Mój najpiękniejszy Sylwester jak do tej pory to ten spędzony w Paryżu...dużo by tu pisać,dziś już za póżno,może jutro coś skrobnę...To był też szalony Sylwester,bo wiadomo kieca musi być,a jak się baluje pod gołym niebiem,to trzeba postawić na wygodę,ale to wiem teraz! Byłam z ludzmi,z których znałam tylko koleżankę,reszty nie znałam,ale bawiliśmy się do rana...Potem mieliśmy problem,bo w Paryzu punktem odniesienia jest wieża Eifla,która nam zniknęła z horyzontu i nijak nie mogliśmy trafić na drogę...Do hotelu trafiłam z koleżanką i jeszcze jednym kolegą nad ranem,bo znów jak to we Francji,do taxi nie można więcej niż 3 osoby,a nas była 5 !!!! i nijak taksówkarz nie chciał zabrać całej ferajny...innych taxi brak,więc dotarłyśmy do hotelu nad ranem... Wspaniałe chwile spędzone we Francji :)
Kiedyś to powtórzę...