03 maja 2015 18:18 / 10 osobom podoba się ten post
mleczko1To nie miałas "noża na gardle":) rozne sytuacje są,jak na przykład ma przepaśc 3 lata opłacanych studiów dziecka, bo kasa sie skończyła. Nie patrzysz na wysokość pensji liczysz,że wystarczy i naginasz.Bo jak policzysz wstecz to ile tracisz ? i 750€ ratuje sytuacje.Uważam,że kazda z nas ratuje finanse domowe,a nieraz nie ma wyścia po prostu musi:(
Teraz tez nie pojechałabym za taka kasę.
Mleczko, miałam wielki nóż na gardle. Musiałam zamknąć sklep, który od lat prowadziłam, miałam długi w Zusie, w elektrowni ( mam ogrzewanie elektryczne, więc to były kwoty liczone w tysiącach złotych). Na wyjazd musiałam pozyczyć 300 euro od przyjaciół , podobnie jak zapłacili mi za ten cholerny prąd, bo inaczej to by mi wyłączyli po prostu. Jak wiesz jestem z centralnej Polski, wówczas nikt nie jezdził stamtąd do opieki, a i teraz jest mała ilość takich osób. Nie miałam się gdzie i jak dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Miałam na szczescie internet, ale sama, samiuteńka do wszystkiego dochodziłam, do wyboru firmy i negocjacji w sensie wynagrodzenia tez. Pierwszą firmą do któej zadzwoniłam była słynna PR24. Nie chcieli mnie bo nie miałam doświadczenia. Pewna firma z sercem w nazwie ( nie pamiętam dokładnie jaka) chciała mi dac prace za 750 euro na własnej działalnosci, (duzy ZUS) dzwonili do mnie z Niemiec, nie moglismy się za cholere dogadać mimo ze rozmawialismy po polsku. Dużo czytałam w internecie na forach, nie udzielałam się , ale czytałam i chłonełam jak gąbka. Moja firma z która w końcu wyjechałam tez mi na początku zaproponowała 750 euro i to do dwojga podopiecznych. Odmówiłam, a propozycje miałam dalej, w międzyczasie pojechałam do sanatorium, nawet tam do mnie dzwonili, z Niemiec tez. Moim atutem był swobodny, acz marny język i czynne prawo jazdy. Ogonić się nie mogłam, aż musiałam faceta z firmy zbesztac, żeby dał mi spokój bo ja w sanatorium jestem. Negocjowałam stawkę i zgodziłam się na 900 euro, po miesiąciu dostałam 950, potem po roku z kawałkiem, odmówiono mi podwyzki, to pokazałm im gest Kozakiewicza i ten stan trwa do dziś. Nie przyjechałam do Niemiec z dobrobytu, tylko z potrzeby zarobienia na zycie. Mnie się udało , ale zawdzięczam to sobie, dlaczego więc inne osoby mają tyrac za marne grosze?
Nie ma takiego noża na gardle, żeby dac się tak haniebnie wykorzystać, Wolałabym kwiaty pod cmentarzem sprzedawać, lub pietruszkę na skrzyżowaniu ulic, niż pojechać za 600-700 euro do opieki. Zostawić dzieci, rodzinę, przyjaciół i byc skazaną na mobbing popieprzonej rodzinki PDP, lub inne wstręty. Nie ma takiej mozliwości!!!!!