Witajcie Kochani! dawno mnie tu nie bylo, ale czytam Was, choc nie mialam natchnienia czegokolwiek pisac. Powoli przyzwyczajam sie do mojej nowej normalnosci.
Sztela , ktora mam, nie zalicza sie niestety do latwych ze wzgledu na mego podopiecznego, ktory po 2 tygodniach stal sie dla mnie powodem stresu. Chodze tam 3 razy w tygodniu na godzine 6 rano a reszta dni na 8,30 no i na 12,00 i czasem na 19,00. Do pracy mam 1,160 km a wiec wychodzi mi to na zdrowko moim schorowanym plecom , bo mam duzo ruchu no i spalam Kalorie:) Pdp jest cholerykiem, czlowiekiem nie liczacym sie z innymi. Nie wiem czy to pod wplywem wypadku na nartach przed 20 laty , ktory zrobil z niego na rok obloznie chorego czlowieka, czy tez Taki to juz Charakter. Mam wielki szacunek do tego , co robi dla siebie, ale tych wybuchow zlosci bez powodu, ne potrafie zniesc. Opiesze wam kiedys przy moim natchnieniu, co on wyprawia. Musze znalezc sposob, aby nie brac tego , co on robi , do siebie. Niestety sprawna glowa podopiecznego , nie zawsze nalezy do dobrych rzeczy. Poza tym czuje sie dobrze w tym wolnym swiecie i nie chcialabym wrocic znowu do opieki 24 za zadne pieniadze.
Przytulam was mocno i do nastepnego napisania:)))))