Emilia - ja też najbardziej pamiętam mój pierwszy wyjazd.... wrył mi się w pamięć. Z tych świeższych to jakby tylko sedno....Ale właśnie policzyłam, że przerobiłam już 5 pdp w Niemczech....))))
Nie bedzie to szczegolowy dziennik dzien po dniu. Nie robilam zapiskow. To wspomnienia, ktore na zawsze zostana w mojej pamieci. Pozniejszych wyjazdow juz bym nie potrafila tak "z glowy" wspominac, ten pierwszy raz ...
Poczatek roku 2012, styczen.
Po dlugich debatach, obgadaniu "za" i "przeciw" - decyzja zapadla, udaje sie w kierunku zachodnim, bo tak jakos nie mamy widokow na podreperowanie finansow tu i teraz.
Wyslalam hurtowo ankiety przez jeden z portali, w kosmos, z nadzieja, ze ktos sie odezwie i zatrudni podstarzala "nowicjuszke". W dodatku uparlam sie, ze musi to byc Hamburg lub blisko tego miasta. Bo jakby co, jakby bylo zle - to w Hamburgu mieszka moja starsza corka i po prostu bede miala gdzie zwiac.
Po kilku dniach mialam propozycje. Jedna z nich mi pasowala - ok. 20 km od centrum Hamburga, miasteczko niewielkie. Test jezykowy - a jakze, udalo sie zaliczyc, ponoc nawet nie tak strasznie, w zwiazku z czym na start dostalam nawet niezla kase. Tylko, ze mialam jechac do malzenstwa, gdzie pani wedlug opisu: ma "lekka demencje", a pan - coz, trzeba mu pomagac wstawac z lozka na wozek, ale on potrafi jeszcze pomagac. Obok, w nastepnym domu mieszka corka z mezem, wiec jakby co - wszyscy sa na miejscu. A, najwazniejsze - nowe miejsce, mam byc pierwsza opiekunka, wiec ble, ble, ble - mam sie wykazac i zachwalac agencje.
W tak zwanym miedzyczasie wykrylam nasze forum, czytalam wszystko. Odwazylam sie zarejestrowac, to bylo 11.01.2012 roku. Forum bylo duzo mniejsze, ale wiadomosci wyciagalam "hurtowo", staralam sie chociaz w teorii wiedziec, z czym sie moge w DE spotkac. Wszystkiego jednak nie przewidzialam ...
Wiekopomna dla mnie data: 26.01.2012 roku - wsiadam z dusza na ramieniu, lzami w oczach, nerwami w strzepach w Sindbada. Rodzinka znika w dali i czuje sie straszliwie sama. Dopadl mnie strach - czy ja na glowe upadlam? W moim wieku zaczynac cos, o czym zielonego pojecia prawie nie mam? Co prawda - 8 lat opiekowalam sie moja mama, ostatnie trzy lata byla lezaca, problemy z psychika, przerzuty, pieluchy, brak kontaktu z rzeczywistoscia, ale to byl moj dom, a teraz jade w zupelnie obce miejsce, zoladek mialam w gardle. Po kilku kawach zaczelam myslec - sluchaj, kretynko, nie ma innego wyjscia, z czegos zyc trzeba, a na wsi widokow nie ma zadnych. I czego sie tak wnerwiasz, idiotko, przeciez odbierze cie H. (moja starsza), masz telefon, jak bedzie trzeba, to zadzwonisz i po ciebie przyjedzie.
Jakos dojechalam do Hamburga, moja starsza kilkanascie minut zaspala, wiec znowu nerwy. No, w koncu, padlysmy sobie w objecia, fakt, ze kilka lat nie widzialysmy sie "na zywo". Pojechalysmy do domu mojej corki. Niemiecka rodzina miala mnie odebrac ok. 16.
Nawet troche sie przespalam, troche pogadalysmy. Czas zlecial - dzwonek - sa, przyjechali po mnie. Znow strach, a jak sie nie spodobam? Chwila rozmowy, ok, zabieraja mnie. Jedziemy, cos tam usiluja ze mna rozmawiac, ja z nerwow jezyka w gebie zapomnialam, ledwo co rozumiem, o co pytaja.
Dojechalismy.
Dom niewielki, parterowy, ale po ciemku i tak malo co widzialam. Wchodzimy.
Wnetrza super, okazuje sie, ze to nowy dom, moi PDP mieszkaja tam dopiero od niecalych dwoch lat, ekologiczny. Ogrzewanie geotermiczne, podgrzewane posadzki, automagiczne rolety, indukcyjna plyta, szmery - bajery.
Czas zapoznac sie z moimi PDP.
Pani - z malym zainteresowaniem, z panem wymienilam pare zdan i moglam zobaczyc swoj pokoj, ogarnac sie po podrozy. Pokoik niewielki, fajne lozko metalowe, tak zwany pomocnik (czesc z polkami, czesc z szufladami), stoliczek z nocna lampka. Wszystko. Hmm, troche bylam rozczarowana. Lazienka - glowna z prysznicem, umywalkami, kibelkiem i mala "goscinna" - kibelek, umywalka. No to juz troche lepiej. Wspolny tylko prysznic.
Corka z zieciem siedzieli z moimi PDP - czekali na mnie, zeby mi pokazac co i jak, co gdzie jest, podac rozklad dnia. Wzielam swoj zeszycik (tam mialam zapisane podstawowe zdania, zeby na poczatku sobie jakos poradzic).
I tak:
Sniadanie po wizycie Pflegedienst, ok. 8:30. Pflegedienst przyjezdzalo dwa razy dziennie do robienia toalety obydwojga. Do mnie nalezala ew. pomoc. W tym czasie mam naszykowac sniadanie w postaci niezmiennej, czyli ciemny chleb z maslem i dzemem (pan 2 kromki, pani 1 i 1/2), herbata. Przy sniadaniu podac leki.
Po sniadaniu pan przesiadal sie z wozka na "elekstrycznie" sterowany fotel rozkladany i drzemal, pani rezydowala na sofie.
Obiad o 12:00 - tu juz wytycznych nie bylo, powiedziano, ze jedzenie ma byc zwyczajne, niewyszukane, moge podpierac sie gotowcami - obiady jednodaniowe. W porze obiadu - nastepne tabletki podac.
Po obiedzie - powtarzac sie bedzie cykl "po sniadaniu".
Ok.15:30 - 16:00 - podwieczorek, herbata, jakies ciasteczka. Tabletki.
O 19:00 - kolacja - ilosc kromek ciemnego chleba bez zmian, tyli, ze z czyms tam. Tabletki.
Pflegedienst - toaleta wieczorna ok. 19:30.
Tak do 22:00 moi PDP "ogladaja TV" - czyli drzemia - on w fotelu, ona na sofie.
Kolacja pierwszego dnia zaliczona, nawet mi sie jesc nie chcialo, za to chcialo mi sie kawy, a tu "ni ma"... Ja dzien zaczynam od kawy, bo inaczej funkcjonowac nie moge, kawa i papieros.
Uff, na szczescie ziec palacy, ale nie w domu - tylko na zewnatrz, wiec chociaz z tym nie ma problemu, czlowiek palacy rozumie druga taka istote !
No, dostalam pieniadze na zakupy i zwrot za przejazd ! Juz wiem, ze pierwsza rzecz do kupienia to KAWA. Popytalam, gdzie zakupy sie robi. Corka powiedziala, ze nastepnego dnia samochodem pojedziemy, zrobimy zakupy i wszystko zobacze, a w skladziku stoi rower, tylko ziec musi przejrzec i moge sobie jezdzic. HURRA !!!
Zaliczylam pierwsza noc w nowym miejscu, spalam zle, pomimo zmeczenia, za goraco, za ciemno. Dopiero nastepnego dnia poogladalam te rozne takie urzadzenia do sterowania i jakos sobie poustawialam.
Teraz rzeczywisty obraz moich PDP:
Pani - demencja, ktora teraz okreslilabym na bardzo zaawansowana, do tego bardzo kruche kosci, wrazliwa skora, aparaty sluchowe.
Pan - tu juz sie wcale nie zgadzalo, pan w zaden sposob nie byl w stanie pomagac przy transferze, poza zalozeniem rak na moj kark.
Pozniej widzialam, ze byc moze w opisie pana to nie byla wina agencji, ze tak mi podano, to po prostu jego stan tak szybko sie pogarszal.