Doberek środowo.Spalam kiepsko, już przed piąta robiłam kawę.Wczoraj podniosła mi trochę ciśnienie seniorka.Przyszla wieczorem na górę, byłam akurat w kuchni.No i zaczęła wydzierać się co ja tutaj robię, że ona o niczym nie wie, że wszyscy traktują ją jak idiotkę.Spokojnie tłumaczyłam, że ja tu pracuje, że zatrudniła mnie jej córka i tym podobne.Zeszla po chwili na dół,a ja normalnie przed 21 a poszłam zasunąć u niej żaluzje.Siedziala naburmuszona,kolacja nietknięta.Wieczor już miałam spaprany.To takie kwiatki w naszej pracy z demencyjnymi seniorami.Jakos trzeba będzie przez to przejść,a tu mija dopiero pierwszy tydzień turnusu.Ale jak to mówimy, środa minie, tydzień zginie.
Maluda to krzyk bezradności. Ona jest na takim etapie, że wie, że gdzieś dzwonią, ale nie wie w którym kosciele. Ta reakcja nie była wymierzona w Ciebie. Chorzy na tym etapie zauważają, że coś się dzieje i niekoniecznie im się to podoba. Za wszelką cenę starają się zachować pozory normalności i odsuwaja od siebie myśl, ze potrzebują pomocy. Musisz być cierpliwa, bo zanim się przyzwyczai to może potrwać. Dobrze, że jeszcze możesz jej coś wyjaśnić, bo na bardziej zaawansowanym etapie demencji takie rozmowy wprost całkowicie mijają się z celem. Czym się, bo jakby nie patrzył praca z takim chorym wyczerpuje.
I witam się z Wami chrupiąc świezutką słodką marchewkę z ogródka . Zdrowymi siekaczami, może dlatego , że nigdy za słodyczami nie przepadałam :)
No i leje znów, a nie zamawiałam czegoś takiego. I jak żyć ?