12 czerwca 2016 08:09 / 9 osobom podoba się ten post
mleczkovoll40Wyjeżdżalam do pracy zostawiając dzieci juz prawie dorosłe. Opieke nad nimi sprawował mąż . Pierwszy raz wyjechałam na długo taką prace podjęłam i nie była to opieka nad starszymi ludżmi. Uzgodniliśmy przed wyjazdem,że w tym bardzo trudnym dla mnie czasie nie będą mnie obarczać dodatkowo niusami z domu , bo nic nie poradzę a jeszcze mnie zdołuja. Kasa była potrzebna nam wszystkim w domu. Starszy syn zakochał sie szybko i jest z tą partnerką do dzisiaj. Młodszy "kozaczył" ale tato trzymał go mocno w garści. Wszyscy piorą , prasuja , gotują i sprzatają. Bieda* ich tego nauczyła. A małżeństwo nasze trwa dalej , dalej rozumiemy sie bez słow . Mąz jest dla mnie takim wsparciem psychicznym .Potrafi mnie wysłuchać, nigdy mi nie doradza , jest cierpliwy jak do tej pory. Wyjazdy nauczyły go podejmowac decyzje, bo przedtem bywało róznie , przewaznie ja to robiłam.Teraz ustalamy coś wstepnie a o detale dba moj mąż.
Jak zaczęłam wyjeżdżać, to byłam sama, a mojego "terażniejszego" mena, to poznałam prawie dwa lata temu, czyli już wyjeżdzając. Póki co jest ok, a ci co w domu zostają muszą się nauczyć sobie radzić bez kobiecej ręki. Własciwie to dlaczego nie, jeśli domownicy są dorośli i po dwie rączki mają. Tak sobie myślę, że trzeba im tylko na to pozwolić .
Też przyznam, że paradoksalnie wyjazdy polepszyły porozumienie między mną, a moimi synami.