A ja sobie lubię wyszywać , przez co mój śp. Tato się chyba w grobie przewraca ! ....miałam tak jakoś z 17 -18 lat , trzymałam na kolanach mojego chrześniaka i zawiązywałam mu sznurówki w bucikach . Tata spoglądał , przypatrywał mi się z boku ( mojej nieudolnej pracy ) , spojrzał na Mamę i powiedział : " wiesz co ? z tej naszej Baśki to tylko artystka jakaś być musi ! " ....ja dumna , wniebowzięta a Tato dalej : " bo te ręce to ma jakieś , takie śmotlawe( czyt. ślamazarne ) ".... nigdy nie miałam drygu do robótek ręcznych , szycia , ale to wszystko wina moich dwóch starszych sióstr , bo cokolwiek było potrzebne , czego uczyliśmy się w szkole i trzeba było oddać " na stopień " to moje siostrunie twierdziły " Baśka to i tak spaprze , szkoda materiału ! " i zabierały mi i za mnie robiły - cholerka ! czemu wtedy Mama nie protestowała ??? wiele razy Ją pytałam , nie umiała jasno odpowiedzieć , też się tłumaczyła , że szkoda bylo włóczek , materiałów itp. . I wychowano mnie na takie kalectwo wieczyste , mnie to wtedy pasowało , bo miałam więcej czasu na np. czytanie książek i było git ! Później , już w stanie małżeńskim to mi brakowało zdolności " drutowania , szycia , szydełkowania " , ale już wyrosłam i sie nie chciało mi niczego uczyć , bo uwielbiałam gotować , wypiekać , sprzątać to i tak się czułam " kobieco ".....Po raz pierwszy już na " wyjeździe " kupilam sobie gobelinki do wyszywania i jak mnie wciągnęłooooo ! teraz już nie kupuję gobelinków , tylko mam zawsze jakiś materiał typu len i sobie zrysowuję jakieś kwiatki , sratki i wyszywam serwetki , teraz aktualnie wykończam bieżnik i czas fajnie leci , na fajkach się oszczędza , bo jeszcze tylko tego listka i na papieroska o ! jeszcze płatek mi został ......i tak w kółko ;-) ....Kochany Tato , twoja Baśka to nie takie straszne kalectwo jak myślałeś kiedyś ! .....późno , bo późno , ale coś jeszcze potrafi " babskiego " zrobić ...