupa ,ale z paczki,fuj!Jak gotowalam normalna to musialam dziadka oszukiwać i miksowalam te zupy.A i tak wyczuwal i pytal co to za zupa bo on chce z makaronem hi hi...to wtedy mowilam ,ze to kalafiorowa ,bo tę akurat lubil.Jakieś pierozki do tych zup np.z kaszki mamny(gotowce) albo Hochcajtknodel(takie nadziewane).Bylam pierwszy raz w tych okolicach ,wiec nie moglam się nadziwić i przyzwyczaić...