Kim jestesmy z zawodu?

29 listopada 2013 20:45 / 2 osobom podoba się ten post
Jestem po inżynierii chemicznej i procesowej. Pracowałam przez jakiś czas, jako nauczycielka w liceum. Wcześniej byłam trochę przedstawicielką handlową. Później życie się trochę skomplikowało. Zrobiłam kurs opieki nad osobą starszą, odbyłam praktykę i wylądowałam w Niemczech. Wolałabym nie musieć długo tak pracować. Nie czuję, żebym się spełniała i nie odpowiada mi taka stagnacja :)
29 listopada 2013 20:48 / 3 osobom podoba się ten post
giunta

Jestem po inżynierii chemicznej i procesowej. Pracowałam przez jakiś czas, jako nauczycielka w liceum. Wcześniej byłam trochę przedstawicielką handlową. Później życie się trochę skomplikowało. Zrobiłam kurs opieki nad osobą starszą, odbyłam praktykę i wylądowałam w Niemczech. Wolałabym nie musieć długo tak pracować. Nie czuję, żebym się spełniała i nie odpowiada mi taka stagnacja :)

I myślę,że wielu z nas, jesli nie wszystkim taka stagnacja i mnóstwo innych rzeczy negatywnych, związanych z tą pracą nie odpowiada.............jedyne co odpowiada to kasa:):):)
29 listopada 2013 20:52 / 10 osobom podoba się ten post
A ja tak Was czytam i normalnie czuje sie jak Ulung:(
Prawie sami Naj........
Jestem z zawodu Czarownica,nie ukonczylam zadnej uczelni,troche latalam i pracowalam na Lysej Gorze,ale postanowilam dzialac na wlasna reke.

Pozdrawiam Suuuper wyksztalconych:)
Nieuk Czarownica-Hogata76:)
29 listopada 2013 20:54 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

I myślę,że wielu z nas, jesli nie wszystkim taka stagnacja i mnóstwo innych rzeczy negatywnych, związanych z tą pracą nie odpowiada.............jedyne co odpowiada to kasa:):):)

Ja chyba nie na tej planecie się urodziłam, bo właśnie nie mam jakiegoś dużego parcia na kasę. Gdybym nie musiała jeszcze rodziny wspomagać, to aż tak dużo do szczęścia bym nie potrzebowała. Naprawdę :) Niby zarabiam pieniądze, ale co z tego, jak życie się marnuje (przynajmniej ja mam takie odczucie).
29 listopada 2013 20:56 / 7 osobom podoba się ten post
hogata76

A ja tak Was czytam i normalnie czuje sie jak Ulung:(
Prawie sami Naj........
Jestem z zawodu Czarownica,nie ukonczylam zadnej uczelni,troche latalam i pracowalam na Lysej Gorze,ale postanowilam dzialac na wlasna reke.

Pozdrawiam Suuuper wyksztalconych:)
Nieuk Czarownica-Hogata76:)

Przyłącze się do Ciebie - bedziemy se dwa Ulungi - same magistry i inżyniery, to kudy nam??????:):):):)Moje studium pielęgniarskie przy tych wszystkich uczelniach to jak gminny kurs rwania czereśni:):):)
29 listopada 2013 21:00 / 2 osobom podoba się ten post
giunta

Ja chyba nie na tej planecie się urodziłam, bo właśnie nie mam jakiegoś dużego parcia na kasę. Gdybym nie musiała jeszcze rodziny wspomagać, to aż tak dużo do szczęścia bym nie potrzebowała. Naprawdę :) Niby zarabiam pieniądze, ale co z tego, jak życie się marnuje (przynajmniej ja mam takie odczucie).

Alternatywa jest co?Niemarnowanie zycia na zasiłku z PUP albo i bez tego nawet i zęby w ścianę?????I tak źle i tak niedobrze ,a z pełnym portfelem KAŻDY ,nawet ten co nie ma specjalnego parcia na kasę, czuje się jakoś bezpieczniej-nie jest tak??????
29 listopada 2013 21:07 / 1 osobie podoba się ten post
kasia63

Alternatywa jest co?Niemarnowanie zycia na zasiłku z PUP albo i bez tego nawet i zęby w ścianę?????I tak źle i tak niedobrze ,a z pełnym portfelem KAŻDY ,nawet ten co nie ma specjalnego parcia na kasę, czuje się jakoś bezpieczniej-nie jest tak??????

Nie powiedziałam, że w ogóle pieniądze są mi niepotrzebne, bo niestety tak jest ten świat urządzony, że zupełnie bez to się nie da, ale gdyby nie długi mojej mamy i studia siostry, to pewnie zdecydowałabym się "mieć życie" i mniejsze pieniądze. A w chwili obecnej wcale nie czuję się szczęśliwsza od czasów, gdy zarabiałam mniej, ani nawet od czasów "zębów w ścianie".
29 listopada 2013 21:11 / 3 osobom podoba się ten post
hogata76

A ja tak Was czytam i normalnie czuje sie jak Ulung:(
Prawie sami Naj........
Jestem z zawodu Czarownica,nie ukonczylam zadnej uczelni,troche latalam i pracowalam na Lysej Gorze,ale postanowilam dzialac na wlasna reke.

Pozdrawiam Suuuper wyksztalconych:)
Nieuk Czarownica-Hogata76:)

Hogata-ja nieboga tez "Ulung"-/a co to jest?:))/ .Nawet na Łysej Górze nie pracowałam:)).Ale czy to ma znaczenie?Wszystkie jesteśmy super babki.No i chlopaki też!!:))
29 listopada 2013 21:14
giunta

Jestem po inżynierii chemicznej i procesowej. Pracowałam przez jakiś czas, jako nauczycielka w liceum. Wcześniej byłam trochę przedstawicielką handlową. Później życie się trochę skomplikowało. Zrobiłam kurs opieki nad osobą starszą, odbyłam praktykę i wylądowałam w Niemczech. Wolałabym nie musieć długo tak pracować. Nie czuję, żebym się spełniała i nie odpowiada mi taka stagnacja :)

Mój syn skończył ten kierunek.Też nie pracuje w zawodzie,choć marzyło mu się to.Niestety pieniądze marne,rodziny by nie utrzymał
29 listopada 2013 22:05 / 3 osobom podoba się ten post
Ja mam średnie ogólne ale zawodów wykonywałam co niemiara. Nie potrafię usiedzieć długo w jednym miejscu, lubię zmieniać środowiska. Dużo mi to w życiu dało, wiele osób poznałam, musiałam się nauczyć szybko przestawiać itd, itp. Lubię zmiany i tak mi się w życiu ułożyło, że udawało mi się "przeskakiwać" z firmy do firmy. Najdłużej w jednym miejscu pracowałam 10 lat i mnie to zdeptało dokumentnie. Odeszłam jak tylko pokazała się inna opcja.
Ja "kobieta pracująca" jestem ;-))) żadnej pracy się nie boję. Jedynie żałuję że "wyszłam" z turystyki, mogłam tam zosta

Ja przepracowałam w turystyce ostatnie 15 lat i był to jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Dużo podróżowałam, zobaczyłam wiele pięknych miejsc i było mi dane poznać wielu nietuzinkowych ludzi. Moja firma niestety zbankrutowała co niestety prawie odchorowałam. Kochałam moją pracę i po jej utracie czułam się tak jakby świat mi się zawalił. Teraz jestem tu mądrzejsza o tamto doświadczenie. Nie należy w pracę angażować się za bardzo bo gdy się ją utraci to boli . Nie będę pluć na Polskę i mówić, że było mi źle bo to nie prawda.Zarabiałam dobrze, zarobki które tutaj mam to żadna rewelacja. Są tylko nieco wyższe od tego co miałam w kraju. Nie mówiąc o tym, że nie pracowałam 24h tylko jak człowiek
29 listopada 2013 22:13
Zacytowałam Mychę ale kiepsko mi to wyszło bo zrobiłam kopiuj wklej sierota.
29 listopada 2013 22:30 / 6 osobom podoba się ten post
Wiecie co, tak sobie czytam i szlag mnie trafia, tyle ludzi z dobrym wyksztalceniem pracuje na wyjazdach, czemu to tak sie porobilo? Do siebie zalu, ani pretensji nie mam, jestem jak Hogata - Ulung ze zwykla matura w LO. Co prawda moja "kariera" zawodowa w dawnych czasach pozwolila mi usiasc na kierowniczym stolku w bardzo duzym przedsiebiorstwie, pozniej urlop macierzynski i "po ptokach" bylo. Roznie dalej - moj slubny sie bral za prywate, ja tez, pozniej przepisy sie pozmienialy, pozniej znow jakies biznesy na granicy sie robilo, a w koncu przyszla kryska na Matyska - nie bylo wyjscia i wyjazdy.
Ale mnie te wyjazdy nie otepiaja, odnosze wrazenie, ze wrecz odwrotnie. Byc moze trafiam szczesliwie, naprawde nie mam na co narzekac, bo w tej chwili tylko na wlasne lenistwo i troche nerwow zwiazanych z mlodsza corka, powinnam byc w domu, a jestem tutaj. Z drugiej strony - za chorobe nie byloby nas stac na inne leki, ktore powoli zaczynaja dzialac. Wiec (nie zaczyna sie zdania od "wiec"), szukam caly czas pozytywow w tej pracy. Czy to w sumie wazne, jakie mamy wyksztalcenie? Czy to wazne, jakie papierki mamy w szufladach, czy na scianach oprawione? Moim zdaniem - nie, wazne, ze wiem, za co pracuje i wiem, ile dzieki tej pracy zalatwilam i o ile lepiej zyje sie mnie i moim bliskim.
Nigdy w zyciu nie zobaczylabym tylu ciekawych miejsc, nie poznalabym wspanialych ludzi, nie zobaczylabym na wlasne oczy "Krzyku" Muncha, gdyby nie ta praca. Wiec nie narzekam. Monotonia - sztuka jest ja zabic. Kiedy siedzialam w pierwszej swojej pracy caly dzien z PDP - czytalam ksiazki, czytalam gazety, wylaczalam sie z bycia i bujalam w oblokach. Zawsze jest jakis sposob !
29 listopada 2013 23:07
giunta

Jestem po inżynierii chemicznej i procesowej. Pracowałam przez jakiś czas, jako nauczycielka w liceum. Wcześniej byłam trochę przedstawicielką handlową. Później życie się trochę skomplikowało. Zrobiłam kurs opieki nad osobą starszą, odbyłam praktykę i wylądowałam w Niemczech. Wolałabym nie musieć długo tak pracować. Nie czuję, żebym się spełniała i nie odpowiada mi taka stagnacja :)

Mój brat też ukończył ten kierunek na ówczesnej Politechnice Szczecińskiej.Pracuje u przedsiębiorcy,który projektuje i wykonuje systemy oczyszczania wody.Projektuje i chyba równiez nadzoruje budowy oczyszczalni ścieków.W ciągu pierwszego roku po studiach pracował na budowie,mieszał zaprawę ,kładł regipsy.Aby znaleźć pracę ,która mu odpowiadała ,wyjechał do Warszawy.Przez pierwszych kilka lat i w firmie nie miał łatwo,pracował często po 10-12 godz dziennie.Obecnie juz od dłuzszego czasu ma ustabilizowaną sytuację zawodową,ale zeby łatać dziury w budźecie i czegoś się dorobić,to w międzyczasie pracował w Niemczech i w Irlandii,ale w swoim zawodzie.
29 listopada 2013 23:15 / 1 osobie podoba się ten post
No cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja tak na ostatniej mojej stelli sobie myślałam jakie życie potrafi być przewrotne gdy meldowałam mojej niewidomej babci jakiego kloca postawiła . Były zatem małe, średnie i duże piramidki... no i ok nie będę wnikać w szczegóły. No więc jak tak zaglądałam do tego kibla patrząc na babcine gówno to tak sobie do siebie nieraz mówiłam" widzisz, nie tak dawno patrzałaś na pięciogwiazdkowe hotele, piekne morza, cuda świata antycznego i co robisz teraz? patrzysz na gówno". Ej, idę spać. Chyba mam słabszy dzień. Właśnie się dowiedziałam, że zmarła moja teściowa i tak mi jakoś się porobiło.
30 listopada 2013 00:35 / 3 osobom podoba się ten post
emilia

Wiecie co, tak sobie czytam i szlag mnie trafia, tyle ludzi z dobrym wyksztalceniem pracuje na wyjazdach, czemu to tak sie porobilo? Do siebie zalu, ani pretensji nie mam, jestem jak Hogata - Ulung ze zwykla matura w LO. Co prawda moja "kariera" zawodowa w dawnych czasach pozwolila mi usiasc na kierowniczym stolku w bardzo duzym przedsiebiorstwie, pozniej urlop macierzynski i "po ptokach" bylo. Roznie dalej - moj slubny sie bral za prywate, ja tez, pozniej przepisy sie pozmienialy, pozniej znow jakies biznesy na granicy sie robilo, a w koncu przyszla kryska na Matyska - nie bylo wyjscia i wyjazdy.
Ale mnie te wyjazdy nie otepiaja, odnosze wrazenie, ze wrecz odwrotnie. Byc moze trafiam szczesliwie, naprawde nie mam na co narzekac, bo w tej chwili tylko na wlasne lenistwo i troche nerwow zwiazanych z mlodsza corka, powinnam byc w domu, a jestem tutaj. Z drugiej strony - za chorobe nie byloby nas stac na inne leki, ktore powoli zaczynaja dzialac. Wiec (nie zaczyna sie zdania od "wiec"), szukam caly czas pozytywow w tej pracy. Czy to w sumie wazne, jakie mamy wyksztalcenie? Czy to wazne, jakie papierki mamy w szufladach, czy na scianach oprawione? Moim zdaniem - nie, wazne, ze wiem, za co pracuje i wiem, ile dzieki tej pracy zalatwilam i o ile lepiej zyje sie mnie i moim bliskim.
Nigdy w zyciu nie zobaczylabym tylu ciekawych miejsc, nie poznalabym wspanialych ludzi, nie zobaczylabym na wlasne oczy "Krzyku" Muncha, gdyby nie ta praca. Wiec nie narzekam. Monotonia - sztuka jest ja zabic. Kiedy siedzialam w pierwszej swojej pracy caly dzien z PDP - czytalam ksiazki, czytalam gazety, wylaczalam sie z bycia i bujalam w oblokach. Zawsze jest jakis sposob !

Dziekuje Emilia,teraz dzieki wpisowi Twojemu poczulam sie jak GOSC:)