Możecie wierzyć lub nie,ale rozstałam się z moim 2 mężem 14 lat temu,walczyliśmy o dzieci,a może ze 2lata,skakaliśmy sobie do oczu,wiecie o czym mówie,szkoda klawiatury,miałam córke z pierwszego zwiazku,jak się urodziły małe,to najstarsza była do roboty,potrafił za połowe pensji nakupić różności dla swoich córek,mojej żałował na lekcje tańca,była wicemistrzem Europy w hip-hopie.Stwierdziłam że mam 3 córki,on tylko 2,więc dalej tak się nie da.A miłość wielka icudowna zamieniła się w gorycz i żal.Musieliśmy być w kontakcie,bo był potrzebny małym,trwało takie przeciąganie może ze 3 lata,postarzeliśmy sie,jedna już ma dzieci,małe już sa dorosłe,i teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi,nie wiem kiedy to się stało,od dawna spędzamy razem święta,wyjeżdżamy wspólnie,kto nas nie zna myśli że jesteśmy bardzo zgodnym małżeństwem,mieszkamy osobno,ale ja mam klucze do niego,a on do nas.Teraz jestem w DE,mam raport co 2 dni,jak pies,jak Mania sobie radzi,dyskretnie podrzuca jej mięso do zamrazarki,albo odkurza,moje wnuki uwielbia,ma teraz kota na ich punkcie,a co za tym idzie,o każdej porze dnia i nocy najstarsza córka może zadzwonić,a on już jest gotowy i leci z pomocą.W moim przypadku, zabiliśmy naszą miłość,razem to zrobiliśmy,gadaliśmy o tym wiele razy,ale mamy piękną przyjażń,szacunek i szczerość i łączy nas miłość do dziewczyn,a to jest najtrwalsze spoiwo.