05 sierpnia 2014 18:50 / 8 osobom podoba się ten post
Barbara niepowtarzalnaŻarty sobie robisz ?....szukam nowego odcinka a tu jakieś ............... muje dzikie węże ! .... Bierz się do roboty ! :)))))))
Z racji tego, że dzień był nudny jak flaki z olejem to i na odcinek materiału brakło ;)
No może poza tym co opisywałam w powitajkach, że zabrałam moje bąble wyhodowane pzrez nowe, rózowe wczoraj, uprzednio je wpakowawszy w również różowe ale nie nowe (swoją drogą skąd ja mam tyle rózowych kapci? hyhy... bo zazwyczaj one zostaja na pzrecenach :D, oczywiście do normalnego chodzenia nie mam ani ciapki różu, preferuję bardziej ziemiste kolorki), potem posadziłam każdego bąbla na pedale (niepoprawnie politycznie??) i fruuuu po rogaliki maślane, których jedynym dostawcą jest Lidl w miasteczku oddalonym o 10 km od mojej wiochy.
Z racji tego, że nie wiedziałam ile mi czasu zejdzie na tę wyprawę nie zabrałam aparatu a porobiłabym zdjęć :)) nastepnym razem, o! Ale kiedy on nastąpi? Pojecia nie mam ponieważ mobawiam się, ze jutro będę w stanie policzyć wszystkie, nawet najdrobniejsze mięśnie w moich nogach. I tyłku. Bo siodełki za wysoko było ciapkę jak się okazało później, no i twarde (a zawsze myslałam,z e to ja mam twardą d... ;))
W zasadzie motorem dodatkowym do moich zapędów sporotwych jest niedowierzanie Mr. Monka i mojej zmienniczki. Twierdzą mianowicie, ze 2-3 dni i odpuszczę. Niedoczekanie, phi!
Tak więc tym sposobem zrobiłam przed śniadaniem 20km, zeżarłam po drodze dwa fantastyczne rogaliki i czułam się prze-fan-ta-sty-cznie.
Ahhh jak co wtorek i piatek wybralismy się do Salzwedel na terapię, obawiałam się ględzenia jego ale chyba sobie zapamiętał Hamburg i już nie udawał nawigacji, zresztą okazało się, że trasę pamiętam więc może nie czuł potrzeby rządzenia. A... no bo na początku mi powiedział, ze to jego samochód i on jest szef to go wyśmiałam :))) ja jestem kierownica i ja rządzę, wcale się z tym zgadzać nie musiał ale co w duszy niemieckich przekleństw przemełł to jego. Nie moje. Na szczęście. Zresztą pewnie bym nie zrozumiała. Też na szczęście
Tak więc gdy Mr "poszedł" się gimnastykować to ja z asystentką, dzis była to A., o której wkrótce postaram się opowiedzieć, poleciałysmy do Rossmana. W sumie... w Salzwedel też planowałam robić zdjęcia ale tym razem plany pogoda mi popsuła. Nie byłam nieszczęśliwa z tego powodu ponieważ w Salzwedel jesteśmy 2 razy w tyg a poza tym lubie deszcz :)
Bardziej żałuję, że nie mam fotek z pamietnego Hamburga i Mannheim :))))
No ale aparat kupiłam dopiero za wydarte biednemu Nimecowi ojraski :)