Zgon podopiecznego - Wasze doświadczenia

30 czerwca 2014 17:16
steni

Dzieki za wypowiedzi tak się tylko spytałam .A rodzina tzn. syn mimo że był bardzo zadowolony z mojej opieki nad mamą
tego nie zaproponował ,no ale ja byłam tylko 5 tyg.
Pozdrawiam wszystkich -jak dobrze Was !!! mieć!!!!

Ja jak z innej firmy jezdziłam to było dwa tygodnie po smierci podopiecznego mogłam zostac!!
06 lipca 2014 17:16 / 1 osobie podoba się ten post
Moja cudna podopieczna od poniedziałku w szpitalu. Wczoraj z jej córką i jej mężem spędziliśmy 3 godziny przy kawie i ciastku. Umyłam jej twarz, nakremowałam, pocwiczyłysmy trochę. Spacerowalismy i cieszylismy się że z jej zdrowiem lepiej , i że w środę wraca do domu a ja, że koniec ze sprzątaniem i noszeniem siatek tylko normalne opiekunkowe obowiązki.  O 3 w nocy obudziło mnie wołanie... rano zadzwonili ze szpitala, że podopieczna umarła we śnie.  Jej sąsiadka z sali mówiła ze wolała całą noc mnie i córki.  A później mówiła ze przyszedł jej zmarły kilka lat temu mąż. To mój pierwszy zgon podopiecznego i nie wiem czy zjeżdżać czy jechać na nowy dom. Rodzina przeżywa swoją prywatną tragedię mając dodatkowo mnie na głowie.  Firma o wszystkim wie. Jutro postanowimy co będzie dalej... 
a dziś taka piękny sloneczna niedziela...
06 lipca 2014 17:21
nowicjuszka

Moja cudna podopieczna od poniedziałku w szpitalu. Wczoraj z jej córką i jej mężem spędziliśmy 3 godziny przy kawie i ciastku. Umyłam jej twarz, nakremowałam, pocwiczyłysmy trochę. Spacerowalismy i cieszylismy się że z jej zdrowiem lepiej , i że w środę wraca do domu a ja, że koniec ze sprzątaniem i noszeniem siatek tylko normalne opiekunkowe obowiązki.  O 3 w nocy obudziło mnie wołanie... rano zadzwonili ze szpitala, że podopieczna umarła we śnie.  Jej sąsiadka z sali mówiła ze wolała całą noc mnie i córki.  A później mówiła ze przyszedł jej zmarły kilka lat temu mąż. To mój pierwszy zgon podopiecznego i nie wiem czy zjeżdżać czy jechać na nowy dom. Rodzina przeżywa swoją prywatną tragedię mając dodatkowo mnie na głowie.  Firma o wszystkim wie. Jutro postanowimy co będzie dalej... 
a dziś taka piękny sloneczna niedziela...

przykro mi.Taki urok naszego zawodu.Pomagamy starszym ludziom w codziennym zyciu,ale i tez jestesmy przy nich gdy odchodza. 
06 lipca 2014 17:32
nowicjuszka

Moja cudna podopieczna od poniedziałku w szpitalu. Wczoraj z jej córką i jej mężem spędziliśmy 3 godziny przy kawie i ciastku. Umyłam jej twarz, nakremowałam, pocwiczyłysmy trochę. Spacerowalismy i cieszylismy się że z jej zdrowiem lepiej , i że w środę wraca do domu a ja, że koniec ze sprzątaniem i noszeniem siatek tylko normalne opiekunkowe obowiązki.  O 3 w nocy obudziło mnie wołanie... rano zadzwonili ze szpitala, że podopieczna umarła we śnie.  Jej sąsiadka z sali mówiła ze wolała całą noc mnie i córki.  A później mówiła ze przyszedł jej zmarły kilka lat temu mąż. To mój pierwszy zgon podopiecznego i nie wiem czy zjeżdżać czy jechać na nowy dom. Rodzina przeżywa swoją prywatną tragedię mając dodatkowo mnie na głowie.  Firma o wszystkim wie. Jutro postanowimy co będzie dalej... 
a dziś taka piękny sloneczna niedziela...

Przykro mi no niestety to jest zapisane do tej pracy wspołczuje:(
06 lipca 2014 17:35
nowicjuszka

Moja cudna podopieczna od poniedziałku w szpitalu. Wczoraj z jej córką i jej mężem spędziliśmy 3 godziny przy kawie i ciastku. Umyłam jej twarz, nakremowałam, pocwiczyłysmy trochę. Spacerowalismy i cieszylismy się że z jej zdrowiem lepiej , i że w środę wraca do domu a ja, że koniec ze sprzątaniem i noszeniem siatek tylko normalne opiekunkowe obowiązki.  O 3 w nocy obudziło mnie wołanie... rano zadzwonili ze szpitala, że podopieczna umarła we śnie.  Jej sąsiadka z sali mówiła ze wolała całą noc mnie i córki.  A później mówiła ze przyszedł jej zmarły kilka lat temu mąż. To mój pierwszy zgon podopiecznego i nie wiem czy zjeżdżać czy jechać na nowy dom. Rodzina przeżywa swoją prywatną tragedię mając dodatkowo mnie na głowie.  Firma o wszystkim wie. Jutro postanowimy co będzie dalej... 
a dziś taka piękny sloneczna niedziela...

taka to nasza praca wspolczuje
06 lipca 2014 18:13
nowicjuszka

Moja cudna podopieczna od poniedziałku w szpitalu. Wczoraj z jej córką i jej mężem spędziliśmy 3 godziny przy kawie i ciastku. Umyłam jej twarz, nakremowałam, pocwiczyłysmy trochę. Spacerowalismy i cieszylismy się że z jej zdrowiem lepiej , i że w środę wraca do domu a ja, że koniec ze sprzątaniem i noszeniem siatek tylko normalne opiekunkowe obowiązki.  O 3 w nocy obudziło mnie wołanie... rano zadzwonili ze szpitala, że podopieczna umarła we śnie.  Jej sąsiadka z sali mówiła ze wolała całą noc mnie i córki.  A później mówiła ze przyszedł jej zmarły kilka lat temu mąż. To mój pierwszy zgon podopiecznego i nie wiem czy zjeżdżać czy jechać na nowy dom. Rodzina przeżywa swoją prywatną tragedię mając dodatkowo mnie na głowie.  Firma o wszystkim wie. Jutro postanowimy co będzie dalej... 
a dziś taka piękny sloneczna niedziela...

moja Mama umarła 15 sierpnia w wielkie swięto religijne po 15-tej,był upał straszliwy ,lato w pełni a dla mnie zrobilo się ciemno i straszno:(((
dasz radę,takie zycie,pewnie w tej samej sekundzie ktoś się urodził....
06 lipca 2014 18:16 / 3 osobom podoba się ten post
Dziękuję za słowa wsparcia. Nikt tak nas nie zrozumie jak my sami...
06 lipca 2014 18:34
Trzymaj sie dziewczyno... tez przezylam smierc mojej PDP,choc minely lata zawsze ja wspominam, jako wspaniala i kochana osobe.
06 lipca 2014 21:29 / 3 osobom podoba się ten post
Moja pdp zmarła 30.05. Byłam u niej ponad rok. Była wspaniałą, ciepłą osobą. Bardzo wiele się od niej nauczyłam. Umierała ponad miesiąc. Nie byłam z nią do samego końca. Zjechałam do domu na dziesięć dni przed jej śmiercią, tak zażyczyła sobie rodzina.Szczerze mówiąc, może to zabrzmi okrutnie ale dla mnie tak lepiej się stało. Niestety w tej pracy tak jest. Jest to smutne ale musimy być na to przygotowani. Lepiej nie będzie. Towarzyszymy tym ludziom w ich ostatnich latach, miesiącach, dniach czy też godzinach życia. Ja też się zastanawiałam nad tym czy zjechać do domu czy też pozosatać w de na innym kontrakcie. W końcu zjechałam na trochę do kraju i była to dobra decyzja. Byłam w domu zaledwie 6 dni ale zawsze to lepsze niż nic.
06 lipca 2014 21:37 / 1 osobie podoba się ten post
W mojej obecności zmarły dwie PDP. Z pierwszą byłam bardzo związana i mimo, że proponowano mi, żebym została (zajmowałam się wtedy dwiema paniami i mogłam zostać z tą drugą), odeszłam. Byłam u niej kilka lat i czułam, że muszę odejść, zmienić otoczenie i ludzi.
Druga PDP zmarła po moim półtoramiesięcznym pobycie u niej. Mogłam wskoczyć na inne miejsce, ale wiedziałam, że muszę pojechać do domu i przetrawić tę śmierć, bo nie było to łatwe odchodzenie.
Uważam, że po śmierci PDP trzeba dać sobie czas na psychiczne odsapnięcie, zdystansowanie się i nawet krótki powrót do najbliższych.
06 lipca 2014 21:41
salazar

W mojej obecności zmarły dwie PDP. Z pierwszą byłam bardzo związana i mimo, że proponowano mi, żebym została (zajmowałam się wtedy dwiema paniami i mogłam zostać z tą drugą), odeszłam. Byłam u niej kilka lat i czułam, że muszę odejść, zmienić otoczenie i ludzi.
Druga PDP zmarła po moim półtoramiesięcznym pobycie u niej. Mogłam wskoczyć na inne miejsce, ale wiedziałam, że muszę pojechać do domu i przetrawić tę śmierć, bo nie było to łatwe odchodzenie.
Uważam, że po śmierci PDP trzeba dać sobie czas na psychiczne odsapnięcie, zdystansowanie się i nawet krótki powrót do najbliższych.

Zgadzam się z Tobą.
06 lipca 2014 21:42 / 1 osobie podoba się ten post
Alina

Moja pdp zmarła 30.05. Byłam u niej ponad rok. Była wspaniałą, ciepłą osobą. Bardzo wiele się od niej nauczyłam. Umierała ponad miesiąc. Nie byłam z nią do samego końca. Zjechałam do domu na dziesięć dni przed jej śmiercią, tak zażyczyła sobie rodzina.Szczerze mówiąc, może to zabrzmi okrutnie ale dla mnie tak lepiej się stało. Niestety w tej pracy tak jest. Jest to smutne ale musimy być na to przygotowani. Lepiej nie będzie. Towarzyszymy tym ludziom w ich ostatnich latach, miesiącach, dniach czy też godzinach życia. Ja też się zastanawiałam nad tym czy zjechać do domu czy też pozosatać w de na innym kontrakcie. W końcu zjechałam na trochę do kraju i była to dobra decyzja. Byłam w domu zaledwie 6 dni ale zawsze to lepsze niż nic.

Wyrazy współczucia ,to ogromne przeżycie ,moja 28.05. Też zjechałam inaczej się nie da .Pozdrawiam ,trzymaj się( co nas nie dobije to nas wzmocni)
06 lipca 2014 22:02
nowicjuszka

Moja cudna podopieczna od poniedziałku w szpitalu. Wczoraj z jej córką i jej mężem spędziliśmy 3 godziny przy kawie i ciastku. Umyłam jej twarz, nakremowałam, pocwiczyłysmy trochę. Spacerowalismy i cieszylismy się że z jej zdrowiem lepiej , i że w środę wraca do domu a ja, że koniec ze sprzątaniem i noszeniem siatek tylko normalne opiekunkowe obowiązki.  O 3 w nocy obudziło mnie wołanie... rano zadzwonili ze szpitala, że podopieczna umarła we śnie.  Jej sąsiadka z sali mówiła ze wolała całą noc mnie i córki.  A później mówiła ze przyszedł jej zmarły kilka lat temu mąż. To mój pierwszy zgon podopiecznego i nie wiem czy zjeżdżać czy jechać na nowy dom. Rodzina przeżywa swoją prywatną tragedię mając dodatkowo mnie na głowie.  Firma o wszystkim wie. Jutro postanowimy co będzie dalej... 
a dziś taka piękny sloneczna niedziela...

Wyrazy współczucia !!! Trzymaj się
12 sierpnia 2014 14:28
ORIM

Wiem,ze temat katastroficzny jednak chciałbym abyscie opisali swoje doswiadczenia w tej sytuacji.Wszyscy mamy swiadomość,że może nas to spotkać.Człowiek nie świnia i przeciez przyzwyczaja sie do osoby która się zajmuje.Napiszcie jak to wyglada ze strony rodziny,czy  sa przyjete jakies zachowania.Jak wyglada w niemczech sam pogrzeb.Jesli macie takie przykre doswiadczenia i możecie cos doradzi to prosze o wpisy

bardzo "dobry" temat- zabieram sie do czytania
12 sierpnia 2014 14:32
magdalena_k

dlatego wlasnie mowie ze raczej kazda z nas to czeka predzej czy pozniej :(

ale lepiej pozniej niz wczesniej....