Zakładam ten temat i licze na to, ze podzielicie się ze mną swoimi przygodami z wyjazdów. Ja miałem takich kilka.
Na swoim pierwszym wyjeździe, pożyczyłem samochód od syna podopiecznej. Przyjechał z rodziną w niedzielę odwiedzić mamę. Spytałem czy mogę się urwać do supermarketu na jakieś zakupy. Planowałem podjechać autobusem, ale sam zaproponował swój samochód, co mnie mile zaskoczyło. Zaparkowałem pod marketem, poszedłem na zakupy, wracam... a tutaj wgniecione drzwi... Ktoś na parkingu mnie zarysował. I wytłumacz teraz facetowi, że to nie ja... Po powrocie zaproponowałem pokrycie kosztów naprawy, nawet nie chciałem opowiadać że to nie ja - zdawałem sobie sprawę jak to będzie brzmiało. Rozeszło się częściowo po kościach, musiałem zapłacić połowę ceny za naprawę. Po powrocie za zarobione pieniądze kupiłem samochód - bez niego się do Niemiec nie ruszam.
Babcia poszła spać po zażyciu swoich pigułek o godzinie 20:00 (mniej - więcej tak zasypiała). No to siadłem przed laptopem, sprawdziłem pocztę, pogadałem ze znajomymi z Polski na gadu-gadu. Zawiesiłem się na komputerze. Na dworze zaczęło wiać i grzmieć. Po chwili burza szalała w najlepsze. Dopiero około 23:30 zorientowałem się, że u babci zostawiłem okno otwarte na oścież. Pół pokoju jak po potopie - babcia spała jak zabita, aż sprawdziłem czy aby na pewno oddycha. Część pościeli miała zalaną.
Było też kilka pomniejszych, które wywoływały wstyd i zażenowanie. Dzisiaj z perepektywy czasu chce mi się z tego śmiać. A jak u was? Podzieli się ktoś swoimi wtopami?