bonika said:Nie handlujemy "sobą" jesli chodzi tu o wyjazdy w charakterze opiekunki. Oczywiście za pracę nam płacą, ale posychiczny wymar tego tematu jest zapewne niewymierny i nie da się na euro przeliczyć. Wiele z Pań wyjeżdża dlatego jedynie bo tu w tym kraju paradoksów nie ma miejsca dla ludzi z doświadczeniem zarówno zawodowym jak i życiowym. To sytuacja ekonomiczna i osobiste potrzeby zmuszają je - nas do podjęcia tego jak by nie nazwł "RYZYKA". Dobrze, że są osoby, które przetarły szlaki i mogą nieść pomoc innym - tym niedoświadczonym. Ja jestem im wdzięczna i chylę czoła, że latami są w stanie wytrzymać z dala od rodzin i kraju. Nie wiem czy zarobki im to rekompensuja...? Ale większośc z pewnośćią nie ma wyjścia. Z regóły są to osoby w przedziale wiekowym 40-60 lat.... Nie powinny pracować tu na swoich stanowiskach lub zbierać się na zasłużoną emeryturę??? W wielu przypadkach będzie to uciążliwy obowiązek. Niewiele osób ma tyle w sobie empatii, żę naprawdę pomaga tym ludziom z przekonania. Choć ta praca wydaje się niewolnicza niektórym i chwilami nawet poniżająca ale czy tak jest...? Miałam praktyki w Domu Pomocy i wierzcie mi, że ci ludzie są naprawdę w wielu przypadkach wdzięczni za pomoc i bardzo mi ich szkoda. Zwłaszcza osób chorych na Alzheimera. Z takimi miałam do czynienia. Mam wrażenie, że spojrzenie pełne wdzięczności i uścisk dłoni jest dużym podziękowaniem. Tu w kraju też pracują opiekunki i wierzcie mi nie za 900 czy 1300 euro ale za marną pensyjke. Ale MUSZĄ... nie mają innego wyjścia. Widać to też po ich twarzach... Są zmęczene i obojętne na cierpienia innych. Wykonują tylko swoje obowiązki. A ja chciałabym trafić na osobę (Panią), która będzie wdzięczna za moją codzienną pomoc i mam nadzieję, że spotkam kogoś takiego, kto okaże mi choć cień wdzięczności za moją na pewno nielekką, choć nie- niewolniczą pracę. Czy gdyby kroś z naszych bliskich był w takiej sytuacji, a my nie miałybyśmy wyjścia - to nie bylibyśmy wdzięczni za opiekę (opiekunkę) pełną współczucia, zrozumienia i empatii? Mam mamę w podeszłym wieku. i wiem, że ona byłaby niezmiernie wdzięczna za okazane jej serce i cierpliwość!!!! Mogę tylko powiedzieć do tego "niewolnictwa" tyle, że rzeczywiście przebywanie prawie 24 godziny na dobę w tym samym otoczeniu może obciążać psychikę ale coś za coś.... Ten temat jest wielowymiarowy i tyle w nim niuansów ilu ludzi bierze udział w nim... Pozdrawiem wszystkie cierpliwe i oddane "Nieniewolnice"... Choć może nie wiem, może wiele osób w takich przypadkach tak postrzega swój zawód. Są poprostu zdesperowane i nie mając innego wyjścia pracują - bo muszą. Ja wiem tylko z autopsji, że u nas takiego zawodu się nie szanuje i wiele osób się dziwi, że ktoś podejmuje się go wykonywać (chodzi tu w szczególności o te ciężkie przypadki).... Uff...ale się rozpisałam... Pozdrawiam