03 lutego 2017 23:11 / 10 osobom podoba się ten post
Polubienie Malgi skierowało mnie do tego topiku. Tak sobie pomyślałam, że zamieszczę Wam relację z dzisiejszego dnia (22.) na tej nowej Stelli:
O samego rano PDP był podminowany i niekontaktowy. Nie zagadywałam go, tylko załatwiłam, co do mnie należy i zostawiłam go w jego świecie. Jego zachowanie było tak jakby depresyjno-autystyczne. Około 10.00 pojechałam po zakupy. Po powrocie zajęłam się gotowaniem. Miałam dobre przeczucie, że PDP mam niż AL. Było 12.15, kiedy wpadł do kuchni z mordą, kiedy wreszcie będzie obiad. Dosłownie 5 minut mi brakowało do zakończenia. Powiedziałam mu to, ale on już był na fali swojego wścieku i nic do niego nie docierało. Nie wkręcałam się w tę chimerę, tylko dokończyłam gotowanie i podałam do stołu. On jednak nie przestawał się ciskać. Wzięłam swój talerz i poszłam na górę. Lekko mnie zaburzył, ale starałam się to olać. Zjadłam swój obiad w pokoju i po pewnym czasie zeszłam, aby pozmywać. Nasz złośnik jadł jeszcze i jakby nigdy nic zapytał mnie czemu ja nie jem. Odpowiedziałam mu, że odebrał mi apetyt tym swoim agresywnym zachowaniem. Chyba nieco do niego dotarło, że źle się zachowuje. Zignorowałam go i poszłam na górę.
Po pewnym czasie zobaczyłam, że nie ma go w domu. Zajrzałam do garażu i stwierdziłam brak roweru. Pojechał więc w siną dal... ok. Jako, że byłam nieco zgnębiona, sama też wybrałam się na rower. Pogoda do tego była jak najbardziej odpowiednia, więc niewiele się zastanawiałam. Przejechałam koło 20km. Od razu lepiej się poczułam i przeszło mi napięcie psychiczne. Nie będę pozwalała psychicznie choremu staruszkowi na dręczenie mnie..... załączyłam olewator i uspokojona wróciłam do domu. PDP był też już spowrotem i czekał na mnie skruszony. Doszedł do rozsądku i uzmysłowił sobie, że źle się zachował. Zaczął mnie przepraszać... ha, cóż, tak to jest przy AL. Przeprosiny przyjęłam i posiedziałam z nim z godzinę wysłuchując jego farmazonów. No niestety taka to wredna choroba. W tym czasie podałam mu ciasto i kakao. Na dzisiaj to tyle atrakcji. Poszłam na górę, poprasowałam trochę i porozmawiałam ze swoją rodziną na skypie. Później zrobiłam kolację, która PDP chyba bardzo smakowała, bo jadł z ogromnym apetytem i był już bardzo zadowolony. Dzisiaj znowu podałam mu psychotropy (przepisane przez lekarza), tak jak uzgodniłyśmy z córką.
Myślałam, że zaraz pójdzie spać, ale on przekimał z pół godziny na dole, a potem buszował do 23.00. Nie wchodziłam już jednak w jego terytorium. Sama ufarbowałam sobie włosy i siedziałam przed swoimi mediami. W sumie wieczory mam zawsze już dla siebie, co jest też dużym plusem na tej Stelli.